Witam Was wszystkich bardzo serdecznie (jest to mój pierwszy post na Waszym forum).
Moja historia jako konwertyty in spe jest chyba dość standardowa i głównym czynnikiem jest tu sprzeciw wobec niektórych istotnych elementów nauczania Kościoła Rzymskokatolickiego wywołany wnikliwą lekturą Biblii. Główny problem mam z pojęciem Tradycji - nie do zaakceptowania jest dla mnie pogląd, że stanowi ona drugie obok Słowa Bożego źródło poznania Objawienia (na pewną ironię zakrawa fakt, że przez parę lat byłem blisko środowisk tradycyjnych, nawet ślub brałem w rycie trydenckim, choć z drugiej strony właśnie to skłoniło mnie do głębszych rozważań nad Tradycją i jej implikacjami w KRK - sprawę ułatwił też fakt, że z zawodu jestem mediewistą, co daje mi niezły wgląd w kształtowanie się i traktowanie owej Tradycji w rzymskim chrześcijaństwie przez wieki, a są to procesy bardzo często zamiatane pod dywan w dzisiejszym nauczaniu, zresztą to temat-rzeka). Druga rzecz, której absolutnie nie jestem w stanie zaakceptować to dogmat o nieomylności papieża. Mniejsze, choć również istotne zastrzeżenia dotyczą u mnie głównie nauki o czyśćcu, dogmatu o Niepokalanym Poczęciu (zresztą Piusa IX zawsze miałem za dość czarną postać, narobił w każdym razie ogromnych szkód jako papież - zarówno on, jak i zwołany przez niego sobór) i jeszcze kilka rzeczy się znajdzie (encyklika "Humanae vitae" i wypływająca z niej "katolicka nauka o rodzinie" na przykład). Teoretycznie mogę powiedzieć, że już jestem w miarę zdecydowany na konwersję do KEA - rozważam to wszystko od jakichś 5 lat (zresztą mam to szczęście, że gdy około dwóch lat temu zacząłem czytać luterańskie księgi wyznaniowe, zauważyłem, że w znacznej mierze są one zbieżne z moim "intuicyjnym" odczytaniem Biblii - zwłaszcza przemawia do mnie nauka o usprawiedliwieniu, bo uważam ją zwyczajnie za bardziej spójną i lepiej osadzoną w Biblii niż doktryna o zbawieniu przez uczynki. Zawsze też miałem tendencję do kierowania się w modlitwie raczej bezpośrednio do Pana Boga, choć widzę jednocześnie, że trochę czasu minie, zanim w pełni "odzwyczaję się" po konwersji od rzymskiej mariologii, bo stanowi ona bardzo istotną część nauczania i praktyki modlitewnej).
Teoretycznie więc już nie mam jakichś większych rozterek doktrynalnych, analizuję Wasze księgi już dosyć długo, decyzja jest raczej przemyślana i jestem zdecydowany, by w najbliższym czasie udać się do parafii luterańskiej i rozpocząć formalną konwersję (nie chcę już żyć "w zawieszeniu", zwłaszcza że w ciągu tych kilku lat poszukiwań moja religijność w KRK siłą rzeczy osłabła i nie chcę chodzić na msze od wielkiego dzwonu, i tak nie czując się tam u siebie).
Chciałbym jednak zapytać Was o pewien temat, który może być dla Was bolesny jako dla wiernych KEA i jeśli go wywołuję, to nie po to, żeby doprowadzać do jakichkolwiek sporów ani Was zasmucać, lecz dlatego, że jestem ciekaw Waszej opinii i rady. Pytam tutaj, a nie na "Defragmentacji", bo intuicyjnie wydaje mi się, że z wielu nurtów luteranizmu najbliższy mojej wrażliwości będzie właśnie nurt "wysokokościelny", stąd Waszego komentarza jestem najbardziej ciekaw. Od jakiegoś czasu zaglądam na polskie fora luterańskie i, jak możecie się domyślać, odkryłem także to, którego wydaje się dotyczyć ostatnie oświadczenie Synodu ws. wypowiedzi w internecie.
Jestem nieco wystraszony i to z dwóch powodów. Po pierwsze, myślałem naiwnie, że na ten rodzaj zacietrzewienia monopol mają niektóre kręgi w obrębie KRK i że uda mi się przed tym ujść (oczywiście dla samej konwersji nie miałoby to żadnego znaczenia, ale jakoś miło było myśleć, że pożegnam także i to zjawisko). Po drugie, jeśli choć ułamek rzeczy, które można tam wyczytać jest prawdą, rysuje się obraz Kościoła w kryzysie, z bardzo spolaryzowanymi wiernymi i znacznymi problemami wśród duchowieństwa (sięgającymi szczytów hierarchii). Oczywiście, na samą moją konwersję to najprawdopodobniej nie wpłynie, bo z jednej strony zdaję sobie sprawę, że tamto miejsce jest nader "specyficzne", a z drugiej strony konwersja i tak będzie mieć miejsce z powodów "doktrynalno-intelektualnych". Pewien niepokój jednak pozostaje (nigdy, rzecz jasna, nie wyobrażałem sobie, że mój nowy Kościół będzie wspólnotą ludzi idealnych, ale i tak doświadczenie to było dosyć brutalne ;)) - pewnie to na dłuższą metę lepiej, bo ewentualna konwersja będzie bardziej przemyślana) i ciekaw jestem Waszej opinii. Czy rzeczywiście jest aż tak źle, jak przedstawiają to tamci forumowicze, czy też mamy do czynienia z jakąś mniejszościową, acz głośną grupą nieprzekładającą się na szerszy obraz? Co tym myślicie Wy, konfesyjni, którzy sami stanowicie mniejszościowy nurt w KEA w RP i sami czasem różnie oceniający to, co się w nim dzieje w kwestiach dotyczących unii z różnymi innymi Kościołami? Czy macie jakieś przemyślenia, lub rady, jak ktoś taki jak ja, poważnie rozważający konwersję, ma podchodzić do tych sporów często dotyczących b. poważnych spraw? Z góry dziękuję i jeszcze raz podkreślam, że choć być może dotykam kwestii delikatnych, moją intencją nie jest zasmucenie Was, wywołanie kontrowersji, a już broń Boże przeniesienie tych awantur stamtąd na to forum.