Trafiłem niedawno na tekst szwedzkiego socjologa prof. Stevena Saxonberga, z którego wyczytałem krótką historię upadku Kościoła w Szwecji. Na podstawie rozważań autora za główną przyczynę uznać można kontrolę państwa, która doprowadziła, po pierwsze, do tego, że zmniejszył się wpływ Kościoła na wartości wyznawane przez Szwedów (kiedy jeszcze ten wpływ mógł być pozytywny), po drugie, wymogła poprzez demokratyzację do liberalizacji jego stanowiska w sprawach płci, rodziny i homoseksualizmu.
Pierwszy akt dramatu nastąpił właściwie poza Kościołem (choć trudno jednoznacznie powiedzieć, skoro wówczas każdy Szwed z urodzenia zostawał członkiem Svenska Kyrkan). Na konwencji partii socjaldemokratycznej w 1917 roku postawiono zadanie stopniowego zmniejszania wpływów Kościoła aż do ostatecznego wyeliminowania go jako organizacji. Kolejny nastąpił, gdy lewica zdobyła władzę polityczną. Wówczas zaczęła ona wywierać presję na demokratyzację Kościoła, co pozwoliło wejść do rad parafialnych i innych gremiów decyzyjnych lewicowym kandydatom (znaleźli się tam nawet komuniści), by stamtąd naciskać na liberalizację Kościoła od wewnątrz. Można powiedzieć, że wrogowie chrześcijaństwa wdarli się do wnętrza Kościoła. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 1958 roku nastąpił trzeci akt dramatu. Wskutek nacisków rządu dopuszczono do ordynacji kobiet i dwa lata później ordynowano pierwszą pastorkę. Stopniowo przyjmowano pozostałe liberalne rozwiązania, np. zezwolono na aborcję. Kolejny akt nastąpił w 1972 roku, kiedy to konferencja biskupów zwróciła się do psychologów z prośbą o opracowanie raportu na temat homoseksualizmu. Właśnie do psychologów, a nie do teologów, uznając jakby, że to właśnie oni są się w stanie w tej kwestii autorytatywnie wypowiedzieć. Raport stwierdzał, że homoseksualizm nie jest chorobą i że nie należy od gejów wymagać w Kościele niczego więcej niż od osób heteroseksualnych. Wówczas jeszcze nie zezwolono na gejowskie małżeństwa. Stopniowo zaczęło się to zmieniać. Jako że dominacja lewicy nad Kościołem doprowadziła do ordynowania wielu pastorów o liberalnych poglądach, wielu przywódców Kościoła Szwecji zaczęło odgrywać aktywną rolę w ruchu praw gejów, uczestnicząc m. in. w paradach gejów i lesbijek. Apogeum tej akcji była wystawa w uppsalskiej katedrze, gdzie pokazano Jezusa jako homoseksualistę. Znamienne jest to, że podczas debaty w sprawie „ślubów” gejowskich nie przywoływano już żadnych odniesień do Biblii, co byłoby źle widziane, ale zdano się na opinię psychologów. Tutaj można ten tekst z 2005 roku uzupełnić. W 2009 roku bowiem zgromadzenie Kościoła Szwecji poparło udzielanie ślubu parom jednopłciowych (błogosławiono je zresztą już wcześniej) i nazywanie ich małżeństwami. A ostatnio homoseksualni przywódcy Kościoła przebąkują coś, że zdrada małżeńska, czyli cudzołóstwo, nie jest grzechem.
I akt końcowy (?). Akcja socjaldemokracji po stu latach przyniosła owoce. Dziś większość Szwedów straciła zainteresowanie chrześcijaństwem, choć tylko (?) prawie 30% opuściło Kościół oficjalnie, i kraj ten jest jednym z najbardziej zsekularyzowanych. Dla większości pozostałych (jedynie niewielki procent deklaruje regularny udział w praktykach religijnych) stał się nich instytucją kulturową, częścią dziedzictwa kulturalnego, jak np. muzea, a nie religijną. Zdarzają się sytuacje, że gdy podczas chrztu pastor coś mówi o Bogu, uczestnicy z trudem powstrzymują śmiech. Wielu tych, którzy wiarę zachowało, wstępuje do innych Kościołów.
Jest to pouczająca historia, bo mam wrażenie, że tą drogą podążają inne liberalne Kościoły. Wygląda poza tym na to, że mamy tutaj do czynienia z planową akcją sił wrogich Kościołowi chrześcijańskiemu, które działając od wewnątrz dążą do jego unicestwienia.