Oczywiście, nie żywię nienawiści do p. E. Brunne. Nie mnie też sadzić, czy jest ona grzesznikiem, czy nie. W zasadzie to wszyscy jesteśmy. Przynajmniej ja się uważam za grzesznika (chociaż usprawiedliwionego).
Moja wypowiedź, może nieco sarkastyczna, wymaga pewnego objaśnienia. Jest to aluzja do sceny z filmu "Odmienne stany świadomości", gdzie bohater właśnie w czasie aktu seksualnego przeżywa swoistą iluminację. Osobiście uważam, że duży wpływ na mentalność nowszych liberalnych teologów ma New Age. A tam propaguje się m. in. mistykę seksualną rodem z hinduskiej tantry. Zaangażowanie w tego typu mistykę ma doprowadzić do obudzenia energii kundalini i ostatecznie specyficznie rozumianego doświadczenia mistycznego. Zaaferowanie feministek i aktywistow gejowskich seksem jest chyba czymś pokrewnym. Choć może ma też źródło w inspirowanej Freudem i Marksem myśli H. Marcusego, gdzie uwolnienie energii seksualnych (nawet u dzieci) ma zaradzić wszelkiemu złu społecznemu.
Moja wypowiedź podkreśla jedną rzecz: wizja Chrystusa, jaką ma p. E. Brunne nie jest zakorzeniona w Biblii, ale raczej w ideologiach, jak New Age. To bardzo jednostronna wizja, prezentująca, jak to określił jeden z autorów "zszamanizowanego Jezusa".
Tego "zsamanizowanego Jezusa" swoich prywatnych wizji wciskają do Biblii stosując podobną technikę, jak krytykowany przez M. Lutra "marzyciel", K. Schwenkcfeld (reformator nazywał go Stenckfeldem, co tłumacz oddaje jako Śmierdziefeld), któremu "przeszkadzały" słowa Pisma i chciał je "usunąć z pola widzenia": "Jeśli chcesz zostać teologiem, zapamiętaj dobrze tę regułę: tam, gdzie jednoznacze słowa Boga przeszkadzają twojemu sensowi, to szukaj jakiegoś innego sensu, który ci się podoba, i jeszcze mów, że to Duch Św., a później uporządkuj i wyjaśnij słowa wedle swojego upodobania".
Tak też robią egzegeci gejowscy.
Krytyka, nawet posługująca się ironią i sakrkazmem, nie musi być zaraz przejawem braku miłości chrześcijańskiej, ale jest wyrazem zdecydowanej opcji za głoszonymi poglądami. I terapią wstrząsową dla oponenta. Toż pragnę, żeby się nawróciła, a nie zniknęła. Chociaż podobno inkwizytorzy palili z miłości