A oto co napisał pewien pastor Zielonoświątkowców - " czy Bóg bierze łapówki"
Nagminność korupcji i duży stopień społecznego przyzwolenia na te praktyki sprawiły, że nawet w sferze duchowej, religijnej, powszechnie akceptuje się pewne zwyczaje czy nauki, które w istocie rzeczy mają korupcyjny charakter.
Zanim przejdziemy do konkretnego przykładu spójrzmy raz jeszcze na relacje lekarz — pacjent. Wyobraźmy sobie dwóch ludzi w podobnym wieku i o podobnym stanie zdrowia, jednakowo ciężko poszkodowanych w wypadku, którzy trafili do tego samego szpitala pod opiekę tego samego skorumpowanego lekarza [2]. Różnica między nimi polegała jedynie na tym, że jeden z nich był bogaty i miał liczną i zasobną rodzinę, a drugi był biedny i samotny. Oczywiście rodzina tego pierwszego odpowiednio zmotywowała lekarza do szczególnej opieki nad ich bliskim, toteż zaraz znalazł się on w osobnej pojedynczej sali, dostał najlepsze leki, pielęgniarki wręcz nie wychodziły z jego pokoju, operację wyznaczono na pierwszy możliwy termin oraz zapewniono znakomitą rehabilitację pooperacyjną. Jednym słowem po kilku tygodniach intensywnego leczenia nasz pierwszy chory był już zdrów jak ryba. Drugi pacjent, ten biedny z ogólnej sali, niestety zmarł — z przyczyn oczywiście jak najbardziej obiektywnych: braku leków, przeciążenia personelu, wyczerpania się limitu zakontraktowanych z NFZ świadczeń leczniczych itd. itp. A tak naprawdę dlatego, że lekarz nie dostał kasy.
Co pomyślelibyśmy słuchając takiej historii? Jak skomentowalibyśmy taką postawę? Na jakim poziomie moralnym znalazłby się w naszej ocenie taki lekarz? Wydaje się, że najbardziej odpowiednie byłyby tu słowa tytułu pewnego przeboju z lat 80.: „Mniej niż zero”.
Dopiero teraz jesteśmy gotowi do oceny podobnego przykładu, który jednak dotyczy zupełnie innej sfery — duchowej, powszechnie w naszym kraju akceptowanych wierzeń. Wyobraźmy sobie dwóch ludzi w tym samym wieku, o podobnych skłonnościach i upodobaniach oraz prowadzących taki sam styl życia. Obydwaj umarli. Nie byli na tyle święci, aby po śmierci dostać się do nieba, ani na tyle grzeszni, aby pójść do piekła. Każdy z nich znalazł się w czyśćcu z podobnym wyrokiem, powiedzmy 1000 lat mąk czyśćcowych. Różnica między nimi polegała jedynie na tym, że jeden z nich był bogaty i miał liczną i zasobną rodzinę, a drugi był biedny i samotny. I tak, dzięki sowicie opłaconym tu na ziemi licznym modlitwom za duszę tego pierwszego, powiedzmy, że już po 10 latach Pan Bóg zlitował się nad, uwolnił od dalszych mąk i przyjął do raju w niebie. Drugi grzesznik, którego nikt nie wspominał w modlitwach, musi dalej cierpieć przez 990 lat, próżno oczekując Pańskiego zmiłowania.
Gdyby powyższy opis był prawdziwy, w jakim świetle stawiałby Boga? Czyż nie takim samym, jak tego skorumpowanego lekarza? Gdyby ten obraz był prawdziwy, osobiście nie chciałbym mieć nic do czynienia z taki Bogiem. Dość mam korupcji na ziemi, bym musiał ją jeszcze znosić w niebie.