Używamy informacji zapisanych za pomocą plików cookies w celu zapewnienia Wam maksymalnej wygody przy korzystaniu z naszej strony. Korzystają z nich również firmy reklamowe. Jeżeli wyrażasz zgodę na zapisywanie informacji zawartych w cookies kliknij "Akceptuj", w przeciwnym wypadku wyłącz ciasteczka dla tej witryny w ustawieniach swojej przeglądarki. Akceptuj

Mistrz Eckhart

Re: Mistrz Eckhart

Postprzez Tomasz » Wt mar 13, 2012 21:13

Znowu się spotykamy.Wiara, czy filozofia.Co jest ważniejsze w życiu Chrześcijanina-Luterranina?


Już chyba o tym rozmawialiśmy Drogi Bracie :)

Oczywiście, że wiara i tutaj nie ma żadnych wątpliwości. Filozofia może być natomiast pomocna w "ludzkim" zrozumieniu pewnych kwestii, które trudno nam czasami ogarnąć.
Może być tylko narzędziem do celu, którym jest wiara.
Avatar użytkownika
Tomasz
 
Posty: 3045
Obrazki: 67
Dołączył(a): So mar 20, 2010 23:01
Lokalizacja: Sosnowiec
wyznanie: ewangelicko-augsburskie
  

Re: Mistrz Eckhart

Postprzez Agnes » Śr mar 14, 2012 20:15

Bronisławie, w życiu każdego człowieka nie ma sprawy ważniejszej niż wiara. Niestety, sporo osób o tym nie wie.

Filozofia to zupełnie "insza inszość". Tak jak Tomasz zauważył, gdzieś tu na forum już rozmawialiśmy o tym. Np. o tym, że z filozoficznego punktu widzenia tak zwane "dowodzenie", że Bóg istnieje (czy też, jak twierdzi nieszczęsny Richard Dawkins, że nie istnieje) nie ma żadnego sensu. Ponieważ Bóg z definicji jako Absolut jest bytem transcendentnym - a więc jego istnienie nie może być ani obalane, ani potwierdzane przez byt immanentny, czyli człowieka.
Zarówno Dawkins, jak i Tomasz z Akwinu strzelają kulą w płot.

Przypominam teraz sobie, że polecałam Ci wtedy książkę Karla Jaspersa "Wprowadzenie do filozofii". Moze miałeś okazję się z nią zapoznać? Na pewno poszerzyłoby to pole naszej dyskusji :)
Agnes
 
Posty: 556
Dołączył(a): Pn sie 22, 2011 20:06
Lokalizacja: Kraków
wyznanie: ewangelicko-augsburskie
dyplomy: 1
  

Re: Mistrz Eckhart

Postprzez Jonah » So mar 17, 2012 00:31

Agnes napisał(a):Jonah - sceptycyzm to jak najbardziej filozofia, i to bardzo szacowna - była to jedna z bardzo istotnych szkół filozoficznych w starożytności.


Filozofia to bardzo pokrętny styl konceptualizacji rzeczywistości. Jeden z możliwych, ale nie jedyny, choć tak utrzymywali Grecy, którzy brali swoje tradycje kulturowe za jakiś ogólnoludzki logos. Ten styl myślenia stał się w Europie niezwykle ekspansywny i, wbrew pozorom, odgrywa bardzo dużą, zbyt dużą, rolę. Ta ekspansywność powoduje, że wszelka krytyka musi niejako, o ile ma być dla filozofii wartościowa, posługiwać się jej dyskursem. I wówczas traktowana jest przez filozofię - jako filozofia właśnie. W ten sposób krytyk filozofii na wstępie ponosi klęskę. Był nawet przecie taki biedak, heraklitejczyk, który nie chciał nawet nic mówić, ino palcem machał, a go za filozofa wzięli.
Zamysł jednak starożytnych sceptyków (nie tylko greckich, ale i buddyjskich) był antyfilozoficzny: wygasić ruch filozofującej myśli, by wyjść poza filozofię. W tym celu posługiwali się kategoriami i sposobami użycia rozumu właściwymi filozofii. Bliżej współczesności zmagali się z tym Nietzsche, Kierkegaard, Heidegger i Derrida. I, jak na ironię, trafili do podręczników historii filozofii.
Nawet w neoplatonizmie, i tutaj można przywołać Eckharta, pojawia się ten antyfilozoficzny motyw, bowiem mistyk w pewnym momencie odrzuca dialektyczną drabinę, po której się wspiął, i jednoczy z absolutem, ktory jest już poza wszelkim filozoficznym rozumem (nous).
Jonah
 
