Jacek napisał(a):Tak- czytałem w internecie projekt odnosnie ograniczenia praw pracowniczych ktory chce w Polsce wprowdzic Leviatan i Biussnes Center Club. To by nawet nie przeszło w myslach pozostałych krajach EU i u mnie w wyzej cywilizowanym kraju i narodzie w Szwecji. Tak- jestem prawicowym -radykałem, i dla mnie jest wazna pomyslnosc całych narodów, a nie jednostek. Tam gdzie niema sprawiedliwosci rodzi się bunt i niepokoje. I zapamiętajcie sobie to młodzi ludzie, ktorzy jeszcze zapenwe nie przepracowaliście 1o-lat, a tatus z mamusią synkowi pod gębe sprezentowali firmę. I tyle w tym temacie. Gdyby nawet obnizono podatki w Polsce, to znając mentalnosc niektorych polskich pracodawców, to i tak z tego tytułu nie podniesli by wynagrodzeń, i nadal stosowali smieciowe umowy wobec pracowników. Zyjecie w swiecie fantazji, mrzonek, i bajek nieralnych, A ta partia JKM powinna sie nzaywać ; Unia Polityki Nierealnej.
Tak na wstępie, chcę uprzedzić ze mój post nie wynika z tego, że mnie obraził post Jacka. Nie tak łatwo jest mnie obrazić
Piszę dlatego ze obraz ludzi popierających JKM został przedstawiony (w sposób karykaturalny) w sposób, niestety, fałszywy. Jako młodych ludzi pochodzących z bogatych domów, którzy nie mają zielonego pojęcia o życiu.
Otóż mam prawie 40 lat. Jestem żonaty od 18 lat i mam 3kę dzieci. Najstarszy syn za rok idzie na uniwersytet.
Prace zawodową rozpocząłem w wieku 17 lat jako uczeń-stażysta operatora maszyn obrobczych, czyli frezera. W związku z tym, że Ukraina wtedy odłączyła się od Związku Radzieckiego przeżyła upadek wszystkiego. Nastała przerazliwa bieda. Jako czterech pracujących członków rodziny nie mogliśmy pozwolić sobie na mięso nawet raz w tygodniu. Wynajelismy pokój w trzy pokojowym mieszkaniu wietnamczykowi za 10 dolarów miesięcznie . Musiałem ustąpić swój pokój i dzielić jeden pokój z siostrą tylko po to, aby jakoś poprawić swój byt. Jednak ów wietnamczyk zachęcił mnie do tego, żeby znacząco poprawić swoje życie po przez ekstra wysiłek, zaangażować się razem z nim w handel. Więc pracowałem 5 dni w tygodniu jako frezer, natomiast w weekendy z moim partnerem w biznesie podróżowałem po dużych miastach w byłym ZSSR kupując tanio jeansy od wietnamczyków i przywożąc je do Kijowa spredawałem na bazarze. Przedsięwzięcie było bardzo ryzykowne i trudne. Byłem wiele razy okradany ze wszystkiego przez szalejącą mafię i bandytyzm. Podróżowanie zaś należałoby opisać w osobnym wątku. Moja mama przyłączyłą się do biznesu bardzo szybko i po roku czasu takiego wysiłku byliśmy wstanie wygrzebać się z biedy oraz zacząć już planować wyjazdy zagraniczne. Chcociaż nie planowałem tego w swoim życiu, to jednak podejmując się takiego wysiłku nauczyłęm się podstawowych zasad rynku i handlu. A wychowywałęm przecież jako "normalne" dziecko komnizmu, któremu tłuczono do głowy, że handel jest zły. W tym czasie nawróciłem się na chrześcijaństwo. Z jednej strony odnalazłem sens życia, z drugiej zaś strony ewangelicznie chrześcijanie przekonali mnie do tego, że kupowanie taniej a sprzedawanie drożej jest "nie biblijną zasadą". Niestety porzuciłem swoj biznes i niestety zajęło mnie poźniej wiele lat do tego aby zrozumieć , co rzeczywiście Pismo Święte uczy na temat biznesu i przedsiębiorczości. Jednak nie przestałem być aktywny życiowo, a całe swoje zainteresowanie przeniosłęm na służbę w Kościele. Postanowiłęm też zostać pastorem.
