przez Herbert » N wrz 27, 2015 20:35
No ale to na pewno byl wyjatek. Moze na samym poczatku (ruch istnieje w Polsce od 1975 r.) byl jeszcze jakis luzik, potem jednak (z obawy przed kasacja ze strony biskupow) byli bardzo ostrozni i coraz czesciej podkreslili swoja (choc watpliwa) katolickosc. Ja bylem jedynym nie-katolikiem w grupie, mnie wtedy dopuscili nawet do komunii - ale na zasadzie wyjatku, bo zona katoliczka. Sami jednak nigdy nie przejeliby komunii u ewangelikow.
Musze powiedziec, ze dla mnie, po dluzszym okresie niewiary (choc do 17 roku zycia bylem gorliwym ewangelikiem - jeszcze w NRD) i potem roznych doswiadzen z religiami wschodnimi (krysznowcy, buddyzm zen) poczatkowe katechezy i pierwsze lata w neokatechumenacie byly dla mnie ogromnym przebudzeniem, po raz pierwszy naprawde zrozumialem ze jestem gresznikiem (Dz 2, 23) i potrzebuje Jezusa, ktorego przyjalem bez zastrzezen do mojego serca. Co inni mysleli o mnie i jaka byla sytuacja koscielna (wyznaniowa), to mnie wtedy wcale nie obchodzilo. Razem z przyjaciolmi (Jesus Freaks, eks-hipisi) po prostu cieszylismy sie zbawieniem z darmowej laski. Dopiero pozniej bylo coraz wiecej "tak, ale...", wiec w koncu zrezygnowalem (dopiero po 9 latach!). Potem bardzo dlugo nie moglem znalezc sobie miejsca w zadnym kosciele (choc odwiedzilem wielu wyznan), nawet jakos zrobilem sie letni i machnalem reka na to wszystko - jednak wierzyc w Boga nie przestalem. Do "mojego" kosciola ewangelickiego wrocilem dopiero po wielu latach, po prostu bylem ostrozny, zanim znow sie z kims wiaze (bo dla mnie uczestnictwo w komunii oznacza pewna lojalnosc). Balem sie rozczarowania, i dalej sie czasem boje, ale ufam Panu, ze mnie zawsze dobrze prowadzi. Ps 32,8 - to moj werset konfirmacyny z 1969 r.).