Słyszałem argument, że podobnie jest w Kościele katolickim i prawosławnym, więc nie jest to w chrześcijaństwie niczym szczególnym ani nowym. Tak, tyle że te wyznania mają inną eklezjologię - oni mówiąc "wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół" naprawdę mają na myśli tylko swoje wyznanie. (Przynajmniej katolicy, nie jestem pewien co do prawosławnych.) I w ich przypadku ma to jakieśtam historyczne uzasadnienie. My musimy pamiętać, że choć nie z własnej winy, to jednak my wydzieliliśmy się organizacyjnie z "globalnego" chrześcijaństwa. Nasze rozumienie jedności nie może opierać się na tożsamości i historycznym dokumencie, które powstały w XVI wieku. Samo Wyznanie Augsburskie inaczej definiuje Kościół Powszechny:
VII. O KOŚCIELE
Kościoły nasze uczą, że jeden święty Kościół trwać będzie po wszystkie czasy. Kościół zaś jest zgromadzeniem świętych, w którym się wiernie naucza Ewangelii i należycie udziela sakramentów. Dla prawdziwej tedy jedności Kościoła wystarczy zgodność w nauce Ewangelii i udzielaniu sakramentów. Nie jest to konieczne, aby wszędzie były jednakowe tradycje ludzkie albo obrzędy czy ceremonie ustanowione przez ludzi, wedle słów Pawła: "Jedna wiara, jeden chrzest, jeden Bóg i Ojciec wszystkich".
Niestety, jest to sformułowane na tyle ogólnie, że dopuszcza w różnych sytuacjach skrajnie różne interpretacje. Można to zinterpretować zarówno minimalistycznie ("Wszędzie tam, gdzie głosi się ewangelię o Chrystusie i udziela sakramentów Chrztu i Eucharystii, jest prawdziwy Kościół."), jak i maksymalistycznie ("Praktycznie każdy większy spór w Kościele w jakiś sposób dotyczy zwiastowania Ewangelii i udzielania sakramentów, więc musimy zgadzać się we wszystkim.") Ja osobiście jestem zwolennikiem minimalistycznej interpretacji - wskazuje na to sformułowanie "dla prawdziwej jedości Kościoła wystarczy...". Np. ordynacja nie jest u nas sakramentem, więc jakiekolwiek różnice w tej kwestii nie powinny zaliczać się do powyższych kryteriów. (Inaczej niż w KRK, który uważa, że jest to sakrament ustanowiony przez Jezusa podczas Ostatniej Wieczerzy.) Podobnie w kwestii Eucharystii ważna jest nie zgodność co do specyficznego teologicznego objaśnienia, tylko sama praktyka udzielania tego sakramentu zgodnie z wzorcami podanymi w NT.
Niestety w konfesyjnych Kościołach widzę tendencje do maksymalistycznej interpretacji: jedność w w/w kryteriach jest zasadniczo niemożliwa z nieluteranami. Niby twierdzimy, że prawdziwe chrześcijaństwo nie jest ograniczone do żadnej denominacji, ale w praktyce traktujemy naszą jako jedyną godną zaufania. Nie odmawiamy innym denominacjom (przynajmniej niektórym) prawa do prawdziwej komunii, ale nie dopuszczamy ich do komunii u nas. To jakaś dziwna "prywatyzacja", która moim zdaniem zaprzecza nauce Pawła i wyznaniu wiary: jest tylko jeden Kościół i jedna Eucharystia. Nie ma "naszej" i "waszej".
W efekcie niemal każdy spór doktrynalny prowadzi w protestantyzmie do założenia nowego Kościoła. Nawet wspólna komunia między "zwykłymi luteranami" a "bardziej luteranami" jest coraz mniej możliwa. Nie ukrywam, że mnie to frustruje i czasem wydaje mi się, że w tym niby autorytarnym Kościele kierowanym przez papieża jest możliwa większa różnorodność i produktywny spór teologiczny w obrębie jednej wspólnoty. Swego czasu istniały poważne różnice teologiczne np. między franiszkanami a dominikanami, a patrząc z innej strony katolicyzmy w różnych krajach to różne kultury też współcześnie - a jednak mieszczą się pod jednym dachem.
