Używamy informacji zapisanych za pomocą plików cookies w celu zapewnienia Wam maksymalnej wygody przy korzystaniu z naszej strony. Korzystają z nich również firmy reklamowe. Jeżeli wyrażasz zgodę na zapisywanie informacji zawartych w cookies kliknij "Akceptuj", w przeciwnym wypadku wyłącz ciasteczka dla tej witryny w ustawieniach swojej przeglądarki. Akceptuj

Granice staroluteranizmu

Czym jest nurt wysokokościelny i jakie jest jego miejsce we współczesnym Luteranizmie

Re: Granice wysokokościelności

Postprzez Witold » Cz kwi 11, 2013 10:11

septemberlicht napisał(a):To nie ja, ale to kreacjoniści zatrważająco ograniczają wszechmoc Boga. Bóg potrzebował aż sześciu dwudziestoczterogodzinnych dób na stworzenie świata? Bóg jest ograniczony ludzkimi miarami długości czasu?


Nie nakładają na Niego ram czasowych, sam Duch Święty tak podyktował. Jeżeli ktoś wierzy Pismu Świętemu wybiórczo może znaleźć uzasadnienie każdej postawy. Tak samo jak na innym forum protestanckim wszyscy moderatorzy zgodnie głoszą że Biblia nie mówi NIC o tym czy związki homoseksualne są złe czy dobre. Dowolna interpretacja Pisma Świętego otwiera furtkę do grzechu i niewiary. Jeśli tylko Pan Bóg by zechciał, wierzę że stworzyłby świat i w sekundę, ale dlaczego mam twierdzić że to zrobił w sekundę czy przez miliardy lat skoro jest napisane dokładnie w jakim czasie.

Bóg jest ograniczony ludzkimi miarami długości czasu?


Nie nie jest, ja może zadam inne pytanie. Czy twoim zdaniem Bóg jest ograniczony prawami fizyki, chemii, matematyki?
Skoro potrzebujesz teorii naukowych które udowodnią Ci i opowiedzą jak został stworzony świat, jak jesteś w stanie naukowo potwierdzić to:

Marka 16:19
A gdy Pan Jezus to do nich powiedział, został wzięty w górę do nieba i usiadł po prawicy Boga.


Czy twoim zdaniem jest to niedorzeczne, wszak Pan Jezus zaprzeczył prawom grawitacji!

Ewolucjonizm pozostaje teorią dziurawą jak ser, to prawda. Ale to przynajmniej teoria naukowa i próbuje racjonalnym językiem - nie językiem wiary - tłumaczyć skąd się wszystko wzięło. Inną rzeczą jest to, że ewolucjonizm wcale nie wyklucza kreacjonizmu. Wielki Wybuch, wykształcenie się w człekokształtnej małpie czegoś takiego jak sumienie... Przecież to mogą być miejsca w historii świata, w których bezpośrednio zaznaczył swoją wolę bezpośrednią interwencją Stwórca. Elementy kreacjonizmu w ewolucji Wszechświata.


No tak, przecież każda teoria naukowa, ludzi którzy mylili się tysiące razy jest lepsza od nieomylnej za jaką ją niektórzy mają Biblii. :?:
Ewolucja jest procesem ciągłym więc może kiedyś u innych zwierząt też wykształci się sumienie, wolna wola i świadomość?
Witold
 
Posty: 654
Dołączył(a): Cz lis 29, 2012 23:17
wyznanie: ewangelicko-augsburskie
dyplomy: 1
  

Re: Re: Granice wysokokościelności

Postprzez Aleksander » Cz kwi 11, 2013 10:28

Witold napisał(a):
septemberlicht napisał(a):To nie ja, ale to kreacjoniści zatrważająco ograniczają wszechmoc Boga. Bóg potrzebował aż sześciu dwudziestoczterogodzinnych dób na stworzenie świata? Bóg jest ograniczony ludzkimi miarami długości czasu?


Nie nakładają na Niego ram czasowych, sam Duch Święty tak podyktował. Jeżeli ktoś wierzy Pismu Świętemu wybiórczo może znaleźć uzasadnienie każdej postawy. Tak samo jak na innym forum protestanckim wszyscy moderatorzy zgodnie głoszą że Biblia nie mówi NIC o tym czy związki homoseksualne są złe czy dobre. Dowolna interpretacja Pisma Świętego otwiera furtkę do grzechu i niewiary. Jeśli tylko Pan Bóg by zechciał, wierzę że stworzyłby świat i w sekundę, ale dlaczego mam twierdzić że to zrobił w sekundę czy przez miliardy lat skoro jest napisane dokładnie w jakim czasie.

