A ja tam jestem zwolennikiem ekumenizmu
Ale myślę, że patrząc na grunt Polski wiele złego wyrządziło uoficjalnienie ekumenizmu. Ekumenizm, który rodził się w czasie okupacji miał dużo więcej szczerości niż ekumeniczne szopki.Później gdy Tydzień Modlitw stał się obowiązkową wręcz celebracją karnawałową, stało się to płytkie.
Ekumenizm stał się oczywistością na zasadzie - bo nie wypada nie brać w nim udziału. A myślę, że ta oczywistość ekumenizmu powinna zostać przeniesiona na inny poziom. Ale tego nie załatwi taki czy inny odgórny dekret.
Obecnie ekumenizm przypomina naburmuszoną pannicę, która zerwała zaręczyny. Nie ma szans na pojednanie, bo mam focha. I to dotyczy każdej strony. I nas - bo wciąż patrzymy na Watykan jak na imperialistę. I rzymian, którzy z wręcz inkwizycyjną delikatnością wytykają nam nasze położenie.
I tak długo jak w głębi duszy Kościoły będą takimi pannicami, a z wierzchu przykryte to będzie warstwą obrzydliwej, jednolitej olejnej farby, która ma zakryć stan faktyczny, tak też i długo ekumenizm u jednych wywoływać będzie radość, u innych obojętność, złość, agresję czy odruchy zwrotne.
Ale być może musi upaść ten ekumenizm, aby powstało coś nowego. Na pewno nie da się chrześcijaństwu przetrwać obrzucając się wciąż kamieniami. Tak też i nie da się przetrwać kreśląc mdłą i nijaką namiastkę jedności.