Dla wyjaśnienia: użyłem formy "bezczelnego osądzania", dla zobrazowania tego, co myślę o "bezczelnym osądzaniu" mojego interlokutora. (Wybacz mi Tomaszu, ze tak ostro napisałem, ale sądzę, że inaczej skomplik by nie zrozumiał).
Nie skomentuje.
jestem zdecydowanie zsypowym chrześcijaninem, i dlatego tu jest moje miejsce. Nie mieszczę się bowiem w żadne "chrześcijańskie ramki", które mi dotychczas proponowano. Ale czy to dobrze, czy źle? To niech Bóg już osądzi...
Rozumiem, że teraz wszyscy mają powiedzieć "wooow ale super, taki rebeliant, nikt go nie rozumie wiec musi być blisko prawdy".
Obawiam się, że efekt będzie odwrotny, mam nadzieje ze sie myle ale pycha do Ciebie przemawia - Bóg założył jeden Kościół w nim są różne nurty - ewangelicki, prawosławny i katolicki - Tobie żaden nie odpowiada, uważaj abyś odrzucając człowieka, przez przypadek nie odrzucił samego Boga.
PS. Życze Ci abyś miał więcej pokory i zamiast odwoływać się do Bożego sądu przyjął Słowa Pana Jezusa:
"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który Mnie posłał, ma życie wieczne i
nie idzie na sąd".
Również za Tomaszem proponuje wrócić do głównego wątku