przez janpatkowski » So gru 12, 2020 13:07
Przede wszystkim witam wszystkich konfesyjnych na tym forum. Z góry przepraszam za zbyt długi wywód ale taki strumień wybija ze mnie, gdy widzę, co się teraz, w Adwencie dzieje. Obecne działania KEA i jednoczesna bierność w staniu po stronie Ewangelii woła o pomstę do nieba. Od kilku lat wszystkie "nowinki" są wprowadzane tylnymi drzwiami i nasz (choć coraz mniej czuję związek z tym tworem, związany jestem raczej z ludźmi w nim funkcjonującymi) Kościół jak zwykle nie ma zdania w żadnej sprawie. Jest idealnie letni. Oczywiście ekumenizm będzie forsowany z pełną mocą (brrr... na samo to słowo robi mi się słabo). Stwarzane są pozory przyjacielskości, samarytańskości dla odrzuconych itd., ale nie ma w nim miejsca dla myślących podobnie jak szacowne grono tego forum.
Niestety, w codziennym życiu zborowym obecnie nie mamy żadnej alternatywy dla KEA jako luteranie. SELK może ma potencjał ale w Polsce misja im się nie opłaca (sprawdziłem co myśli o tym zbór w Goerlitz, a są tam również nasi rodacy). Tylnymi drzwiami wprowadzono prawo absolucji i sprawowania Wieczerzy Pańskiej przez diakonki. Teraz tylko czekać, aż któraś zostanie proboszczem. Być może będzie to Kraków, gdzie od zborowników wiem, że ks. Pracki "przestał chcieć być księdzem" i chce zająć się czymś innym. I tu znów na wierzch wypływa brak określonego stanowiska KEA w działaniach - w prawie kościelnym nie ma możliwości "cofnięcia ordynacji" lub "odwołanie z zawodu "ksiądz". Teraz większość spraw parafii obsługuje diakonka właśnie.
Piszę te słowa z perspektywy życia w diasporze. WIększość życia zborowego przeżyłem w Lublinie (dawna parafia p. Herberta), gdzie luteraninem być ciężko - najbliższy zbór około 120 km dalej, proboszcz doktoryzujący się na KUL (dla niezorientowanych Katolicka uczelnia niepubliczna podparta mitem JP2) i "aktywna bierność zboru". Nie licząc imprez ekumenicznych (wspominanych po każdym kazaniu). Kilka lat spędziłem na studiach w Katowicach i zawsze, gdy wracałem do Lublina czułem się jak ryba wyrzucona z wody na pustynię. Nie było tu miesca dla moich poglądów i chęci działania na niwie konfesyjności.
Trzeba wrzeszcie postawić sprawę jasno - KEA niech się określi tak, tak, nie, nie. Ludzie, zwłaszcza młodsi, określają się po której stronie sporów stoją (na szczęście tych, których dane mi było spotkać na swej drodze, głównie studenci i młodzi małżonkowie są nowoczesnymi konserwatystami. Ale oni chcą czegoś więcej, niż raz w tygodniu nabożeństwo i tyle. Oni chcą tworzyć swoją tożsamość nie w duchu ekumenicznym czy kryptokatolickim ale luterańskim. Więc jest od czego zacząć.
Kiedyś miałem taki pomysł dla konfesyjnych, aby w każdej parafii zrobić research, czy są jacyś myślący ortodoksyjnie. Jeśli tak, aby w każdym zborze była taka grupka, chocby 2-3 osobowa, aby szukający czegoś innego od "masówki" w wydaniu KEA, mieli się z kim spotkać, porozmawiać i znaleźć zrozumienie i zacząć działać, robiąc to oddolnie.
Mam nadzieję, że z pomocą Ducha Świętego KEA się wreszcie opamięta, bo jako chrześcijanie: "nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe" (Rz 12,2).