Posty: 746
Dołączył(a): So mar 03, 2012 01:09
wyznanie: chrześcijanin (KE-A)
dyplomy: 1
  

Re: Mistrz Eckhart

Postprzez Agnes » So mar 17, 2012 20:59

Dla wielu filozofów greckich Absolut jest tożsamy z nous. Mamy też w filozofii zarówno logos, jak i Logos - ten pierwszy ludzki, a ten drugi ponownie Absolut.
Co do sceptyków, to masz rację: ich błąd co do zasady jest bardzo podobny do błędu postmodernistów: postmoderniści krytykują racjonalność i tzw. "mocny" kartezjański podmiot, postulują aby zrezygnowac w ogóle z koncepcji rozumu - ale czym posługują się w swojej krytyce? Przecież właśnie rozumem.
Oczywiście trzeba byłoby uściślić, o jakich sceptyków nam chodzi. Zdaje mi się, że odnosisz się do sceptyków radykalnych - pirronistów, prawda?

Nie uważam jednak filozofii za pokrętny styl konceptualizacji rzeczywistości. Bo moim zdaniem filozofia: a) nie jest pokrętna tylko do bólu ścisła i logiczna; b) filozofia nie zawsze konceptualizuje rzeczywistość - bo bardzo często wcale nie zajmuje się tym, co zwykło się nazywać "rzeczywistością", a i z tą konceptualizają nie do końca się zgadzam. Powiedziałabym raczej, że filozofia problematyzuje. I że bardzo często nie polega na niczym innym jak tylko na myśleniu o myśleniu. Stąd ważne rozróżnienie Kanta między Vernunft a Verstand.

Czy logos odgrywa dziś zbyt dużą rolę w naszym kręgu cywilizacyjnym i kulturowym? Powiedziałabym raczej, że niestety zbyt małą, gdy się tak przypatruję otaczającemu mnie światu! Rozum często śpi, a wtedy "budzą się upiory".

Do nazwisk, które wymieniasz, dodałabym jeszcze Schopenhauera - bo rozumiem, że chcesz zwrócić uwagę na wpływy buddyzmu? Ale z tą odrębnością buddyzmu i greckiej filozofii nie jest wcale taka prosta sprawa. Na przykład można znaleźć wiele podobieństw między buddyzmem a ontologią... Romana Ingardena (który w ogóle buddyzmem się nie interesował ! Inaczej niz np. wspominany przeze mnie Schopenhauer.) Czy nie byłoby to dowodem, że ludzkość posiada jednak pewną wspólną dyspozycję? I że choćbyśmy zmieniali jej nazwy - jest to zawsze ratio

W pewnym sensie przed filozofią nie ma ucieczki. Jaspers określa człowieka jako istotę filozofująca samoistnie. Zwraca też uwagę, że krytykujac filozofię - sami de facto zaczynamy ją uprawiać.
Agnes
 
Posty: 556
Dołączył(a): Pn sie 22, 2011 20:06
Lokalizacja: Kraków
wyznanie: ewangelicko-augsburskie
dyplomy: 1
  