Bóg jest ograniczony ludzkimi miarami długości czasu?


Nie nie jest, ja może zadam inne pytanie. Czy twoim zdaniem Bóg jest ograniczony prawami fizyki, chemii, matematyki?
Skoro potrzebujesz teorii naukowych które udowodnią Ci i opowiedzą jak został stworzony świat, jak jesteś w stanie naukowo potwierdzić to:

Marka 16:19
A gdy Pan Jezus to do nich powiedział, został wzięty w górę do nieba i usiadł po prawicy Boga.


Czy twoim zdaniem jest to niedorzeczne, wszak Pan Jezus zaprzeczył prawom grawitacji!

Ewolucjonizm pozostaje teorią dziurawą jak ser, to prawda. Ale to przynajmniej teoria naukowa i próbuje racjonalnym językiem - nie językiem wiary - tłumaczyć skąd się wszystko wzięło. Inną rzeczą jest to, że ewolucjonizm wcale nie wyklucza kreacjonizmu. Wielki Wybuch, wykształcenie się w człekokształtnej małpie czegoś takiego jak sumienie... Przecież to mogą być miejsca w historii świata, w których bezpośrednio zaznaczył swoją wolę bezpośrednią interwencją Stwórca. Elementy kreacjonizmu w ewolucji Wszechświata.


No tak, przecież każda teoria naukowa, ludzi którzy mylili się tysiące razy jest lepsza od nieomylnej za jaką ją niektórzy mają Biblii. :?:
Ewolucja jest procesem ciągłym więc może kiedyś u innych zwierząt też wykształci się sumienie, wolna wola i świadomość?

Może mała poprawka do i tak rozwijanego tematu po za tematem:-) Bóg nie nagina prawe fizyki, chemii, biologii i itd, On je stworzył. Skoro stworzył to wie jak je używać, nie prawdaz?
Dosyć często następuje pewne nieporozumienie w kwestii dosłowne interpretacji. Jakiś czas temu czytałem dokument na temat eschatologii wydany przez Synod. Jest w nim mowa o różnych tekstach i stylach Pisma Św, które w różny sposób należy rozumieć. Jest w nim symbolika, typologia, historia i itd. Zatem dosłownie rozumie się takie teksty, które używają znaczenia dosłownie. Natomiast Synod wiele razy podkreśla, że wymaga trzymania się takiej wykładni przede wszystkim od tych którzy zajmują się nauczaniem Słowa w Kościele, natomiast wierni mają pewna wolność.

Sent from my HTC Sensation Z710e using Tapatalk 2
Avatar użytkownika
Aleksander
 
Posty: 1655
Dołączył(a): Cz sie 19, 2010 09:30
wyznanie: Luteranin
dyplomy: 3
  

Re: Granice wysokokościelności

Postprzez lupus » Cz kwi 11, 2013 10:30

Jeśli reformę Kościoła rozumieć tak jak liberalni, czyli dostosowanie się do świata, to pewne dosłowna lektura Biblii stoi w sprzeczności z tak pojętą reformą. Dlatego liberalni posługują się np. metodą historyczno-krytyczną, czyniąc z niej narzędzie relatywizmu kulturowego. Jeśli jednak Kościół jest reformowany w oparciu o Słowo Boże, to takiej sprzeczności nie ma. Reforma to nie dostosowanie Kościoła do świata, ale kształtowanie Kościoła według Słowa Bożego. Dlaczego XVI-wieczni reformatorzy odrzucili Mszę jako ofiarę, kult obrazów i świętych, teologię usprawiedliwienia jako nagrody za ludzkie uczynki itp.? Bo w Biblii znaleźli coś innego. Swoją teologię wywiedli wic z Biblii, a nie z Platona, Arystotelesa, czy zainspirowanych nimi nauk ówczesnych humanistów i papistów.

Kiedy świat uzna, że diabeł jest bogiem, my też mamy to zrobić?


