Przez przypadek weszłam na to forum szukając sklepu internetowego z czotkami
Zaczęłam czytać ten wątek i choć urwał się on dwa lata temu postanowiłam napisać parę słów o modlitwie jezusowej. Piszę ponieważ sama ją praktykuję. Mam też styczność z innymi osobami, które modlą się w ten sposób.
Modlitwa ta ma swoje korzenie jeszcze w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Wywodzi się z tzw. modlitwy monologicznej polegającej na powtarzaniu wybranego cytatu z Pisma Świętego np. "Boże wejrzyj ku wspomożeniu memu, Panie pospiesz ku ratunkowi memu". Z czasem wytworzyła się praktyka modlitwy z użyciem imienia Jezus. Tradycyjna formuła modlitwy jezusowej brzmi: "Panie, Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną". (Zwracam tu uwagę na opowieść o ślepcu Bartymeuszu pod Jerychem.) Ta formuła nie ma oczywiście żadnego "magicznego" znaczenia i może być skrócona lub rozbudowana według osobistych upodobań. Jedyną zasadą jest użycie Imienia. Najkrótszą formułą będzie wtedy samo imię "Jezus". Istnieje cała teologia znaczenia Imienia w Biblii. Warto ją trochę poznać w nawiązaniu do tej modlitwy. Ja o tym pisać nie będę bo to byłby już referat. Modlitwa ta na Zachodzie jest mało znana, natomiast bardzo rozpowszechniona we wschodnim chrześcijaństwie. Pewną popularność zyskała w kościołach zachodnich dzięki "Opowieściom Pielgrzyma", którą to książkę polecam każdemu - jest zarówno wciągająca jak i wartościowa.
A o co tak naprawdę chodzi w tej modlitwie? Jaki sens ma powtarzanie ciągle tego samego? Jest to sensowne jedynie wtedy kiedy w czasie jej trwania przebywamy świadomie w obecności Boga, na niej tylko skupiamy uwagę. Po prostu jesteśmy z Nim i nic więcej, a raczej aż tyle. Nie rozmyślamy o niczym, nawet o pobożnych sprawach. W Jego obecności wszystko milknie, jest to nasz czas poświęcony tylko dla Niego. Dla Niego w tym czasie poświęcamy wszystkie nasze myśli, o czymkolwiek by one nie były, zostawiamy je, nie podejmujemy żadnego tematu do rozmyślania, skupiamy uwagę tylko na Nim powtarzając spokojnie słowa modlitwy. Ponieważ nasze myśli są bardzo natrętne i łatwo nami potrafią zawładnąć, podczas modlitwy również, powtarza się formułę, co powoduje, że łatwiej nam jest powrócić do obecności przed Bogiem. Użycie do niej czotki nie jest obowiązkowe. Pełni ona jedynie funkcję pomocniczą. Niektórzy zamiast odliczać na czotce ilość powtórzeń nastawiają budzik w komórce żeby modlić się np. 30 minut. Nie jest też istotna ilość powtórzeń. Istotne jest aby starać się trwać cały czas wobec Boga, w relacji Ja - Ty, w tym czasie naprawdę wybierać tylko Niego. Pośpiech jest niewskazany.
Jak widać sama praktyka jest bardzo prosta. Jednak jest kilka bardzo ważnych rzeczy z którymi podczas tej modlitwy można mieć duże kłopoty i o których muszę wspomnieć. Po kolei:
1. Staramy się zachować nieruchomą postawę ciała. Możemy siedzieć na krześle z wyprostowanym kręgosłupem. Podczas całej modlitwy nie poruszamy się. Nasza nieruchomość bardzo sprzyja uważności.
