Widzisz, jako ewangelik opieralem swoja tozsamosc na Ewangelii. To Chrystus szedl do grzesznikow, by ich nawracac: wybaczyl jawnogrzesznicy, jadal z celnikami itp. Szedl do ludzi potrzebujacych duchowego wsparcia i byl z tymi ludzmi mimo ich wad, grzechow, niedoskonalosci, niewdziecznosci. Jadal do konca z tym, ktory Go zdradzil. Niepytany nie krytykowal osoby a zapytany uswiadamial danej grzesznosc. I ja kierowalem sie ta postawa. Bylem przy drugim czlowieku wlasnie mimo jego wad. Nie chce opisywac tu swojej dzialalnosci, bo dobre uczynki sa bezimienne. Jeszcze jako doktorant udzielalem sie charytatywnie, rowniez teraz dzialam w stuttgarckiej diakonii, dobrowolnie. I nie oceniam ludzi, ich postaw. Byc moze wyszedlem z blednych przeslanek. Dla mnie wazne bylo "Badzcie milosierni tak jak Wasz Pan jest milosierny." (Lukasz 6,6). Swoja postawa na co dzien pragnalem swiadczyc przyklad dla innych, nie slowami, nie teologizowaniem, ktore zostawialem ordynowanym, ktorzy studiowali na tyle dlugo, by moc wypowiedziec sie w temacie w pelni kompetentnie. Uznaje pesymistyczny wizerunek czlowieka wg Doktora Lutra, uznajac siebie za wspolgrzesznego i winnego. Jako ze nie jestem ordynowany, nigdy nie smialem pouczac swoich bliznich niezapytany a jak dotad nikt nie prosil mnie o ustosunkowanie sie do jego postawy zyciowej. W tej kwestii po prostu nie czuje sie kompetentny. Jezeli widzicie w tym liberalizm, trudno. Ja widzialem to, co powyzej.
Co do przedstawionych przez Ciebie argumentow o zakazie nauczania przez kobiet, slusznie Cytat do przemyslenia, z ktorym nie bede dyskutowal. Przyznam, ze albo go nie znalem albo o nim zapomnialem. Pytasz o moje argumenty. I tu chce od razu zaznaczyc, ze u nas w domu (bez wzgledu, czy ze strony polskich czy niemieckich przodkow) pielegnowalo sie tradycje uczenia jezyka niemieckiego, po to, by czytac Biblie Lutra w oryginale. I w dodatku rodzinna Biblie Lutra pisana gotykiem z 1913 roku. O tym objawialo sie tradycyjne, nie poddajace sie duchowi czasu przywiazanie do oryginalu, do tekstu tlumaczenia dra Lutra. Mozecie mi wierzyc lub nie, ale ja nigdy nie mialem w reku Biblii Gdanskiej i zadnego innego jej polskiego tlumaczenia. Owszem, uczestniczylem w polskich nabozenstwach w jezyku ojczystym, na co dzien Biblia byla mi znana jako Stuttgarter Jubiläumsbibel (1913). Jezyk niemiecki ma to do siebie, ze czasownik nie okresla osoby, plciowosci osoby. Np. w jezyku polskiim powiemy: "wybral dwustu", i wiadomo, ze chodzi o mezczyzn, "wybral dwiescie" - ze chodzi o kobiety. Mam na mysli wybranie 72 w Lukaszu 10, 1. W tym samym rozdziale, wersie 17, czytamy: Die zweiundsiebzig aber kamen zurück voll Freude und sprachen..."Zweiundsiebzig" nie okresla plci Poslanych. Tak, zaraz powiecie, ze Jezus poslal Apostolow a nie Apostolki, wiec trudno by oczekiwac, ze w grupie 72 byly kobiety. Ja jednak doslownie przywiazany do Pisma widze otwarta droge dla kobiet w kwestii nauczania. Calkowita racja, ze Estera i Rut nie byly kaplankami. I te kwestie rozumiem w ten sposob, ze mimo to Bog pokazuje poprzez wybranie tych Ksiag do kanonu istotna role kobiet w spoleczenstwie, dajac ich za przyklad. A Debora z Ksiegi Sedziow? W Richter 4, 4 czytamy: Zu der Zeit war Richterin in Israel die Prophetin Debora...Skoro byla sedzina, nie nauczala? Nigdy nie widzialem kobiety na urzedzie biskupa, odczytywalem jedynie indywidualna potrzebe kobiet do nauczania i to wlasnie one (te ktore chca) winny rozwazyc w sumieniu, czy jest to sluszne z litera Prawa a nie ja - wspolwinny i wspolgrzeszny.
Co do postawy Lutra, nie przeszkadza mi jego stanowisko wobec Zydow, Turkow, anabaptystow czy wiedzm, choc tak czesto Kosciol Ewangelicki musi sie tlumaczyc wlasnie z takiej a nie innej jego postawy, rowniez w Dekadzie Lutra. Ja, jako wspolwinny i wspolgrzeszny, pozostawiam te kwestie sumieniu doktora Marcina, nie zapominajac, ze zyl w czasach, w ktorych islam, czy przeklamania w chrzescijanstwie, nie tylko ze strony kosciola katolickiego, byly prawdziywym zagrozeniem dla odnowy, dla reformacji ad fontes - u zrodel prawd chrzescijanskich. Przeciwnicy Lutra widza w nim impulsywnego czlowieka, ktory uzywal nierzadko jezyka z rynsztoku. O tym pisalem jednak na stronie ksiazki i na jej blogu. Poszczegolne wyrazy ewoluuja i traca pierwotne znaczenie. Jesli zas przywolamy wlasnie zrodlowe znaczenie slowa "das Weib", na przyklad, to bedziemy wiedziec, ze w XVI wieku pelnilo ono funksje synonimu slowa "die Frau", czyli kobieta, oraz mialo pejoratywne znaczenie, aktualne do dzisiaj: baba. W jakim znaczeniu wypowiadal je ks. Marcin Luter, tego nie wiemy, nie wolno jednak czynic go a priori meskim szowinista. Wiecej o tym na stronie facebooka i blogu, jesli kogos zainteresowalo. Moja pasja i fascynacja postawa Lutra nie podlega ocenie przez nikogo.
I na koniec powtorze poraz kolejny: nie przyszedlem tu nawracac, nauczac. Szzukalem dyskusji, moze zaczalem ja w niefortunny sposob, dzieki jednak temu poznalem Wasze stanowisko i argumenty w sprawach, ktore jakos tam byly dl mnie wazne. Ze narazilem sie na fale krytyki, poddaje to grzesznej i slabej naturze ludzkiej, tak Mojej jak Waszej. Grozb o powody do narzekania nie boje sie. Mozecie mnie zbanowac. Ja wiem w glebi swojej duszy z jakimi intencjami tu przyszedlem i nie bede sie caly czas kajal. Jezeli jednak wykazalem sie arogancja, to jest mi przykro i moge jedynie po czasie ubolewac nad tym. Perswazja slowna nie miala w jakikolwiek kogos obrazic,nie znamy sie osobiscie a ja przyszedlem do Siostr i Braci w Wierze a nie do "konserw" pokrytych kurzem czasu, jak to mi sie zarzuca.