Re: Mistrz Eckhart

Postprzez Jonah » N mar 18, 2012 20:40

O toż to właśnie: jeśli utożsami się nous (jako wyższą część duszy) z absolutem, to mamy panteizm, ubóstwienie człowieka i bałwochwalstwo.
U Plotyna wszakże jedno jest ponad nous (jako pierwszą hipostazą), co nie znaczy, że wskutek emanatyzmu i mistycyzmu nie ma tam panteizmu.
Po prostu zjednoczenie odbywa się poza wszelką dyskursywnością, poza ruchem myśli, poza dialektyką, bo nie ma już myślącego i myślanego. Człowiek stopniowo porzuca wszystko, nawet swoje człowieczeństwo, by stać się "bogiem".
Tę człowieko-boską jedność widać Eckarta, jeśli jego "iskierka duszy" jest czymś doskonalszym i wyższym nad Boga osobowego, tożsamym z "boskością", owym "Abgrund".
To wizja "zbawienia" alternatywna do tego, co proponuje nam Mistrz z Nazaretu.

Celowo piszę "absolutem", nie zaś "Absolutem", bo żywego, osobowego Boga poznajemy tylko o tyle, o ile zechce nam się objawić. U filozofów może być bezosobowy logos, a Logos jest w Prologu do Ewangelii Janowej (interpretuję od hebr. dabar).

Nie ma żadnego też "czystego rozumu" (a tenże jest u Kanta takim odbóstwionym nous): stawiam Hamanna przeciw Kantowi: nie da się oddzielić ducha od ciała. Myślenie o myśleniu to intelektualna masturbacja. Jak ktoś lubi...

Filozofia może więc kreować tylko idole. W pewnym sensie pojawia się ona po upadku. Dla takich jak np. Schelling czy Hegel, reinterpretujących Augustyńskie "felix culpa", upadek był czymś pozytywnym, bo skłonił ludzi do filozofowania.
Nie cenili oni wiary, bo człowiek, który zdaje się na wiarę, nie osiąga samowiedzy, wolności i autonomii, tak jak je rozumieli.
Ich systemy to mutacja gnozy, skoro wiedza może "zbawiać" i człowiek sytuuje się niejako naprzeciw Boga (po stronie Szatana).
Dla tych ludzi, w tym Eckharta, "Bóg" utożsamia się z poznaniem. Cóż za wykastrowany "bóg"!

Dla filozofii Bóg musi (!) podporządkować się konieczności - logicznej, etycznej, ale nie dla wiary.
Dla filozofii Bóg nie może umrzeć na Krzyżu, ale nie dla wiary.
Dla filozofii uczynić to, co się stało, niebyłym, to absurd, ale nie dla wiary.
Sprawiedliwy, który nie jest cnotliwy, to dla filozofii nie do pomyślenia, ale nie dla wiary.
Bo Bóg Biblii jest w pełni suwerenny i robi co mu się podoba. Bywa, że nie pęta Go nawet Jego słowo.


Ścisłość filzoficznego dyskursu to pozór. Zresztą nie wszyscy filozofowie o tę scisłość dbają. Co by rzekł neopozytywista o ścisłości Heideggera; dla niego to bezsensowny bełkot; tak jak i zresztą wybitnie intelektualnie "spójny" heglizm.
Dialektyczna konsekwencja to często, prowadzące na manowce, szaleństwo logosu - logika nadaje się do wszystkiego i do niczego: można za jej pomocą tak samo dowodzić, że coś jest, jak i, że nie ma nic. Podobne możliwości logiki pokazywali w Dissoi logoi już Grecy.
Nie od rzeczy więc Luter nazwał rozum dziwką diabelską.

