Rzymski papież nie powiedział w zasadzie nic niezwykłego. No ale media zawsze zrobią z igły widły. Wypowiedział się w duchu uniwersalizmu zbawczego: „krew Chrystusa odkupiła nas wszystkich!”, czyli Bóg pragnie zbawienia wszystkich ludzi, także ateistów, „i wszyscy mamy obowiązek czynienia dobra”. Skąd wynika ten obowiązek? Wedle papieża zasadza się na tym, że „Pan stworzył nas na swoje podobieństwo, jesteśmy obrazem Boga, On czyni dobro i każdy z nas ma przykazanie w sercu czynić dobro i nie czynić zła". Rzymscy katolicy wierzą, że to czynienie dobra jest możliwe, bo wskutek grzechu pierworodnego człowiek utracił jedynie łaskę uświęcającą (dary nadprzyrodzone), ale nie możności poznania i czynienia dobra, co należy do jego natury, choć rozum uległ zaciemnieniu, a wola osłabła. Może on nadal więc rozpoznać w oparciu o rozum naturalny, co jest dobre, i skierować swoją wolę ku owemu dobru. Niektórzy mówili nawet, że każdy człowiek ma łaskę wystarczającą, by poznane dobro czynić. I to zobowiązuje go do postępowania zgodnie z tym poznaniem. Czy na tej podstawie może być zbawiony, to inna sprawa.
Już dawno zastanawiano się, czy sprawiedliwi przed Chrystusem, jeśli postępują zgodnie z sumieniem, które pozwala im rozpoznać dobro, mogą dostąpić zbawienia. Wielu odpowiadał, że tak. Już np. w II w. apologeta Justyn pisał: „Pouczono nas, że Chrystus to pierworodny Syn Boży i równocześnie Słowo, w którym uczestniczy cały ród ludzki. Otóż ci, co prowadzili życie ze Słowem zgodne, są chrześcijanami,
nawet jeśli uchodzili za ateistów, jak na przykład wśród Greków Sokrates, Heraklit i do nich podobni".
Rzymski teolog K. Rahner rozwinął tę koncepcję „anonimowego chrześcijaństwa” w kontekście czasów współczesnych. Jego zdaniem, i dziś człowiek, który bez własnej winy, nie należy do widzialnego Kościoła, nie wyznaje wiary w Chrystusa, a nawet uważa się za ateistę, może być zbawiony, o ile wypełnia nakaz miłości bliźniego.
[Tu można sobie poczytać więcej:
http://gu.us.edu.pl/node/222061]
Te poglądy jednak dotyczą na ogół tych, którzy postępowali sprawiedliwie, mimo że nie znali Chrystusa. Natomiast nie tych, którzy poznawszy Ewangelię, aktywnie odrzucili Chrystusa jako Pana i Zbawiciela. I tutaj wypowiedź rzymskiego papieża może być nadinterpretowana. Dlatego słusznie pojawiła się korekta.
Co do nieomylności, sprawa jest niejasna i nawet rzymscy teologowie nie bardzo wiedzą, które wypowiedzi ich papieża są nieomylne. Na ogół przyjmuje się, że największy stopień nieomylności dotyczy wypowiedzi ex cathedra, czyli „sprawując urząd pasterza i nauczyciela wszystkich wiernych, swą najwyższą apostolską władzą określa zobowiązującą cały Kościół naukę w sprawach wiary i moralności”. Zalicza się tu głównie te poprzedzane formułą: „ogłaszamy, orzekamy i określamy”. Są jednak i tacy, którzy innym wypowiedziom przypisują walor nieomylności. Tak naprawdę nie ma zgody, co do tego, kiedy rzymski papież wypowiada się ex cathedra. Niemniej rzeczona wypowiedź nie ma znamion dogmatycznego nauczania w sprawach wiary i moralności. Nawet jeśli prasa nadaje jej otoczkę niesamowitości.