Jonah napisał(a):O Jamesie B. Jordanie dowiedziałem się od ...pastora Aleksandra. Postać ta pojawiła się już w innym poście, postanowiłem poszperać w internecie i coś znalazłem. Szczególnie zainteresowała mnie koncepcja symbolizmu tegoż autora.
Dzisiaj także niektórzy autorzy rzymskokatoliccy próbują odradzać alegorezę, np. Krzysztof Bardski.
Sam staram się stosować trzy faktory: literatura, historia kultury, teologia. Pierwszy, jest możliwą rekonstrukcją struktury literackiej; nie jednak w sensie badań genetycznych, jakie stosuje metoda historyczno-krytyczna, bo jest to wedle standardów nowoczesnego literaturoznawstwa "archaika", ale raczej dążąc do przyjrzenia się wewnętrznej konstrukcji tekstu, także w aspekcie estetycznym (w druku mam tekst o kategorii wzniosłości w wizjach Izajasza, Ezechiela i Daniela). Drugi, to historia, zwłaszcza kultury, traktowana nie jako punkt odniesienia dla osądu "prawdziwości" i "wiarygodności" tekstu biblijnego, czy też sugerowania jego "wtórności" wobec tekstów kultur ościennych, ale jako kontekst kulturowy, który ułatwia niekiedy zrozumienie (przydaje się więc i wiedza z zakresu historii, archeologii i geografii biblijnej). Mnie tutaj szczególnie zajmuje symbolika w Biblii i kulturze bliskowschodniej. Trzeci, to teologia, ale traktowana nie jako jakaś dogmatyka konkretnego wyznania, tylko będąca odczytaniem orędzia, jakie zawarte jest w samym tekście.
Konteksty danej księgi, całej Biblii i historii zbawienia zawsze powinny być uwzględnione, choćby w tle. To oczywiste.
Staram się więc czytać Biblię jak literaturę, ale literaturę powstałą w pewnym środowisku kulturowym, bez znajomości którego może być ona nie zawsze zrozumiała, oraz literaturę natchnioną, co nadaje jej wyjątkowy i unikalny charakter jako Słowa Bożego.
Jeśli chodzi o typologię, jak najbardziej trzeba ją uwzględniać, bo to własnie ona nadaje jedność Biblii. Jednak jest to już lektura zakładająca wiarę chrześcijańską i dla mnie idzie po wyżej wspomnianych etapach.
Jeśli chodzi o pozostałe postaci, to ich twórczości nie znam. W Polsce dostęp do literatury jest bardzo ograniczony. W bibliotekach nie ma wielu rzeczy. Trzeba kupować własnym sumptem za granicą. Nie każdego stać.
Dosyć często typologię utożsamia się z alegorią stosowaną przez ojców Kościoła. Jednak nie jest to samo. Ojcowie zauważali, że opowiadania biblijne są powiązane ze sobą pewną więzią, że występują schematy, jednak żyli w swoich czasach i stosowali metodologią odpowiadającą tamtym czasom. Potem zaś zarzuconą alegorię na długie wieki. Wraz z Reformacją powróciła bibliistyka. Zarazem literalne odczytywanie tekstu powiązane z teologicznym (katechetycznym) rozumieniem. Oczywiście pragnienie powrocenia do źródeł na nowo wzbudziło zainteresowanie historią i poznaniem kultury w tamtych czasach. No i tu zaczynają się "schody". Porszę mnie nie zrozumieć źle, jestem jak najbardziej za poznawaniem tła historycznego z różnych źródeł historycznych. Zarazem jestem za poznawaniem teologii systematycznej oraz filozofii. Widzę jednak problemy, które one przynoszą. Tak np. jeśli będziemy chcieli opierać się na innych źródłach historycznych w interpretacji tekstu Pisma, bedziemy ciągle mięć dylemat pierwszo-rzędności. Czyli które dokument jest nadrzędny w interpretacji? Jeden z teologów