http://www.rp.pl/artykul/69991,1013971.html
Kościół katolicki w Wenezueli poinformował, że zapasy wina mszalnego są na wyczerpaniu
Brak niektórych produktów zmusił wytwórców wina do wstrzymania sprzedaży trunku dla Kościoła.
Krytycy obarczają odpowiedzialnością za ten stan rzeczy ścisłą kontrolę państwa nad gospodarką i niedostateczną krajową produkcję. Rząd natomiast twierdzi, że to spisek opozycji i spekulacje cenowe.
- Nasz dostawca, Pomar Bodegas oświadczył, że ze względu na trudną sytuację nie może już produkować wina - powiedział rzecznik Kościoła, prałat Lucker. Wytwórcy win musieli już importować niektóre składniki potrzebne do produkcji. Prałat dodał, że Kościół miał zapas wina wystarczający na dwa miesiące, a nie wiadomo, czy będzie mógł sobie pozwolić na zakup wina importowanego.
- Problem jednak nie ogranicza się tylko do wina - zastrzegł Lucker. - Producenci hostii także zakomunikowali, że będą musieli radykalnie podnieść ceny.
Opakowanie hostii, produkowanej z pszenicy nie uprawianej w Wenezueli, kosztowało dotychczas 50 bolivarów (ok. 8 dolarów). Wkrótce podrożeje dwukrotnie.
Wenezuelczycy coraz dotkliwiej odczuwają brak różnych produktów na rynku. Bogaty w ropę kraj opiera swą gospodarkę na imporcie, ale dzięki kontrolom walutowym ma ograniczone zdolności płacenia za towary eksportowane, co jest przyczyną niedoborów.
Niewystarczające są dostawy mleka, cukru, oleju jadalnego i mąki kukurydzianej - używanej do wyrobu tradycyjnych dla kuchni wenezuelskiej placków arepa - ale także papieru toaletowego.
W zeszłym tygodniu parlament zatwierdził plany importu milionów rolek papieru toaletowego w celu złagodzenia chronicznego braku tego produktu.
Coraz więcej Wenezuelczyków zastanawia się, dlaczego tak się dzieje w kraju o największych rezerwach ropy naftowej na świecie.
Przy okazji widać jak dobrym systemem jest socjalizm. Jest ropa naftowa ale nie ma papieru toaletowego. Jak się więc dziwić że brakło i ... wina mszalnego.