nie uważam, aby stwierdzenie, iż małżeństwo jest "rzeczą świecką", w jakikolwiek sposób sugerowało "obniżanie" jego wartości, tak aby w ogóle wymagało to tłumaczenia się. Taka myśl może zrodzić się jedynie w ramach klerykalnej mentalności, odmawiającej Bożemu światu jakiejkolwiek wartości, czy też uważającej "świat" za coś gorszego, pośledniego, od czego należy uciec, w sferę "czystego ducha".
Czy uważasz, ze istnieje jakakolwiek rzeczywistość tego świata, która nie jest poddana Bożemu prawu, która jest wyłączona spod jego panowania, która nie jest zapowiedzią i manifestacją Jego Królestwa? Czyż to nie Bóg jest jedynym stworzycielem świata? To pierwsze słowa naszego wyznania wiary, i nie odnoszą się one paleontologii czy prehistorii ziemi lecz do dziś i teraz naszego życia.
Ani małżeństwo, ani władza, ani handel ani stosunki pracy, ani stosunki własności, ani opieka zdrowotna, ani system emerytalny, ani edukacja nie są wyłączone w żaden sposób spod prawa Bożego. Wobec każdej z tych dziedzin mamy przykazanie, i mamy obietnice, i o każdej z nich znajdziemy sporo na kartach Pisma. To nie znaczy, że są to zadania do rozstrzygania przez synody, biskupów czy prawo kościelne - dotyczą życia społeczności świeckiej i słusznie przez nią są regulowane. Mogą być regulowane gorzej lub lepiej, całkiem źle lub całkiem zadowalająco - to inna sprawa. Nikt nie może mieć obowiązku zachowywania prawa, które w swoim szczerym sercu, sumieniu i zdrowym rozsądku uważa za niesprawiedliwe - niezależnie od tego czy prawo to pochodzi od władzy kościelnej czy świeckiej. Mogę wyobrazić sobie niesprawiedliwe prawa synodu i sprawiedliwość przywracana przez władzę świecką, tak samo jak synod sprzeciwiający się niesprawiedliwym nakazom władzy świeckiej i biorący na siebie tego konsekwencje.
To nie oznacza wcale, ze jeśli chodzi o kodeks spółek handlowych, prawo małżeńskie czy ustawę emerytalną, kompetentna jest nie władza świecka a synod, biskupi czy czy jakikolwiek inny organ kościelny.
Załóżmy jednak, że mieszkamy w kraju w którym dopuszczone jest wielożeństwo - czyli w/g Andrzeja możemy mieć sobie kilka żon i nie przejmować się tym co mówi Pismo Św. ?
Nie. Możemy nawet nie mieć żadnej żony, to że prawo na coś pozwala, nie oznacza, że musimy czy możemy z tego korzytać. Jeżeli jednak mamy już kilka żon, nie możemy nagle doznać olśnienia, ze "prawo Boże na to nie pozwala" i zostawić sobie jedną, albo wziąć nową, nie zważając na obowiązki jakie rodzi małżeństwo: w sprawach opieki, alimentów, spadku, podziału majątku itd. Według ustanowionego prawa to było małżeństwo, niezależnie co byśmy sądzili o słuszności takiego prawa, ze wszystkimi jego konsekwencjami i powoływanie się na "prawo Boże" nie może być powodem ich unikania. Społeczność świecka słusznie w takim wypadku powinna mieć środki do wyegzekwowania prawa.
Jeżeli prawo zezwala na posiadanie kilku żon, w żaden sposób nie oznacza, że mam z tego prawa w taki sposób korzystać i że nie jestem odpowiedzialny za to, w jaki sposób z takiego prawa korzystam. Mało tego, osobiście działałbym - i przeświadczeniem byłaby tu moja wiara - by takie prawo zostało zniesione - zniesione wszak przez przez władze świeckie, a nie kościelne. Moja niezgoda na takie prawo, nie oznacza jednak, że to prawo nie jest prawem, nie rodzi skutków i mogę je sobie ignorować, jeśli tego chcę.
Polskie prawo pozwala wyrzucać ludzi na bruk, nie oznacza to, ze jako chrześcijanin i właściciel kamienicy mogę to uczynić i nie przejmować się tym co mówi Pismo Św. Polskie prawo pozwala płacić pracownikowi niegodziwą płacę minimalną, nie znaczy to, że jako chrześcijanin i przedsiębiorca mogę to robić i nie przejmować się tym co mówi Pismo Św. Ja odpowiadam za to, jak korzystam ze swoich praw i powinienem to robić zgodnie ze świadectwem Pisma, tak jak je swoimi szczerym i zdrowym sercem, sumieniem i rozsądkiem, danymi mi od Boga, zdołałem poznać. Wcale to jednak nie oznacza, że sfery te nie należą do wyłącznej kompetencji władzy świeckiej, lecz do kościelnej.
Tomasz napisał(a):Zadam pytanie inaczej "czy chrześcijanie powinni zawsze podporządkowywać się prawu świeckiemu (w tym przypadku konkretnie w kwestii małżeństwa) - nawet jeżeli to prawo będzie sprzeczne z przykazaniami Bożymi ?
Myślę, że powyżej zawarłem odpowiedź także na to pytanie. Myślę, że jest ona tak samo aktualne wobec pytania: czy chrześcijanie powinni zawsze podporządkowywać się prawu kościelnemu? Oczywiście, ze nie. Tak samo prawo świeckie jak i prawo kościelne są ludzką próbą odnalezienia prawa Bożego, zawsze mniej lub bardziej udaną. Ale to nie znaczy, by władza kościelna kościelna i cywilna były pozbawione swoich kompetencji, lub by nawzajem miały ze sobą konkurować. Małżeństwo jest tą sferą, którą przynależy władzy społeczności świeckiej a nie kościelnej.
@Agnes
Sprawę homoseksualności pozostawmy w innym wątku. Sprowadzanie każdego, dowolnego tematu do sprawy homoseksualności może robić wrażenie obsesyjne.
PS Nie jestem organem KER, żeby się w jego imieniu wypowiadać. Piszę w swoim własnym. Nie sądzę też, by Kościół miał się wypowiadać na każdy temat, niezależnie czy jest do tego kompetentny czy nie.