przez Jonah » Śr lis 28, 2012 13:36
Co prawda wybór studiów teologicznych przez niewierzącego wydaje się absurdalny, ale jest to możliwe. Kiedyś na wykładzie pewien ksiądz opowiadał nam anegdotę. Oto z ciekawości pytał studentów I roku teologii o rację wyboru tego kierunku. Jeden z nich miał mu odpowiedzieć: bo trzeba dobrze poznać wroga.
Teologię, jak każdą inną dyscyplinę wiedzy, można opanować bez pomocy Ducha Św. Nie ma możliwości zweryfkowania, czy student teologii naprawdę wierzy, czy też udaje wierzącego dla jakiś sobie tylko wiadomych celów.
Chciałbym przytoczyć przykład księdza KRK Jeana Mesliera, żyjącego w XVII/XVIII w. we Francji. Był on przykładnym proboszczem, żyjącym ascetycznie i sumiennie wypełniającym swoje obowiązki. Za jego życia nikt nawet nie podejrzewał, że jest on w istocie ateistą i materialistą. Po jego śmierci opublikowano dzieło, które jest bezprecedensowym atakiem nie tylko na rzymski katolicyzm, ale na chrześcijaństwo w ogóle.
Co prawda, wymaga się od kandydatów aktu chrztu czy opinii proboszcza, ale nie każdy ochrzczony jest później wierzący, a opinię proboszcza można dostać dość łatwo (np. wystarczy figurować w księgach parafialnych). Bywa, że nawet seminaria KRK, które są zamknięte i gdzie z założenia istnieje jakiś nadzór duchowy, stają się przechowalnią jednostek o skłonnościach homoseksualnych czy nawet pedofilskich. Bywa tak, że osoby o takich skłonnościach wybierają kierunki studiów, które ułatwiają im kontakt z dziećmi. A takimi "zawodami" są nie tylko nauczyciel czy pedagog, ale i ksiądz.
Zapewniam, że nie zawsze studia teologiczne wybierają ludzie wierzący (w moim mieści jest instytut teologiczny, w którym studia obdywają się s systemie zaocznym; kiedy jeszcze był powszechny pobór do wojska, wielu szło na te studia, by mieć zaświadczenie do WKU) i nie zawsze księżmi zostają ludzie powołani przez Boga.