Tu fragment stanowiska SELK:
Ekumenia
Gdy ewangelickie stany i ich teolodzy 25 czerwca 1530 przedłożyli cesarzowi Karolowi V. na sejmie w Augsburgu wyznanie nazwane od miejsca obrad "augsburskim", chcieli tym całkiem świadomie wyrazić nie tylko swoją własną zgodność w wierze, nauce i wyznaniu, ale też udowodnić, że znajdują się w zgodzie co do wiary i nauki z kościołem katolickim, owszem i rzymskim.
Wyznanie Augsburskie nie jest więc aktem założenia "nowego" Kościoła, tylko dokumentem jedności, za pomocą którego ruch reformatorski XVI wieku zgromadzony wokół Marcina Lutra chciał przywołać cały Kościół z powrotem do Ewangelii.
Przekazanie Wyznania Augsburskiego było zatem - według dzisiejszego nazewnictwa - aktem "ekumenicznym". Stąd wynika do dziś dla Kościoła luterańskiego zasadnicze zobowiązanie i odpowiedzialność ekumeniczna, czyli nakierowana na jedność Kościoła.
Kościół luterański nie chce sobie zawłaszczać niczego szczególnego ani wyróżniającego, lecz pragnie być świadkiem Ewangelii Jezusa Chrystusa wobec świata i wszystkich chrześcijan. Nie może on się wycofać do konfesyjnego zakątka, lecz musi w miarę możliwości brać czynny i konstruktywny udział w ekumenicznym dialogu.
Jednakże Kościół luterański wyraża przekonanie, że jedność Kościoła nie jest możliwa do pomyślenia i praktykowania inaczej, niż w prawdzie Ewangelii i miłości. Jedność, prawda i miłość nie mogą być rozgrywane przeciwko sobie nawzajem, lub urzeczywistniane tylko częściowo. Jedność bez zgody w prawdzie Ewangelii, i to całej, niezmienionej i nieskróconej Ewangelii, nie jest tą jednością, o którą Chrystus sam prosił Ojca (J 17, 17). Ale i prawda, przy której obstaje się bez miłości, którą "strofuje" się drugiego z pozycji wyższości, jest ostatecznie tylko "słuszna ku zgubie" [? "todrichtig", nie wiem jak lepiej przetłumaczyć] i nie służy, lecz szkodzi jedności.
[...]
Bardzo podoba mi się szczególnie początek. Niestety odnoszę wrażenie, że to tylko przedstawienie wyidealizowanej sytuacji, po czym szybko znajdujemy wymówkę, dlaczego tak nie jest i nigdy nie będzie. Mówi się o "prawdzie Ewangelii" - czy rzeczywiście w innych wyznaniach jest ona na tyle zafałszowana, że nie możemy z czystym sumieniem zasiąść przy jednym stole? Czy w dzisiejszej sytuacji jedność chrześcijaństwa (w sensie wspólnej Eucharystii) jest możliwa tylko jeśli wszyscy inni staną się luteranami?
(SELK ma nawiasem mówiąc specyficzną awersję do reformowanych spowodowaną historyczną traumą. Unia narzucona odgórnie, motywowana politycznym pragmatyzmem i oświeceniowym racjonalizmem, egzekwowana przez państwo nawet przemocą, rzeczywiście nie była właściwa. Ale to nie powód, żeby raz na zawsze przekreślać próby porozumienia między tymi wyznaniami. W Polsce mamy inną historię: ewangelicy augsburscy i reformowani byli nie raz zjednoczeni wspólnym prześladowaniem, od kontrreformacji po II wojnę światową.)
(Umieściłem w dziale "Księgi symboliczne", bo centralny jest tu dla mnie artykuł z WA i dyskusja nad jego interpretacją, ale przenieście proszę jeśli pasuje lepiej do innego działu.)