Kiedy mnie się właśnie problem zdaje nieco bardziej skomplikowany i może właśnie stąd mam trudności z jego precyzyjnym sformułowaniem, nie mówiąc już o tym, że jeszcze nie do końca poprawnie stosuję terminologię.
Ja absolutnie nie zaliczam się do zwolenników kulturowego relatywizmu i szczerze powiem, że przerażają mnie niektóre co bardziej spektakularne pomysły liberalnych teologów. Mam jednak wrażenie, że jestem bardziej liberalny niż na przykład nurt tradycji katolickiej, i to ten uznany, a nie np. lefebryści czy sedewakantyści, od których zawsze byłem odległy - nawet z "oficjalnymi" tzw. potocznie tradsami nie zawsze jest/było mi po drodze (o czym nieco jeszcze powiem poniżej). Myślę też, że jestem bardziej liberalny niż niektóre Kościoły staroluterańskie.
Moim zdaniem bowiem nie zawsze jest tak, że na skreślenie zasługuje sama metoda. Trzeba wiedzieć, jak korzystać z metod i nie zawsze metoda krytyczno-historyczna czy alegoryczna musi prowadzić do jakichś ekstremalnych wniosków, a może pogłębić i wzbogacić nasze rozumienie Słowa. Cały ambaras polega na tym, że trzeba wiedzieć, kiedy powiedzieć "basta" i odrzucić poglądy głoszące np. że Bóg jest symbolem lub że Biblia jest omylna (przy czym uwaga, nie znaczy to, że dopuszczam wyłącznie jej dosłowną interpretację). Natomiast to, że ludzie dochodzą do kretyńskich wniosków niekoniecznie jest winą metod per se, tak jak to, że można np. dźgnąć kogoś nożem do chleba nie powinno pociągać za sobą zakazu stosowania go w kuchni.
Mam jednak wrażenie, że nurty tradycyjne nieco "fetyszyzują" pewne rzeczy. W nurcie tradycji katolickiej b. mnie na przykład denerwował taki źle pojęty elitaryzm, który kazał nazywać "stolikiem" posoborowy ołtarz, otwarcie wyśmiewać się z Novus Ordo Missae itd. i przede wszystkim dlatego nie do końca było mi z nim po drodze. Bo, żeby było jasne, duchowość oazowa (śpiewy z gitarkami, odprawianie mszy na górskich kamieniach i tego typu rzeczy) czy Ruch Odnowy w Duchu Świętym zupełnie mnie nie przekonują i do mnie nie trafiają, daleki jestem jednak od uznawania, że nie można za ich pomocą odnaleźć Jezusa. Dlatego nigdy nie byłem z tych, co płaczą po Trydencie, a zawsze uważałem, gdy jeszcze obracałem się w tych środowiskach, że należy dążyć do dania wiernym wyboru i ideałem byłoby odprawiać obydwa ryty w każdej parafii, ale nie bawić się w wartościowanie dróg do Boga (tak zresztą wynikało z oficjalnych dokumentów Vaticanum II, ale zostało zupełnie zdegenerowane przez Pawła VI, w moim odczuciu jednego z najgorszych papieży w XX w.).
Teraz mam dość mieszane uczucia, gdy czytam, że np. Synod Wisconsin (nie wiem jak Missouri, jeśli ktoś wie, będę wdzięczny za oświecenie mnie) np. odmawia komunii tym, co zgadzają się na ordynację kobiet (jakby co, powtarzam, że ja się nie zgadzam - to tylko przykład). Ja zasadniczo rozumiem i pochwalam zasadę zamkniętej komunii w tej mierze, że np. dziwi mnie interkomunia KEA z KER w Polsce - przecież to są zasadnicze różnice w doktrynie eucharystycznej, już do katolicyzmu jest chyba luteranom w tej kwestii bliżej niż do kalwinizmu, ale z drugiej strony dziwi mnie także odmawianie komunii na przykład komuś, kto tak samo wierzy w realną obecność Chrystusa w Sakramencie i również wyznaje naukę luterańską, "tylko" dlatego, że popiera ordynację kobiet. Rozumiem, że ta kwestia jest bardzo istotna, ale jednak do pewnego stopnia wypływa ona z indywidualnej wrażliwości i chyba jednak nie jest ważniejsza niż Wieczerza Pańska? Stąd właśnie moje pierwotne pytanie, do jakiego stopnia mogą się różnić między sobą Kościoły staroluterańskie, by wciąż być za takowe uważane? (Mam nadzieję, że tym razem precyzyjniej oddałem, o co mi chodzi :wink: ).
lupus
 
