przez Jonah » Pn kwi 16, 2012 12:57
Ja osobiście swoją konfesyjność pojmuję trochę w analogii do Kościoła Wyznającego w III Rzeszy, który stanowił opozycję wobec prohitlerowskiego Kościoła Rzeszy. Wówczas, jak i dziś, część Kościoła poszła drogą dostosowania się do „świata”, choć oczywiście kontekst społeczno-polityczno-kulturowy był inny (diabeł jednak chyba ten sam). Niemniej zasada pozostaje podobna: dostosowanie się do świata kosztem prawdy Ewangelii. I podobnie podporządkowuje się religię państwu (no. skoro państwo uznaje śluby homoseksualne, to Kościół ma zrobić to samo).
Dlatego mniej mnie intrygują np. kwestie liturgiczne. Cenię raczej prostotę liturgii. Nie lubię ani przegięć w stronę Rzymu (ornaty, pastorały, mitry, kadzidła), ani w stronę nabożeństwa ewangelikalnego, z wymuszoną czasem, spontanicznością, którą podgrzewa zespół rozrywkowy, wprowadzając ludzi w jakiś rodzaj transu.
Chociaż gitara akustyczna, bez sekcji rytmicznej, może być dobrze wykorzystana, np. pieśni wspólnot neokatechumenalnych. W przypadku małych parafii może to być alternatywa dla organów.