Generalnie nie będę zabierał głosu w działach, w których raczej głosu zabierać nie powinienem - w końcu, nawet do tradycyjnego, luteranizmu jest mi naprawdę dość daleko
. Odniosę się tylko do kwestii trudności z konwersją. Nie na swoim przykładzie, bo kimże ja jestem, by zań stanowić? Odniosę się do korzeni. Podążanie za Jezusem nigdy nie było proste. Przyjrzyj się tym, którzy pierwsi uwierzyli. Kim byli? Żydami, dla których to, co głosili Apostołowie musiało brzmieć prawie jak bluźnierstwo, Naród źle zrozumiał zapowiedź mesjasza, mimo proroctw Izajasza i Zachariasza. Przyjęcie Chrystusa było dla nich odstąpieniem od wieków tradycji, od Prawa swoich przodków - nie dziwota, że konwertyci z judaizmu mieli problemy z dostosowaniem się. Albo byli poganami, dumnymi obywatelami Rzymu, najpotężniejszego imperium znanego świata. Ich ojcowie stworzyli cywilizację, która była pogańska, politeistyczna. Jak patrzyli na pierwszych chrześcijan? Jak na ateistów - bo nie chcieli czcić cezarów, nie sprawowali publicznego kultu, nie posługiwali się w rzeźbami ani obrazami. Nie chcieli służyć w wojsku. Dziwaki, wrogowie publiczni, tajemnicze osobniki - nic dziwnego, że ich władza tępiła. Mimo to jednak, poganie też znajdowali Chrystusa.
Oni mieli dylematy. Tamci ludzie, którzy mimo sprzeciwu całego świata znajdowali jedyną, prawdziwą drogę. Oddawali życie za wiarę. Można brać z nich przykład. Jeśli czujesz, że tak musi być, że to jest Twoja droga do Chrystusa, to podążaj nią. Bez oglądania się.