Jacku-Vikingu wypowiadasz się bardzo emocjonalnie, a na forum słowa są odbierane inaczej niż to sobie wyobrażamy. Chyba zawsze tak jest, że słowo pisane jest odbierane inaczej niż mówione, nawet jeśli piszemy potocznym językiem, czyli tak jak czujemy lub myślimy w tej chwili. Nie ma potrzeby jeszcze bardziej czynić z tego wątku emocjonalnej bomby atomowej. Podobnie odbierasz słowa innych forumowiczów. Kieruję teraz słowa do ciebie, chociaż myślę, że wszyscy piszący w tym akurat wątku powinni ostygnąć. Przepraszam ale nie przyglądałem się temu wątkowi uważnie, a więc piszę z opóźnieniem.
Zastanawiam się na gorąco odnośnie przebaczenia. Dosyć często chrześcijanie podchodzą do przebaczenia jak do terapii psychologicznej, zanim winowajca przeprosi taki chrześcijanin już mu "wybaczył". Myśląc o Chrystusie czy to jest tak, że on już wybaczył na krzyżu wszystkim grzesznikom ich grzechy? Czy jednak przebaczenie następuje w momencie pokutowania takiego osobnika? Jeśli na krzyżu, to czym jest osobista pokuta? Czy wszyscy będą zbawieni? Nie, tylko ci, co nawrócą się i pokutują, reszta pójdzie do piekła. Z drugiej strony szczerze pokutujący dowiaduje się, że jego grzechy są mu przebaczone, a to ze względu na to, że Chrystus umarł za jego grzechy na krzyżu. Innymi słowy Jezus musiał dokonać dzieła pojednania zanim, pokutujący zwróci się o łaskę. Zatem w naszym życiu możemy postępować podobnie. Możemy przygotowywać się na to, ze przebaczymy komuś jego grzechy, ale ten moment nastąpi tylko w momencie, jak winowajca poprosi o wybaczenie, nie wcześniej. Można bardzo szczerze modlić się aby Bóg nawrócił takie osoby (jak teolorzka), jednak zdecydowanie potępiać jej wypowiedzi. Nie wiem, czy to jest pomocne, nie chcę być pustosłowny w tym temacie.