Osobiście mniemam, że żaden system polityczny, społeczny czy gospodarczy nie jest w sposób konieczny związany z chrześcijaństwem. Kiedyś kolega usiłował skaptować mnie do lewicy. Mimo że uważam niektóre jej postulaty za słuszne, np. wyrównywanie różnic społecznych, podnoszenie kwestii ekologicznych, obrona praw pracowniczych, to jedna inne są dla mnie nie do przyjęcia, jak domaganie się szczególnych praw dla gejów, walka z religią. Poza tym, mając na uwadze doświadczenia ubiegłego wieku, nie bardzo wierzę w czystość intencji lewicowych ideologów. Odpowiedziałem mu więc – czy mogę popierać ludzi, którzy chcą mnie zniszczyć? I pozostaję człowiekiem raczej apolitycznym.
Jasne jest, że chrześcijanin powinien gromadzić kapitał w uczciwy sposób. Ale czy nie czyni go to nieco niekonkurencyjnym? Zresztą sama konkurencja budzi we mnie pewien niesmak. Bo konkurencja to spór, spór to konflikt, konflikt to wojna. Mnie zaś bliższe są pokój i współpraca.
Może to, na co wydaje się zarobione pieniądze ma drugorzędne znacznie. Ale warto w związku z tym jednak zadać sobie pytanie, czy wydawanie pieniędzy na prostytutki i narkotyki może mieć taką samą wartość moralną jak ich wydawanie na pomoc ubogim?
Wracając do 2 Tes 3: 10,osobiście słowa te, jeśli je wyrwać z kontekstu, odnoszę głównie do siebie
, rozumiejąc je w ten sposób, że bez względu na okoliczności nie powinienem pozostawać bezczynny.
Natomiast myślę, że nie można usprawiedliwiać nimi swojej obojętności względem ludzi potrzebujących naszej pomocy. W końcu, jesli uwzględnić bliższy kontekst, to dotyczą one jedynie jakichś ludzi, którzy nie tyle „nic nie robią”, ale i „zajmują się tylko niepotrzebnymi rzeczami”. Nie są to ludzie, którzy po prostu nie pracują, ale dodatkowo wprowadzają jakiś nieład, intrygują, sieją zamieszanie, w jakiś sposób szkodzą wspólnocie, zajmując się tym, czym zajmować się nie powinni. Nie są jedynie bezczynni, ale przede wszystkim niekarni. Prawdopodobnie to do nich odnoszą się też dalsze słowa, że są „nieposłuszni słowu naszemu”. Byliby to zatem tacy, którzy w ten sposób podkopują jedność, wprowadzają rozłamy. Pożyteczniejsze więc dla wszystkich byłoby zatem to, aby zajęli się jednak jakąś pracą.
Tak na marginesie, czy w tym swoim zachowaniu nie przypominają oni nieco współczesnych, „nieposłusznych słowu” Biblii, kościelnych liberałów?