Dredd napisał(a):Po pierwsze "takie czy inne obrzędy" decydują o Kościele. Przykładów można tu podać nieskończenie wiele, choćby od ilości Sakramentów zaczynając, przez święcenie pokarmów, samochodów, etc, przelatując, a na obrzędach związanych z kultem świętych i Marii kończąc.
I oczywiście ogromne znaczenie ma tu "błogosławieństwo par jednopłciowych", na które jakbyśmy nie spojrzeli, to nie są zgodne ani z wiarą, ani z naturą.
Konfesja augsburska VII
Kościoły nasze uczą, że jeden święty Kościół trwać będzie po wszystkie czasy. Kościół zaś jest zgromadzeniem świętych, w którym się wiernie naucza Ewangelii i należycie udziela sakramentów. Dla prawdziwej tedy jedności Kościoła wystarczy zgodność w nauce Ewangelii i udzielaniu sakramentów. Nie jest to konieczne, aby wszędzie były jednakowe tradycje ludzkie albo obrzędy czy ceremonie ustanowione przez ludzi, wedle słów Pawła: "Jedna wiara, jeden chrzest, jeden Bóg i Ojciec wszystkich".
Nawet, jeśli państwo zaakceptuje związki sprzeczne z naturą, nie oznacza to że Kościół ma takim związkom błogosławić.
Kościół nie musi błogosławić żadnym związkom. Przez wieki małżeństwo zawierano przez fakt zamieszkania razem, z zamiarem prowadzenia wspólnego życia, religijne obrzędy związane z zawarciem małżeństwa przyjmowały się powoli a dopiero od XVI w przyjmują lokalnie w Krk charakter obowiązujący. Także Kościoły Reformacji przyjęły zwyczaje błogosławienia zawieranych małżeństw, i jest to tradycja ważna, piękna, pożyteczna - ale nie ma podstaw by twierdzić, że Kościół "musi". Kościół, w którym nie praktykowano by religijnej formy zawierania małżeństw - może pozbawiałby się czegoś duszpastersko cennego - ale byłby w pełni Kościołem.
skomplik napisał(a):Jeśli państwo powie że dzień jest nocą a noc dniem - również wtedy (nie tylko chrześcijanie) wszyscy powiedzą że to nieprawda!
Jeśli Synod KEA powie że dzień jest nocą a noc dniem - również wtedy (nie tylko chrześcijanie) wszyscy powiedzą że to nieprawda! - czy to oznacza, że Synod KEA nie ma kompetencji w podejmowaniu decyzji, które do niego należą?
Nie wiem czy nazywania dnia nocą należy do kompetencji jakiegokolwiek organu państwa. Być może kwestia językowa, jak nazywać dzień i noc może należeć do Rady Języka Polskiego. Kwestia strefy czasowej, zmian czasu itp - a więc w pewnym sensie kiedy zaczyna się i kończy dzień i noc - zależy od rozporządzeń i ustaw. Można to oczywiście kontestować, i wołać że nieprawda - każdy ma takie prawo - i przychodzić na pociąg nie wedle czasu urzędowego, ale swojego własnego. Zwłaszcza jak ktoś lubi nocować na peronie.
Małżeństwo, warunki i forma jego zawarcia i rozwiązania, przeszkody, obowiązki i prawa są zawarte w Kodeksie Rodzinnym i Opiekuńczym - i na terenie RP, czy się to komu podoba czy nie, takie prawo obowiązuje. To jest faktem, a o faktach trudno dyskutować. Każde prawo można kontestować, przyjmując tego konsekwencje.
Kurcze ostatnio ciagle słysze o poglądach "reformowanych"... mam nadzieje ze jeszcze jest tam troche konserwatywnych poglądów (możesz Andrzeju pisać do woli że Kościół to nie polityka, szkoda tylko że liberałowie mogą wprowadzać swoje poglądy, a gdy ktoś mówi o konserwatyzmie to odrazu wypacza to czym jest Kościół i próbuje uprawiać "polityke").
Nie wiem o czym konkretnie piszesz. Kościół nie jest ani liberalny ani konserwatywny, bo to są polityczne kategorie. Natomiast jak najbardziej członkowie i członkinie Kościołów mogą i mają różne poglądy, tak konserwatywne jak i liberalne, cokolwiek by to miało znaczyć. Jestem przekonany, że w moim Kościele ani jednych ani drugich nie brakuje. Łączy nas jeden Chrystus, wiara i chrzest, a nie jeden słuszny pogląd, niezależnie od tego czy byłby on określony jako "konserwatywny" czy "liberalny".
PS. na marginesie, Szymon N. z "Wolnego Kościoła Reformowanego"
na marginesie marginesu
Kościół zorganizowany przez ks. Szymona Niemca już od dawna nie jest "reformowany". Swojej tożsamości szuka obecnie w szeroko rozumianej amerykańskiej (niestety!) tradycji starokatolickiej - apostolskiej, sakramentalnej, wysokokościelnej - zdecydowanie już dawno nie reformowanej.
Tomasz napisał(a):Wypowiedź Andrzeja, który stwierdził, że "małżeństwo jest tylko sprawą świecką i podlega wyłącznie przepisom prawa państwowego" jak również iż, kościoły powinny się temu prawu poddać, wywołało u mnie przerażenie, jak wiele spustoszenie w kościołach sieją diabelskie nauki liberalne. Nie wiem czy takie jest oficjalne stanowisko KER - jeżeli tak, to jest to kolejne potwierdzenie, że KEA i KER nie powinny być w unii ambony i ołtarza. Nie wyobrażam sobie usłyszeć czegoś takiego na kazaniu w naszym Kościele.
Tomaszu,
sama Konfesja Augsburska głosi, że małżeństwo "dotyczy spraw cielesnych, a nie należy do Nowego Testamentu". Ks. dr Marcin Luter pisał wprost o małżeństwie, że należy zostawić je władzy świeckiej... "
ponieważ jest rzeczą zewnętrzną, świecką, tak jak ubranie i jedzenie, dom i gospodarstwo, poddane władzy świeckiej" i dalej "
Ponieważ ślub i małżeństwo są sprawą świecką (weltliche Ding), nie należy nam duchownym i sługom Kościoła niczego w tym względzie zarządzać".
Małżeństwo jest rzeczą świecką, należy do porządku stworzenia a nie uświęcenia - takie jest przekonanie Reformacji. Cały świat pochodzi od Boga i przez Niego został stworzony i Jemu podlega - i nie słyszałem, aby to się zmieniło. Natomiast nie oznacza, że w związku z tym, wszystkie świeckie sprawy mają być zarządzane przez duchownych, synody czy biskupów...