Slyszalem dzis w internecie, jak ks. Guz cytuje Lutra z jego Komentarza do Ksiegi Psalmow:
"Bóg nie może być Bogiem, jeśli nie stanie się najpierw diabłem. Nie możemy pójść do nieba, jeśli nie pójdziemy najpierw do piekła" oraz "Wiem dobrze, że Boże Słowo musi się najpierw stać wielkim kłamstwem, nawet we mnie samym, nim może stać się prawdą."
Nietrudno u Lutra znalezc takich dziwacznych sformulowan i na tej podstawie odrzucic, ba! zlosliwie oczerniac cale dziedzictwo Reformacji - tym bardziej ze po polsku trudno sprawdzic, bo niewiele jest tlumaczen.
Mysle ze ta nieszczesna teza Lutra (potem konsekwentnie i zlowrogo rozwinieta przez Hegla!) o dialektycznym samoudoskonaleniu sie (ewolucji, "stawaniu sie") Boga jako proces w czasie wynika z wplywow gnostyckich, manichejskich i kabalistycznych, gdzie pojecie "zlego Boga" zawsze gralo pewna role. W tamtych czasach byly one dosc popularne. Jesli juz, to raczej sam Luter przechodzil pewna ewolucje w swoim POZNANIU Boga.
A ze u niego rzeczywiscie istnieje nie do konca przezwyciezona opozycja srogiego Boga Ojca i laskawego Chrystusa, wynika byc moze z jego psychiki nieco depresjyjnej: zbyt dlugo po prostu BAL sie Sprawiedliwego Boga, wiec Chrystusa okryl nie tyle jako SAMEGO BOGA (w sensie Trojcy Swietej), lecz jako obronce PRZED SEDZIA.
Watpie, ze to naprawde byl Luter, ktory powiedzial: „Jeżeli jesteśmy łajnem, to nie ma znaczenia, czy grzeszymy i czy dalej jesteśmy łajnem: jesteśmy przecież cali przykryci przez śnieg Chrystusa” - ale widze w tym to pewna konsekwencje wynikajacej z kryptoarianskiej opozycji Ojca i Syna, ktorej skutki moralne dzis widzimy rowniez w naszym Kosciele.
Przy okazji: od takiego kryptoarianizmu latwo prowadzi droga do islamu, gdzie milosierdzie srogiego tyrana pozostaje (dla czlowieka bez wolnej woli) zawsze tylko poboznym zyczeniem, a nie jest faktem potwierdzonym przez dzielo Odkupienia, gdzie SAM TROJJEDYNY BOG "wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom" (Flp 2, 7). To wyjasnia byc moze, dlaczego w Niemczech akurat luteranie (ale coraz czesciej tez katolicy), ktorym sie wydaje, ze modla sie do tego samego Boga, chetniej niz inni otwieraja swoje koscioly dla imamow spiewajacych sury z Koranu mowiace o tym, ze Bog nie ma Syna, ze nie jest naszym Ojcem tylko nieobliczalnym wladza, ze Jesus jest tylko jednym z jego prorokow itp.