Antek napisał(a):a po drugie przeciez nikt nie zmusza do uczestnictwa w tego typu ceremoniach, popierania takich zjawisk itd. Nie jest to przeciez kwestia doktryny.
Zmusza. Na Zachodzie rozpowszechnia się obecnie moda na podawanie tzw. "preferowanych zaimków", czyli jak ktoś ci narzuci, że masz o nim mówić "ona" albo nawet "oni", to musisz się do tego zastosować. Niedostosowanie się jest uważane za ciężką obrazę i "mowę nienawiści", można za to wylecieć z pracy, a nawet może to być karalne - obecnie zaczyna się wprowadzanie przepisów, które to sankcjonują. W Kościele może być podobnie - jeśli wygra ideologia LGBT, to żadna niesubordynacja nie będzie tolerowana. Nie ma co liczyć na to, że większości z nas to nie dotyczy - jeśli w społeczności pojawia się chociaż jedna taka osoba, wszyscy dookoła są zmuszeni do zajęcia stanowiska, choćby przez tak codzienne sytuacje, jak używanie zaimków 3. osoby, albo dobór słów w różnych innych sytuacjach. Poza tym nie da się funkcjonować w społeczności, w której człowiek jest cały czas bombardowany radykalną propagandą, a swój sprzeciw musi dusić w sobie. Praktyka pokazuje, że te środowiska w ogóle nie dopuszczają tolerancji dla inaczej myślących i będą walczyć wszelkimi sposobami, żeby uciszyć choćby i ostatniego samotnego konserwatystę.
Podałem przykład z ideologią "trans", ale dotyczy to również związków jednopłciowych. Tu pierwsze lepsze nagłówki z gazety ilustrujące już nie "tolerancję", ale ofensywę wobec inaczej myślących:
*
Kościół Ewangelicki [Berlina-Brandenburgii] wstępuje do "koalicji przeciw homofobii"*
Biskup z okazji Miesiąca Dumy: "Homofobia jest grzechem!" (zwróćcie uwagę na zdjęcie - pierwszy od prawej to biskup Kościoła Berlina-Brandenburgii (EKD))
Nie chcę cię przez to zniechęcać do ewangelicyzmu - jak napisałem gdzieś w jakimś innym wątku, a tutaj podobnie przedmówcy, prędzej czy później wszystkie wyznania będą przerabiać ten temat. Katolicyzm też nie jest na to odporny, już widać pierwsze pęknięcia. Czasem mam podobne rozterki i zastanawiam się nad powrotem do katolicyzmu. Tyle że pomyślałem o tym w ten sposób: co jeśli za parę lat obecny albo kolejny papież zacznie serwować podobne stanowisko jak ten biskup powyżej? Chyba nie pozostanie nic innego, niż oddolnie budować od nowa wspólnotę wierzących opartą na wyznaniu. I tu łapię się na tym, że moje nastawienie jest jednak protestanckie
Nie ma co pokładać zaufania w struktury, wysokie urzędy i ludzi je piastujących, chociaż te bardziej skostniałe mogą wytrzymać dłużej.
Dlatego jak czasem jestem przygnębiony wiadomościami takimi jak powyższe, wracam do Ksiąg Wyznaniowych albo pism Lutra i odnajduję w nich tą szczerą, niezłomną wiarę w Ewangelię, na której opiera się nasze wyznanie. Mamy czego się trzymać i w czym pokładać nadzieję, nawet jeśli rzeczywistość wokół wygląda przygnębiająco.
"Niech Słowo ruszać strzegą się - im go nie zawdzięczamy!..."