Posty: 39
Dołączył(a): Pn kwi 08, 2013 21:04
wyznanie: KEA
  

Re: Granice wysokokościelności

Postprzez Jonah » Cz kwi 11, 2013 12:12

Właściwie w wielu punktach mógłbym przyznać ci rację. Metody trzeba stosować ostrożnie, krytycznie i rozsądnie. Trzeba wszakże pamiętać, iż bywały wymyślane nie w celach naukowych, ale ideologicznych, stąd ich stosowanie może mieć wpływ na rezultaty. Niemniej o ile owym rezultatem nie jest podważanie orędzia biblijnego, ale jego pełniejsze rozumienie, można się nią posługiwać. Ale to moja osobista opinia.
Dziś niektórzy starają się restaurować alegorezę w odniesieniu do Biblii. Jak mam mieszane uczucia w stosnku do tego sposobu czytania Biblii. Z jednej strony alegorezą posługuje sią np. Paweł z Tarsu, z drugiej jednak strony jej nadużywanie czyni z Biblii jakiś tekst gnostyczny, który pojąć mogą jedynie jacyś wybrańcy. Tymczasem Słowo Boże jest skierowane do wszystkich. W Kościele nie ma podziału na jakichś pneumatyków i hylików. By zwrócić Biblię Ludowi Bożemu Refromatorzy musieli nie tylko ją przełożyć i wydrukować, ale i przypomnieć, że właściwym sensem Biblii jest sens literalny i historyczny. I stopniowo taki punkt widzenia zdominował nauki biblijne. Przecież współcześni egzegeci rzymskokatoliccy też za tym poszli.

Co do liturgii, ta która jest obecnie w KEA mi się podoba. Choć nie miałbym nic przeciwko np. używaniu alby i stuły przez celebransów. Podoba mi się też liturgia LCMS, choć tutaj trochę razi okadzanie krucyfiksu (można sobie obejrzeć w Internecie). A także ...liturgia neokatechumenlna w KRK (ale to znowu moje osobiste zdanie). Z kolei przedstawienia charyzmatyczne nigdy mnie nie pociągały.
Nie słyszałem też, aby ktokowiek w KEA posługiwał się jakąś sekciarską nowomową.

Co do różnic w ujęciu Wieczerzy Pańskiej pomiędzy luteranami a reformowanymi i możliwości wspólnoty Stołu między nimi warto zapoznać się z Konkordią Leuenberską (której zresztą co bardziej konserwatywne Kościoły luterańskie nie uznają).
Na marginesie, osobiście słyszałem czy czytałem gdzieś wypowiedź jakiejś reformowanej pastorki, która twierdziła, że luterańska teologia Wieczerzy Pańskiej jest jej bliższa niż kalwińska :D . Po Konkordii jest to możliwe.

KEA, do ktorego zdaje się chciałbyś konwertować, nie jest Kościołem ultra-konserwatywnym, ale umiarkowanie konserwatywnym. Dopuszcza więc w pewnych sprawach zróżnicowanie poglądów.
Jonah
 
Posty: 746
Dołączył(a): So mar 03, 2012 01:09
wyznanie: chrześcijanin (KE-A)
dyplomy: 1
  

Re: Granice wysokokościelności

Postprzez lupus » Cz kwi 11, 2013 13:17

W średniowieczu i to jeszcze przed rozkwitem scholastyki, której nie lubię, ułożono taki dwuwiersz o sensach Biblii, który wydaje mi się b. sensowny, tłumaczenie moje własne:

Littera gesta docet, quid credas allegoria,
Moralis quod agas, quo tendas anagogia.