Przez dwadzieście lat mojego angażowania się w życiu Kościoła i ewangelizacji miałem tylko 3 lata, kiedy miałem wsparcie finansowe pozwalające mi nie pracować dodatkowo. Jeden rok w seminarium teologicznym w Kijowie. Natomiast w Polsce studiując w Seminarium przez 4 lata musiałem "ostro" pracować zawodo i utzymywać swoją rodzinę. Miałem dwie działalności gospodarcze. Pierwszą założyłem jeszcze jako student w seminarium. Zajmowałem się badaniami opinii publicznej oraz sprzedażą ubezpieczeń na życie. Drugą firmę założyłem w okresie przygotowywania się do ordynacji na pastora w Kościele Prezbiteriańskim w Warszawie. Zajmowałem zakładaniem ogrodów oraz systemów nawadniających.
Będąc ordynowanym prezbiterem i oddelegowanym do zakładania zboru w Legnicy miałem wsparcie finansowe tylko na pierwsze dwa lata. Niestety pieniądze się skończyły w Kościele już po trzecim roku i znowu trzeba wracać do zarabiania w innym zawodzie. Wymagało to poraz kolejny ekstra zaangażowania. Dlatego że tym razem po rozpoznaniu rynku pracy postanowiłem porócić do zowodu zdobytego za młodu, frezera., tylko tym razem postawiłem jeszcze za cel zdobycie większych umijętności programisty maszyn CNC. Zatem mieszkając w Legnicy pracowałem na 3 zmiany jako operator CNC w Wałbrzychu, zarazem studiowałem na studiach zaocznych we Wrocławiu na Politechnice oraz odprawiając w każdą niedzielę nabożeńśtwo z przygotowanym kazaniem. W taki sposób udało mi się zaliczyć pierwszy semestr jednak na dłuższą metę pewnie bym padł z wyczerpania. Wciąż mając na myśli poświęcenie się służbie w Kościele zostawiłem tylko naukę na Politechnice.
Zdecydowałem napisać krótki życiorys aby pokazać na własnym życiu zasadę, którą nieustannie powtarza JKM: w walce z biedą potrzebna jest nam osobista przedsiębiorczość, chęć wyrzeczenia się, poświęcenie się oraz upowania na Bożą łaskę. W całym moim doświadczeniu zawodowym to właśnie Państwo stawiało niewyobrażalnie wielkie przeszkody i utrudnienia podnosząc podatki, nadmierną władzą urzędniczą. To właśnie Państwo podniosło koszt życia i tym samym zmusiło wielu biznesmenów na poszukiwanie innego zajęcia.
Moi dzieci są uczone tej samej zasady. Od samego początku swojej nauki w szkołach każdy rok szkolny kończyły z wyróżnieniem (czerwonym paskiem) nie dltego że są "geniuszami", lecz ze względu na motywacje rodziców do pracy z poświęceniem. Podobnie dzieje się teraz w UK. Każde moje dziecko kończy rok szkolny z wyróżnieniami i dyplomami. Celem nie jest pycha, lecz umiętności, które można zdobyć przez "pot i mozół", czyli ewangeliczna zasada "śmierci duchowej".
Jeszcze chcę odpowiedzieć księdzu Jakubowi. JKM po części jest ideologiem, a nie politykiem. Jego największym błedem jest brak długoterminowego programu aby przejść ze stanu "chorego", czyli postkomunistycznego, do prawdziwego wolnorynkowego i sprawiedliwego społeczeństwa. Jego program przedstwia bardziej cele niż właściwe rozwiązania na "teraz". Przejścia zaś zawsze jest bardzo bolesne i wymaga poświęceń. Właśnie dzięki bólu i cierpieniu i poświęceniu udało się Polsce zerwać z oficalnym komunizmem. Jednak potrzeba jeszcze więcej poświęcenia aby wykorzenić go również z serc prostych ludzi. Tego zaś nie da się zrobić bez bólu i cierpienia.
Sent from my C5303 using Tapatalk