Ja sugeruję rozpoczęcie od Ewangelii Jana ,ewentualnie od Dziejów.Ale co ważne ,Pismo się studiuje,nie czyta,czyli tak:
Trzeba się wyciszyć,krótka modlitwa i zacząć czytać.I zaczną się dziać różne dziwne rzeczy.To diabeł będzie chciał przeszkodzić we wzroście duchowym.Ale jest też tak że słowo Boże jest jak miecz obosieczny który nam ukazuje naszą grzeszną naturę i jak daleko jesteśmy od Boga ,ale nie dlatego by nas pogrążyć ,ale by wskazać drogę wyjścia
.Bo przecież Jezus umarł za mój grzech,umarł za każdy grzech tego świata,aby grzesznika na powrót pojednać z Bogiem.Pragnieniem Jezusa jest by każdy człowiek był zbawiony.
Ważna jest też modlitwa.Bo tak naprawdę sami nic nie możemy.To co mamy to wszystko mamy od naszego stwórcy.A najprostsza modlitwa to może być takie "hagaw" mamrotanie w cykl wdechu i wydechu:
1Jezu ufam Ci
2.Jezu pomóż mi
3.Jezu naucz modlić się
4.Boże pomóż mi.
Albo leżąc wygodnie oddychasz,oddychasz,oddychasz,oddech jest spokojny,wydłużony i wyobrażasz sobie że powietrze to jest światło,niebiańskie światło,albo że jest to miłość Boża i że to światło ,czy ta miłość podczas wdechu przenika każdą komórkę twego ciała,twojego jestestwa,każdy atom i go zmienia,zmienia na Bożą chwałę.Każda ciemność zostaje zlikwidowana,tzn. przeniknięta światłem.
A wydychając wyobrażasz sobie że tą miłością obdarzasz
cały świat.
I zauważysz że się zmieniasz.Ale musisz się wpierw zastanowić czy chcesz się zmieniać .Nie żeby to było nieprzyjemne,wręcz przeciwnie -ale nasz przeciwnik , diabeł wystosuje swoje najcięższe działa,bo wie że to jest ostatni moment na jego korzystny wynik..
I będzie Cię oskarżał o wszystko co w życiu złego zrobiłaś.
Ale to wszystko,wiem że się powtarzam,Jezus przybił moje grzechy na krzyżu.Podaję moją stronę gdzie zamieściłem odnośniki do kazań księży którzy,ja to wiem,są tak naprawdę sługami Bozymi
http://wiara1234.blog.interia.pl/I zapewniam Cię że nie będzie miło.Ale też Jezusowi nie było miło jak umierał.
Ogień miłości Bożej boli ,boli "przepalanie" całej grzesznej natury ale Bóg jest niesamowity-nie podda człowieka próbie większej niż by ten człowiek mógł znieść.A to ile chcemy się jemu poddać to jest nasza suwerenna decyzja-tak to we swojej wspaniałomyślności postanowił.
Ale będziesz szczęsliwa Jezusem.I nie ma większego dobra na tej ziemi,nie ma.
A po śmierci wieczny sabat,przebywanie w chwale Bożej,po wsze czasy.To jest niesamowite.
I niesamowite jest to że tak naprawdę kim jesteśmy-trawą na wietrze?????.