"Sens dosłowny poucza o tym, co się wydarzyło, alegoryczny o tym, w co powinieneś wierzyć, sens moralny o tym, co powinieneś czynić, a anagogiczny o tym, gdzie powinieneś podążać." [Tzn. podążać w sensie duchowym i eschatologicznym - poucza o rzeczach ostatecznych]. Oczywiście, sprawą otwartą jest, które wersety posiadają jakie sensy, ale dałoby się na pewno znaleźć takie, które posiadałyby ich trzy lub cztery. Nie chodzi przy tym o robienie z Biblii księgi ezoterycznej, bo to wszystko nie służy tworzeniu barier między wiernymi a Słowem, ale otwarciu się na głębię Objawienia. Osobiście jednak uważam, że na płaszczyźnie intelektualnej powinna istnieć swoboda refleksji, a Ducha Świętego należy prosić o to, by konkluzje były zgodne z prawdami wiary i służyły jej umocnieniu i pogłębieniu. Powtórzę jak refren swoje pytanie, czy wyznając taki pogląd mógłbym się uważać za staroluteranina?
Co do liturgii, mnie osobiście okadzanie krzyża nie razi w najmniejszym stopniu (wynika to pewnie z mojej dotychczasowej drogi i jest kolejną kwestią indywidualnej wrażliwości), jedyne natomiast co mnie raziło na wcześniejszym etapie poszukiwań to to, że w KEA jest tendencja do rzadkiego udzielania Eucharystii i nawet martwiłem się, że to jakaś kwestia teologiczna, ale "na szczęście" to tylko nieco niefortunny usus (który jednak nie przestaje mnie w pewnym sensie "szokować", choć w moim mieście Eucharystia jest w każdą niedzielę, nawet na kilku nabożeństwach, a w tygodniu, szczerze mówiąc, nie wiem, więc nie jest to jakiś wielki problem). Konkordii Leuenberskiej jeszcze nie czytałem, bo wciąż przyswajam (kolejny raz) księgi wyznaniowe.
Wiem, że KEA jest kościołem umiarkowanie konserwatywnym i cieszę się nawet z tej umiarkowanej dozy konserwatyzmu, choć pewnie bardziej odpowiadałaby mi większa doza tradycjonalizmu (choć z drugiej strony nie wiem czy dobrze czułbym się w Wisconsin). W pewnym sensie mój postulat o daniu wolnego wyboru wiernym, który miałem w KRK pozostaje w mocy także i teraz. Bardzo chciałbym, żeby np. w każdej parafii czy choćby diecezji była wielka msza, na równi z bardziej liberalnymi poglądami czy nawet nabożeństwami odprawianymi przez goszczące u nas pastorki ze Szwecji. Chodzi mi tu o to, by każdy wierny, niezależnie od tego czy jest osławionym "kadzidlarzem" czy pietystą miał możliwość podążania swoją ścieżką do Boga, bo w dobie obecnego kryzysu lepiej poszukiwać tego, co łączy, miast spierać się o formy kultu. Może rozwiązaniem byłoby coś na kształt szwedzkiej prowincji misyjnej?
P.S. Mam nadzieję, że Was nie rażą takie wypowiedzi, bo w sumie są to dywagacje kogoś, kto dopiero zaczyna poznawać KEA.
lupus
 
Posty: 39
Dołączył(a): Pn kwi 08, 2013 21:04
wyznanie: KEA
  

Re: Granice wysokokościelności

Postprzez Jonah » Cz kwi 11, 2013 13:56

Wierszym, skądinąd mi znany, jest tylko mnemotechnicznym skrótem tego, co działo się w egzegezie Pisma Św. od Filona i Orygenesa. To przecie w Aleksandrii zaczęto wyobrębniać poziomy odczytania tekstu relatywnie do platońskich planów duszy. Protestancka i współczesna rzymskokatolicka biblistyka jest bliższa szkole antiocheńskiej. Nie znaczy to chyba, że skoro ktoś pragnie doszukiwać się prywatnie jakichś sensów duchowych, to od razu przestaje być ewangelikem. Toż ewagelikiem pozostawał, mimo nakładanych na niego zakazów produkowania dzieł, taki gnostyczny pisarz jak J. Boehme.

Zrealizowanie takiego Kościoła dla wszystkich, o którym piszesz, byłoby trudne choćby ze względów praktycznych. W parafiach jest często jeden ksiądz i odbywa się jedno nabożeństwo niedzielne. Nie ma potrzeby, by było więcej.