liberalnych na szczęście był na tyle szczery, że do tego się przyznawał. Został on przytłumaczony na język polski, jeśli nie mylę się książka się nazywa "Historia Izraela". Omawiał on kwestię wyjścia Izraela z Egiptu. Z jednej strony wątpił on opis biblijny z drugiej zaś strony przyznawał się, że nie możemy wierzyć źródłom egipskim, bowiem znajdujemy wiele falszowań dokumentów przez egipskich skrybów. Dlaczego? Dlatego, ze skybowie nie będą opisywać całkowitej porażki faraona w tak poniżający dla niego sposób. Więc kłamali. Mamy opisy kłamstw, gdzie skybowie przypisywali wygranie bitwy na rzecz faraona, a wiemy, że przegrał. Nawet stawiane były pomniki upamiętnijące "wygraną" bitwę. Większość teologów naszych czasów, nawet bardzo lubiany przeze mnie N.T. Wright, poszukują odpowiedzi w okresie między Testamentowym. ALE to jest ogromny problem. Np. odczytuje się proroctwo Daniela o spustoszeniu i wielkiej ochydzie uczyniąnej Swiątyni Pańskiej, w ten sposób, że Antioch (chyba Wielki, jeśli dobrze jeszcze pamiętam historię) wszedł do Świątyni i wprowadził też świnię jako zwierzę nieczystę. Jednak to jest poważny błąd teologiczny. Bowiem takie rzeczy nie mogą zbeszcześcić Świątyni! "To, co wchoodzi z zewnatrz nie zrobi nieczystym, lecz to co wychodzi z wewnątrz, czyni nieczystym" (parafraza). Innymi słowy to nie Antioch był wypełnienm proroctwa, lecz arcykapłan Izraelski, który sie odwrócił od Jahwe i w miejscu Najświętszym oddawał chwąłę bałwanom, właśnie taką sytuację spotykamy za czasów Jezusa Chrystusa. To jest tylko przykład. Odpowiedź na to istnieje. Są to księgi historyczne zawarte w samym Piśmie Świętym. Wiemy o wypełnieniu się proroctw właśnie z tzw. ksiąg historycznych, a nie z ksiąg poza biblijnych. Typologia, o której mowi James Jordan jest czymś innym, niż alegoria Ojców. Jest to opis znajdowanych schematów w Piśmie Świętym oraz próbą pokazania jak te schematy, nieraz opisane językiem symbolicznym, ale to zależy od formy literackiej, rozwijają się od początku do końca, przez wszystkie księgi. Czyniąc tym samym Pismo Święte jedną historią z rozwiniętymi bardzo głębokimi wątkami spełnionymi w Chrystusie. Revn. Richard Bledsoe jest pod ogromnym wpływem ewangelickiego myśliciela Eugen Rosenstock-Huess, korzysta z odkrytych przez Jordana i Leitharta schematów i odnosi je do dziedziny psychologii i duszpasterstwa chrześcijańskiego. Dochodzi do bardzo ciekawych przemyśleń. Jest bardzo nietypowym myślicielem. Kiedy przychodzisz do niego po poradę zawsze usłyszysz zachętę do przyczytania kogoś, kogo w życiu byś się nie spodziewał
Ci ludzie chyba przeczytali wszystko, co istnieje
Korzystają za całego dorobku chrześcijńskiego, a nie tylko wąskiego zakresu swego wyznania chrześcijańskiego. Właśnie to od nich zafascynowałem się czytaniem ojca Aleksandra Schmemana i itd. Co nie oznacza, że teraz muszę porzucić swoje wyznanie. Raczej na odwrót. W naszej liturgii wprowadziliśmy zmiany pochodzące z prawosławia.
Perspektywa zaś teologiczna często też sprawia nam figle w interpretacji, bwoiem nie wychodzimy poza ramy naszego ukrztałtowanego wyznania teologicznego. I nie mówię tu o liberaliźmie! Kiedyś mieliśmy przykład czegos takiego dyskutując na temat eschatologii.
Jonah czy spotkałeś się już nową formą literacką, odkrytą dosyć niedawno, jak hiazm?