Co do buddystów też są różni. Większość nie zawraca sobie głowy filozofowaniem. Mnie chodziło o takich pokroju Nagardżuny i Czandrakritiego, którzy używali pokrewnych filozofom greckim procedur intelektualnych, nie po to, by zwalczać poglądy cudze i zastąpić je poglądem własnym, którego nie mają (negacja nie jest tezą, ale "pustką", "pustością" tezy - tutaj wymykają się pułapce zastawionej przez filozofów), ale by wykazać, że żaden pogląd nie da się utrzymać, że rzecz, substancja, czas, istota itp. są złudzeniem; że roszczenie do spójności nie ma żadnych podstaw.
W tym bliscy byli w swoim myśleniu takim sceptykom, jak Sekstus Empiryk. Używali oni dialektyki przeciw samej filozofii, by zamiast filozofować odciążyć umysł i zacząć doświadczać rzeczywistości niejako pozapojęciowo. Poza tym nie ma nic.

Ja powiedziałbym raczej doświadczyć działania Boga żywego w Chrystusie Odkupicielu.

W zasadzie można by na filozofię machnąć ręką, gdyby nie jej praktyczno-polityczne konsekwencje w postaci eksperymentów społecznych na ludziach,
usiłowania budowania "królestwa bożego" na ziemi, czego nowszym, choć pewnie nie ostatnim, przykładem są działania kościelnych libertynów, w istocie pelagian, którzy porzucili wiarę na rzecz rozumu i kłaniają się intelektualnym idolom: marksizmowi, freudyzmowi, feminizmowi i innym tego typu dziwotworom logosu.

Potwory budzą się wraz z rozumem :twisted:

Gdy rozum (filozoficzny) śpi, JHWH objawia się na Synaju :D
Jonah
 
Posty: 746
Dołączył(a): So mar 03, 2012 01:09
wyznanie: chrześcijanin (KE-A)
dyplomy: 1
  

Re: Mistrz Eckhart

Postprzez Agnes » Pn mar 19, 2012 19:58

Jonah, popełniasz podstawowy błąd mieszając Boga Objawienia z modelem, który filozofia nazywa bogiem, ale oczywiście który wcale bogiem nie jest (ani tym bardziej Bogiem), tylko jedną z konstrukcji generowanych przez ludzki umysł.

Nie powiedziałabym, że logika jest do wszystkiego i do niczego. Chyba, że uznajesz, że matematyka jest do wszystkiego i do niczego. Na pewno uczyłeś się w szkole rachunku prawdopodobieństwa i rachunku zbiorów - a to przecież logika właśnie. Nie można tak upraszczać, jak to robisz przedstawiając logikę. Poza tym odnosisz się wciąż do starożytności. A co powiesz o współczesnych logikach modalnych? O rachunku Leśniewskiego albo Lewisa? Albo chociaż o klasycznym rachunku zdań? To jest, Jonah, autentyczna nauka ścisła, a nie żadne fantasmagorie.

Zapewniam cię, że ścisłość dyskursu filozoficznego nie jest pozorem, ale faktem, wymagającym bardzo dużego wysiłku umysłowego, porównywalnego z wysiłkiem potrzebnym przy matematyce! Dlatego wiele osób nie potrafi odnaleźć się w filozofii i nazywa ją bełkotem.

Filozofia nie ma "zbawiać". Filozofia nie służy do tego, żeby w nią "wierzyć". Czy myślisz, że biskup Berkeley sam "wierzył" w swoje hasło esse= percipi? Nie wydaje mi się. Myślisz, że Leibniz "wierzył" w monadologię? Nie wydaje mi się. I tak dalej. To są czysto spekulatywne modele generowane przez ludzki umysł - służą tylko i aż do tego, aby rozwijać to, co jest darem Boga dla człowieka - czyli rozum. Bo ja, z całym szacuniem dla Marcina Lutra, tak właśnie nazywam rozum. Darem Boga, a nie diabelską dziwką. To my ludzie robimy zły użytek z tego daru.

Nie dasz rady machnąć ręką na filozofię, choćbyś bardzo chciał. Bez atomu Demokryta nie byłoby atomu Newtona i Bohra. Bez Moteskiusza nie byłoby idei trójpodziału władzy. Bez Adama Smitha nie byłoby wolnego rynku. Bez Hanny Arendt nie byłoby diagnozy totalitaryzmu i wskazówek jak się przed tym uchronić. Bez Ortegi y Gasseta nie byłoby ostrzeżenia przed społeczeństwem masowym. I tak dalej.