Wyczuwam w twoich wpisach trochę taką mentalność "rzymską" - czyli legalistyczną. Wyraża się ona właśnie w pytaniach: w co muszę czy powinienem wierzyć, żeby być tym, czy tamtym. To mentalność, która chce wszystko ująć w jasne przepisy, wypowiedzieć się we wszystkich najdrobniejszych sprawach, zdogmatyzować jak najwięcej wierzeń. A potem wszystko to nałożyć na ramiona wiernych, którzy i tak większości z tego nie rozumieją. Myślę, że do takich dążeń stosują się słowa Jezusa: "Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą".
Czy nie lepiej zapytać się siebie: w co wierzę? jaka jest moja wiara? I wówczas rozpoznać swoją tożsamość. Jeśli wyznajesz 5 sola, to już chyba jesteś ewangelikiem. A akt konwersji to tylko potwierdzenie twojej wiary.
Jonah
 
Posty: 746
Dołączył(a): So mar 03, 2012 01:09
wyznanie: chrześcijanin (KE-A)
dyplomy: 1
  

Re: Granice wysokokościelności

Postprzez lupus » Cz kwi 11, 2013 21:33

Jonah napisał(a):Zrealizowanie takiego Kościoła dla wszystkich, o którym piszesz, byłoby trudne choćby ze względów praktycznych. W parafiach jest często jeden ksiądz i odbywa się jedno nabożeństwo niedzielne. Nie ma potrzeby, by było więcej.


Oczywiście, niestety nigdzie już raczej nie jest możliwy powrót do tradycji na jakąś wielką skalę, ale marzenia można snuć i mieć jakiś cel, do którego się dąży. Poza tym w głównych ośrodkach diecezjalnych może udałoby się tę wielką mszę jakoś zorganizować, jeśli już nie w małych parafiach...

Jonah napisał(a):Wyczuwam w twoich wpisach trochę taką mentalność "rzymską" - czyli legalistyczną. Wyraża się ona właśnie w pytaniach: w co muszę czy powinienem wierzyć, żeby być tym, czy tamtym. To mentalność, która chce wszystko ująć w jasne przepisy, wypowiedzieć się we wszystkich najdrobniejszych sprawach, zdogmatyzować jak najwięcej wierzeń. A potem wszystko to nałożyć na ramiona wiernych, którzy i tak większości z tego nie rozumieją. Myślę, że do takich dążeń stosują się słowa Jezusa: "Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą".
Czy nie lepiej zapytać się siebie: w co wierzę? jaka jest moja wiara? I wówczas rozpoznać swoją tożsamość. Jeśli wyznajesz 5 sola, to już chyba jesteś ewangelikiem. A akt konwersji to tylko potwierdzenie twojej wiary.


A, oczywiście, że siłą rzeczy jeszcze myślę po rzymsku i dziwne byłoby, gdyby było inaczej, choć w sumie na konwersję będę się decydował właśnie po to, by ten buchalteryjno-legalistyczny gorset zrzucić, ale to nie znaczy, że od razu przyzwyczaję się do tej wolności. (W 5 "sola" wierzę :) ). Chociaż akurat ten problem ma też inne oblicze, bo jednak w kwestiach dotyczących unii kościelnych Kościołów staroluterańskich dostrzegam nieco analogiczne myślenie. Dlatego wyjściowym problemem było dla mnie to, jakie jest formalne (w sensie, czy możliwe jest zawarcie unii) pole manewru dla staroluteran. Gdzieś musi przebiegać granica, poza którą o unii już nie będzie można mówić, i o to, nieco pewnie zawile, cały czas mi chodzi. Przy czym, oczywiście, zdaję sobię sprawę, że może ona przebiegać gdzie indziej dla Missouri, gdzie indziej dla Wisconsin i gdzie indziej dla SELK.

Z innej beczki: czy jakiś życzliwy administrator mógłby zmienić tytuł tego wątku na "Granice staroluteranizmu", bo obecny jest całkowicie mylący? :wink:
lupus
 
Posty: 39
Dołączył(a): Pn kwi 08, 2013 21:04
wyznanie: KEA
  

Re: Granice wysokokościelności

Postprzez Jonah » Pt kwi 12, 2013 13:44

Warto w związku z tym zerknąć na facebookową stronę "Staroluteranie", gdzie można znaleźć "Staroluterański dekalog", który jest próbą syntetecznego ujęcia staroluterańskiego programu. Można to też znaleźć gdzieś na forum.
Jonah
 
Posty: 746
Dołączył(a): So mar 03, 2012 01:09
wyznanie: chrześcijanin (KE-A)
dyplomy: 1
  

Re: Granice wysokokościelności

Postprzez lupus » Pt kwi 12, 2013 15:40

O, bardzo dziękuję - znalazłem i pozwolę sobie tu wkleić, gdyby czytał ten wątek ktoś z podobnymi pytaniami jak moje. Notabene, na podstawie tego tekstu można spokojnie uznać moje poglądy za staroluterańskie.



