przez Grzegorz » Wt gru 24, 2019 11:54
Wybacz, że nie odpowiadam szybciej, w okresie przedświątecznym jestem zabiegany.
Marcjon to przykład dość ekstremalny - on nie tylko posługiwał się innym kanonem, ale jego teologia była podporządkowana zupełnie innej narracji. Jeżeli uznamy, że Bóg Ojciec i Stwórca świata to dwa różne byty to de facto mamy do czynienia z inną religią.
Niemniej, nawet jeśli ograniczymy się do ortodoksyjnego chrześcijaństwa to faktycznie status poszczególnych ksiąg Nowego Testamentu bywał inaczej oceniany. Autorytet czterech Ewangelii był ugruntowany już pod koniec II wieku, ale znaczenie niektórych listów apostolskich było dyskutowane aż do czasów Reformacji. Są też takie pisma jak "Didache" i wspomniany przez Ciebie "List do Laodycejczyków", które kiedyś niektórzy uwzględniali jako część Biblii, a dziś już się tego nie robi. KEA idzie w tej kwestii za większością chrześcijaństwa.
Niektórzy chrześcijanie mają podejście zero-jedynkowe: albo coś jest w Biblii i wtedy stanowi źródło wiary, albo jest poza Biblią i wtedy nie trzeba się tym przejmować. W tym kontekście stwierdzenie, że kanon składa się z tego-a-tego staje się poważnym dylematem. Wydaje mi się jednak, że nie jest to dobre podejście.
Po pierwsze, na przestrzeni dziejów różni teologowie postulowali istnienie hierarchii ksiąg biblijnych. Dla Lutra ważniejsze były te księgi, które najwięcej mówiły o Chrystusie. Orygenes wskazywał, że autorytet listów apostolskich nie może się równać z Ewangeliami. Hieronim uważał, że ksiegi Starego Testamentu spoza kanonu hebrajskiego mogą być używane w Kościele, ale nie wystarczają do ogłoszenia dogmatu.
Po drugie, to, że coś nie wchodzi w skład Pisma Świętego, nie oznacza, że nie warto tego poznać. Moim zdaniem znajomość pism ojców apostolskich (pokolenie chrześcijan do ok. 150 roku) jest bardzo pożyteczna.
W tej perspektywie ewentualna pomyłka w określeniu kanonu Nowego Testamentu nie musi być krytycznym błędem.
Spokojnych, radosnych Świąt ;)