Bez filozofii nie byłoby możliwe ani powstanie i rozwój nauk szczegółowych (łącznie z pedagogiką, psychiatrią, psychologią, socjologią), ani obecnie tworzenie między nimi "interfejsów", koniecznych dla dalszego rozwoju naszej cywiliacji (i często zatrzymywania jej nad krawędzią).

Na moim przykładzie można wyraźnie zobaczyć, że filozofia absolutnie nie przeszkadza w wierze. Nawet wręcz przeciwnie - jak już kiedyś pisałam Bronisławowi, mnie właśnie metoda hermeneutyczna zwróciła uwagę na nieścisłości w rzymskokatolickim interpretowaniu Biblii.

Bardzo zapalasz się w swojej, nazwę to delikatnie, niechęci do filozofii. Ciekawi mnie, czy potępiasz również takich filozofów, jak: Mikołaj Bierdiajew, Pierre Teilhard de Chardin, Jacques Maritain, Gabriel Marcel, Emmanuel Mounier, Lew Szestow, Max Weber, Emmanuel Levinas, Martin Buber, Józef Tischner, Michał Heller, Dierich Bonhoeffer, Giorgio Agamben, Miguel Unamuno, Soren Kierkegaard, Karl Jaspers, Antoni Kępiński, Erich Fromm? Żeby wymienić tylko kilku.

Bóg stworzył człowieka tak, aby ten myślał. I im bardziej człowiek myśli, tym bardziej rozumie, jak nieskończona i niedostępna dla jego rozumu jest wielkość Boga. Dobrze Unamuno powiedział - Bóg nad-istnieje: dla Jego określania brakuje nam kategorii (jak to zresztą zauważył już filzofo Pseudo-Dionizy Aeropagita w "Imionach Bożych".

Oczywiście są osoby robiące z tej dyspozycji myślenia zły użytek. Tak jak wino jest darem Boga dla człowieka - ale można zostać alkoholikiem, jeśli ktoś bardzo się uprze.

Kiedyś słuchałam kazania ks. Tischnera, w którym powiedział, że wciąż uczy się filozofii - po to, aby przygotować się na rozmowę z Kimś najinteligentniejszym, gdy już umrze.
Agnes
 
Posty: 556
Dołączył(a): Pn sie 22, 2011 20:06
Lokalizacja: Kraków
wyznanie: ewangelicko-augsburskie
dyplomy: 1
  

Re: Mistrz Eckhart

Postprzez Jonah » Wt maja 15, 2012 23:59

Tacjan Syryjczyk o filozofach: „Dlatego też nie dajcie się zwieść spotkaniom owych miłośników bardziej próżności niż mądrości, którzy nauczają rzeczy sprzecznych między sobą bredząc, co każdemu ślina na język przyniesie. Liczne są zresztą między nimi kłótnie. Nienawidzą się wzajemnie i walczą ze sobą a próżność popycha ich do pragnienia najwyższych miejsc”.

Całkiem to przystaje do owego "generowania" owych "spekulatywnych modeli", które nie służą niczemu innemu niż gimnastyce umysłu. Nie mam nic przeciwko takiej gimnastyce. Kiedyś to robiłem, rozwiązując nawet słupki z logiki formalnej, a nawet i o modalne się otarłem. Ale równie dobrze można pograć sobie w szachy.