1.Podstawą wiary dla staroluteran jest nauka Pisma Świętego (które jest natchnionym Słowem Bożym) i jej wykład zawarty w Księgach Symbolicznych i 3 wyznaniach starożytnego Kościoła.
2.W naszym spojrzeniu na człowieka musi dominować nauka, że każdy z nas będąc grzesznym człowiekiem, powołany jest do usprawiedliwienia z łaski przez wiarę.
3.Widząc w każdym grzesznym człowieku dziecko Boże, odrzucamy grzech, według zasady: Kościół jest dla wszystkich, ale nie dla wszystkiego. Przeciwstawiamy się więc uznaniu przez Kościoły poszczególnych potępionych przez Biblię zachowań – takich jak np. praktyki homoseksualne, ale także pijaństwo, rozpusta, jednocześnie zachowując szacunek do ludzi, którzy także są dziećmi Bożymi i za których także Chrystus umarł.
4.Pragniemy odrzucić zarówno suchą ortodoksję będącą pozbawionym praktycznego odniesienia systematyzacją wiarą, jak też i neo-pietyzm odrzucający wartość nauki Kościoła i jego istotę opierającą się na zwiastowaniu Słowa i sprawowaniu sakramentów.
5.Pragniemy jednak nawiązać do pierwotnego, luterańskiego pietyzmu, który był wołaniem o Kościół żywy i świadomy. Ta żywa i świadoma wiara powinna odbywać się zarówno poprzez lekturę Pisma Świętego i przyjmowanie daru łaski w Wieczerzy Pańskiej, jak też i przez służbę miłości względem bliźniego, a więc szeroko rozumianą diakonię.
6.Jako staroluteranie powinniśmy szanować Kościół do którego należymy tak długo jak pozostaje on kościołem luterańskim. Powinniśmy modlić się o władze, o naszych duszpasterzy, angażować się w życie zboru i Kościoła. Pogłębiać swoją wiarę, swoją wiedzę po to aby przyniosło to pożytek Kościołowi.
7.Dziedzictwo liturgiczne luteranizmu przyjmujemy jako szerokie i różnorodne. Zarówno w wymiarze porządku liturgicznego jak i używanych szat, uznając za pełnoprawne szaty używane od XVI wieku, przez okres racjonalizmu, aż do XX-wiecznego przebudzenia liturgicznego. Opowiadamy się jednak zdecydowanie za Wieczerzą Pańską podczas każdego niedzielnego nabożeństwa.
8.Zgodnie z Pismem Świętym uważamy, że ustanowiona – ordynowana służba Słowa Bożego powinna być sprawowana tylko przez mężczyzn. Kościół jednak powinien opierać się na współpracy mężczyzn i kobiet, dlatego ważna jest służba kobiet chociażby na polu katechetycznym, diakonijnym jak też i we władzach parafii czy Kościoła.
9.Pragniemy być społecznością wiary, wzajemnie się budować i składać dobre świadectwo. Nie możemy przeto tolerować fundamentalizmu, który nie liczy się z przykazaniem miłości bliźniego.
10.Pragniemy także nie mieszać tego co ludzkie, z nauką Chrystusa przekazaną nam przez Apostołów. Odrzucamy więc politycznie inspirowaną teologię, jak też i narzucanie innym określonej wizji politycznej, skupiając się na tym co dla nas chrześcijan najważniejsze, a więc na zbawieniu i zwiastowaniu Ewangelii.
lupus
 
Posty: 39
Dołączył(a): Pn kwi 08, 2013 21:04
wyznanie: KEA
  

Re: Granice wysokokościelności

Postprzez Elżbieta » Pt kwi 12, 2013 18:20

Bardzo ciekawe, co tu napisałeś :) , mam nadzieję, że wszyscy to dokładnie przestudiują :P
Avatar użytkownika
Elżbieta
Moderator
 
Posty: 3699
Obrazki: 46
Dołączył(a): N mar 21, 2010 00:27
Lokalizacja: Legnica
wyznanie: ewangelicko-augsburskie
  

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Luteranizm wysokokościelny

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości

cron