2. Nie podejmujemy żadnych myśli tylko cały czas trwamy w Obecności. Od razu mówię - nie chodzi o to aby w ogóle nie myśleć. Tego się nie da zrobić. Nasz umysł jest aktywny cały czas. Nie staramy się wprowadzić w jakiś pseudo trans czy cokolwiek innego. Jeśli w pewnym momencie modlitwy zauważamy że myślimy np. o jakimś wydarzeniu, osobie, o tym co zjemy, o tym co nam w tej chwili daje ta modlitwa, czy nam ona wychodzi czy nie, jakie mamy z niej korzyści, o teologii, o tym co odczuwamy, itp. to musimy to wszystko zostawić. Bardzo spokojnie, nie denerwując się na siebie, wracamy do uważności i formuły. I tak bez przerwy. Zauważamy, że odeszliśmy od obecności na rzecz jakichś myśli, spokojnie je zostawiamy i powracamy do formuły. Jeśli w tym momencie zamiast odejść od nich zaczniemy je przeganiać, starać się je stłumić to tym samym przestaniemy się modlić. Skupimy uwagę na myślach, a nie na Bogu. To jest częsty błąd. Do tych myśli możemy wrócić ale dopiero po modlitwie. Są one ważne, ponieważ wiele mówią nam o nas samych i o tym z czym mamy kłopot w życiu duchowym. Jednak w czasie samej modlitwy odchodzimy od nich.
3. Ta modlitwa ma wartość absolutną sama w sobie pomimo największych rozproszeń (myśli). Nie mierzymy wartości naszej modlitwy. Nie oceniamy jej. Nie porównujemy. Nie mierzymy jej wartości naszymi odczuciami w czasie jej trwania. Nasze uczucia i myśli są w niej ofiarowane Bogu. Niczego w niej nie szukamy. Często jest tak, że w różnych książkach można wyczytać o jakiś wyższych stanach duchowych, kontemplacji itd. Zaczynamy wtedy szukać tego na modlitwie. Jednak kontemplacja jest darem Boga. Niezasłużonym darem jak każdy inny dar. My go nie "zdobędziemy". Musimy zaufać Bogu. Nie możemy mu dyktować co ma z nami zrobić w naszym życiu duchowym. Ta modlitwa jest modlitwą "ubogą" w tym sensie, że rezygnujemy w niej z myśli i oczekiwań na przeżycia duchowe na rzecz tego co najlepsze - samego Boga. Trwając w obecności Niego samego, nawet wśród powracających rozproszeń i uczucia oschłości, mamy już wszystko.
4. Owoce. Nie modlimy się dla oczekiwanych przez nas owoców duchowych. Oczywiście one są, lecz często są one dla nas niedostrzegalne. Bóg raczej zawsze nas zaskakuje i nie prowadzi w sposób w jaki byśmy się tego spodziewali. Musimy mu dać się prowadzić. Może być tak, że zaczniemy zauważać to co w nas niepiękne, czego do tej pory nie chcieliśmy przyjąć do wiadomości i uznać w sobie. To jest piękny owoc. Doświadczyć, że nie jesteśmy w stanie sami siebie zbawić i że dzięki Chrystusowi mamy życie nie tylko w regułce czytanej w katechizmie. Za darmo bo wszyscy jesteśmy niedoskonali.
5. Wytrwałość. W praktyce tej modlitwy ważniejsza od jej długości jest jej systematyczność. Nie ma określonej normy. Jeśli w danym dniu nie mamy pół godziny wolnego czasu to poświęćmy tej modlitwie dwie minuty ale jednak poświęćmy.
Jak widać ta prosta modlitwa niesie z sobą wiele zagadnień dotyczących życia duchowego. Mam wrażenie, że są one w niej zogniskowane. Zresztą każda prawdziwa modlitwa niesie je z sobą. Napisałam parę słów o tym co wydawało mi się najważniejsze na sam początek tej praktyki co absolutnie nie wyczerpuje tematu. Życie duchowe to poważna sprawa i czasami potrzeba jest doświadczonego przewodnika w razie kłopotów i wątpliwości. W razie jego ewentualnego braku niech nim będzie pokora.
Nie mi oceniać jak to wszystko ma się do innego wyznania niż rzymskokatolickie. Mam jednak głęboką ufność, że w tym wszystkim dotykamy naszego wspólnego korzenia. Pozdrawiam wszystkie Siostry i wszystkich Braci w Chrystusie.