Filozofia, oczywiście, grzechów odpuścić nie może. Wszakże może opowiadać, że człowiek żadnego grzechu nie ma, jest dobry, czy nawet boski z natury, nie potrzebuje więc żadnego Odkupienia. Wystarczy, że sobie tę swoją "boskość" uświadomi. W ten sposób, poprzez tę opowieść, chce człowieka niejako "zbawić". Pal licho, jesli dotyczy to tylko samych filozofów. Ale jeśli chą budować "państwo słońca" na ziemi, robi się niebezpiecznie.
Oczywiście, nie ma jednej koncepcji filozofi. I to, co piszę bardziej przystaje bardziej do starożytności niż średniowiecza, gdzie przekształcono filozofię w narzędzie (jak się okazało niezbyt użyteczne, deformujące chrześcijański kerygmat) i trzymano na łańcuchu, i czasami tylko udawało jej się urwać, by od razu religią pogardziła, bo filozof może być szczęśliwy niejako bez niej, dzięki poznaniu (np. awerroiści łacińscy). Przecie "zbawcze" zapędy mają i bliżej współczesności filozofowie, nawet ci, po których najmniej można byłoby się tego spodziewać. Starczy przeczytać choćby E. Husserla "Kryzys europejskiego człowieczeństwa".

Że filozofowie to mistyfikatorzy, wiem od F. Nietzschego: "Dla najmożniejszego człowieka, również kłamstwo stanowi dozwolony środek, podczas tworzenia". I gdzie indziej: "Do nas pozory! Bądźmy oszustami i upiększycielami rodzaju ludzkiego!".

Bóg stworzył świat i człowieka po to, by objawiła się Jego chwała i by człowiek chwalę Mu oddawał. Do zdolności myślenia odwołuje się diabeł: "Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie ze wszystkich drzew ogrodu wolno wam jeść?".

Wiele jest imion Boga w Biblii. "Nad-istnienia" nie spotkałem.

Dla B. Pascala, dopiero, gdy obudził się z filozoficznego snu, "Bóg" filozofów przestał być rzeczywisty:
"Bóg Abrahama, Bóg Izaaka, Bóg Jakuba,
a nie filozofów i uczonych.(...)
A to jest życie wieczne, aby poznali Ciebie, jedynego
Boga prawdziwego
i Tego, któregoś posłał, Jezusa Chrystusa.
Jezusa Chrystusa.
Jezusa Chrystusa.
Rozłączyłem się z Nim, odstąpiłem Go, wyparłem się,
ukrzyżowałem.
Obym nigdy nie został z Nim rozłączony!
Ten tylko Go zachowa, kto idzie drogą wskazaną w Ewangelii."

Jeśli chodzi o metody interpretowania Biblii, to ewangelicy i rzymskokatolicy stosują takie same. W biblistyce taki podział dawno już nie obowiązuje. Dla biblisty nie liczy się już to, do jakiego kto wyznania należy, ale jaka jest wartość merytoryczna jego pracy. Prawda jednak, że przed M. Lutrem za dużo alegoryzowano. A skąd się wzięła alegoreza? Ni mniej nic więcej, tylko od filozofów (Theagenes, stoicy), ktorym nie podobały się wybryki homerowych bogów.

Nie sądze, aby Bóg filozofował z kimkolwiek. Raczej będzie tak: "Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swojej chwale, a z Nim wszyscy aniołowie, wtedy zasiądzie na tronie swojej chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody. Oddzieli jednych od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce ustawi po swojej prawej stronie, a kozły po lewej. Wtedy do tych po prawej Król powie: "Chodźcie, błogosławieni mojego Ojca, stańcie się dziedzicami królestwa, przygotowanego dla was od założenia świata. Bo byłem głodny, i daliście mi jeść; byłem spragniony, i daliście mi pić; przybyszem byłem, a przygarnęliście mnie; nagi - a odzialiście mnie; zachorowałem, i odwiedziliście mnie; znalazłem się w więzieniu, a przyszliście do mnie". Odezwą się wtedy do Niego, mówiąc: "Panie, kiedy widzieliśmy Ciebie głodnego i nakarmiliśmy Cię; albo spragnionego i daliśmy pić? A kiedy widzieliśmy Ciebie jako przybysza i przygarnęliśmy, albo nagiego i odzialiśmy? Kiedy widzieliśmy Ciebie chorego albo w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?" Na to Król im odpowie: "Oświadczam wam, że ile razy robiliście [coś] dla jednego z tych moich najlichszych braci, dla mnie robiliście". Potem powie do tych po lewej: "Odejdźcie ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, gotowy dla diabła i jego aniołów. Bo byłem głodny, a nie daliście mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście mi pić; przybyszem byłem, a nie przygarnęliście mnie; nagi - a nie odzialiście mnie; chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście mnie". Wtedy i ci odezwą się do Niego, mówiąc: "Panie, kiedy widzieliśmy Ciebie głodnego, lub spragnionego, lub jako przybysza, lub nagiego, lub chorego, lub w więzieniu, i nie usłużyliśmy Ci?" Na to odpowie im: "Oświadczam wam, że ile razy nie zrobiliście czegoś dla jednego z tych najlichszych, to właśnie dla mnie nie zrobiliście". I ci odejdą do wiecznej kaźni, a sprawiedliwi do wiecznego życia".

Poza tym wszystkim, nie potępiam filozofów i filozofii. Niech sobie tam filozofują, ale czy im to na zdrowie wychodzi, śmiem wątpić. Często zamiast człowieka rozwijać, jak obiecuje filozoficzna paideia, defomuje jego potrzeganie siebie, świata i innego (przypomnę ciekawy esej B. Micińskiego o Kancie, opowiadania Herlinga o filozofach). Zdaje mi się, że bywa ona czasem niebezpieczna - gdy przekształca się w ideologię polityczną. Przejawia też niekiedy ambicje bycia sędzią, rywalem, a nawet bywa otwarcie wroga, religii.
Warto zapoznać się z myślą filozoficzną, ale by to wszystko traktować poważnie, no nie.
Ostatnio edytowano Śr maja 16, 2012 13:19 przez Jonah, łącznie edytowano 2 razy
Jonah
 
Posty: 746
Dołączył(a): So mar 03, 2012 01:09
wyznanie: chrześcijanin (KE-A)
dyplomy: 1
  

Re: Mistrz Eckhart

Postprzez Agnes » Cz maja 17, 2012 09:19

A mnie filozofia - ściślej mówiąc hermeneutyka - doprowadziła do konwersji do KEA. I znam sporo takich osób, które gdy filozofia obudziła ich myślenie - przyznały, że Bóg musi istnieć, i że w dodatku niektóre wyznania przedstawiają Go wierniej niż inne.

Pamiętaj o zdaniu Pascala: "Człowiek jest trzciną, ale trzciną myślącą." Właśnie Pascal jest doskonałym przykładem tego, jak człowiek wierzący może we właściwy sposób uprawiać filozofię. Z jednej strony - nie nadużywając rozumu, a z drugiej nie robiąc z filozofii jakiegoś "czarnego luda', którego należy się panicznie bać. Lub egzgorcyzmować jako "dzieło szatana"

Skąd wiesz, co Bóg będzie robił? "Nasz Pan jest w niebie, czyni wszystko co chce". Kiedy już oddzieli ludy na te po swojej lewicy i prawicy - skad wiesz, jak będzie chciał z nami spędzać wieczność? Może właśnie wspólnie będziemy myśleć o myśleniu - tyle że wszystkie nierozwikłane dla naszego umysłu zagadnienia staną się wtedy jasne? A może to będzie czysta kontemplacja Boga, o jakiej mówili FILOZOFOWIE mistyczni?

Bo filozofia niejedno ma oblicze, o czym warto pamiętać. Nawiasem mówiąc scholastyka, którą - jak na Twoje zdanie o filozofii :lol: - raczej aprobujesz, zrobiła z Twojego punktu widzenia złą robotę. Bo w tym czasie, jak powiadasz "bycia na łańcuchu" wypracowano pojęcia, metodykę, słowem instrumentarium zachodniej filozofii. I potem jak łańcuch zniknął było czym i na czym pracować.

"Nad-istnienie" nie jest imieniem Boga. Unamuno chciał w ten sposób podkreślić, że Bóg jest to byt ponad naszymi ludzkimi wymiarami czasu i przestrzeni. Filozofię trzeba czytać dokładnie i wnikliwie - nie "po łebkach", bo wtedy powstają rzekome problemy, których w rzeczywistości wcale nie ma. Z kolei Bierdiajew (szkoda, że jak powiedziałeś "trawisz" tylko Szestowa) uważa, że Bóg nie jest nawet bytem - w naszym ludzkim kategoryzowaniu - ale Duchem. Dlatego wszelkie dowody na Jego istnienie są degradacją i obrazą Boga. Tu masz jeszcze inny wymiar filozofii.

Nie ma lepszych biblistów niż bibliści niemieccy - którzy nawet jeżeli formalnie należą do KRK, to posługują się metodami wypracowanymi przez biblistów o pochodzeniu protestanckim.

Bóg stworzył nas wraz z naszą zdolnością myślenia. On sam do naszego myślenia właśnie się odwołuje. Zarówno wtedy, gdy mówi, abyśmy czynili sobie ziemię poddaną, jak i wtedy byśmy dokonywali wyborów między dobrem a złem ("Kładę przed tobą błogosławieństwo i przekleństwo").
Samo pojęcie "nawrócenie" oznacza METANOIA, czyli ZMIANA SPOSOBU MYŚLENIA. Nie ma nawrócenia bez MYŚLENIA. Dziesięć przykazań są to reguły do przestrzegania przy posługiwaniu się INTELEKTEM (ocena swoich czynów, wartościowanie - czyli filozoficzna AKSJOLOGIA).
Ogromną część Bblii stanowią KSIĘGI MĄDROŚCIOWE.: Obserwuj, wyciągaj wnioski, postępuj według nich.
Jezus nauczał w przypowieściach, podobieństwach, porównaniach. Czyli dawał materiał do PRZEMYŚLENIA.
Grzech jest zawsze złym WYBOREM ŚWIADOMYM. Czyli wymaga sprawności KOGNITYWNEJ.
W Prologu Ewangelii Janowej mamy LOGOS. Na początku Biblii mamy przedwieczne SŁOWO STWARZAJĄCE. To nie są same emocje, ale także myślenie i intelekt Boga. (Co oczywiście nie zaprzecza temu, że Bóg jest jednocześnie INTELEKTEM i MIŁOŚCIĄ. Tym bardziej Jego miłość nie jest ckliwa - ale MĄDRA.)
W wielu miejscach Biblii człowiek prowadzi dialog z Bogiem, argumentując, a przez to "wpływając" na ostateczne decyzje Boga (argumentuje Abraham, argumentuje Mojżesz). Sam Bóg przedstawia argumenty - nawet do tego stopnia, że podchwytliwie "pyta" człowieka - prowokując go do uczciwego MYŚLENIA ("Co ma zrobić jeszcze z moją winnicą").
Wiara przychodzi ze SŁUCHANIA. Nie z empirii, nie z emocji, nie z cudów - tylko z przyjęcia argumentów.

Reasumując: Jeżeli wyrzucimy MYŚLENIE, a zostwimy same uniesienia emocjonalne - będziemy mieć MAGIĘ, a nie WIARĘ. Bo właśnie magia wyłącza myślenie. Co widzimy także dzisiaj na smutnym przykładzie sekt.

Bóg nie stworzył bezmyślnej kukły. Tylko myślącego człowieka.
Agnes
 
Posty: 556
Dołączył(a): Pn sie 22, 2011 20:06
Lokalizacja: Kraków
wyznanie: ewangelicko-augsburskie
dyplomy: 1
  

Poprzednia strona

Powrót do Kultura, tradycje i etyka ewangelicka

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości

cron