Tomasz napisał(a):Zacytuję tutaj fragment wspomnianej "Doktryny":
W Wieczerzy Pańskiej zmartwychwstały Jezus Chrystus przez Słowo obietnicy wraz z chlebem i winem udziela samego siebie w ciele i krwi, ofiarowanych za wszystkich. W taki sposób ofiarowuje siebie całkowicie tym wszystkim, którzy przyjmują chleb i wino. Wierząc przyjmuje się Wieczerzą Pańską na zbawienie, nie wierząc - na sąd.
Społeczności z Jezusem Chrystusem w Jego ciele i krwi nie możemy oddzielić od samego aktu spożywania i picia. Oderwane od tego aktu dociekanie, w jaki sposób Chrystus jest obecny w Wieczerzy Pańskiej, grozi niebezpieczeństwem zaciemnienia Wieczerzy.
http://www.luteranie.pl/ekumenia/38/387wp.htmTak. Nasze Kościoły są we wspólnocie ołtarza - natomiast z zacytowanego fragmentu wynika, iż "odstępujemy tutaj od dociekania w jaki sposób Chrystus jest obecny w Wieczerzy Pańskiej.
Nie kryję się z moimi ortodoksyjnymi poglądami na ten temat i przyznaję, iż nie jestem zwolennikiem pełnej jedności Stołu Pańskiego bez jedności w nauce. Ale to jest oczywiście moje prywatne zdanie.
Być może nie jest teraz odpowiedni czas na taką dyskusję, ale chciałbym w miarę ostrożnie sprobować podyskutować na temat sakramentu Ołtarza. Zacytowałem słowa Tomasza z innego wątku, które mnie natchnęły powrócić do tego. Mówię o ostrożności dlatego, że w przeciągu 500 lat po Refomacji teologia luterańska i reformowana urosła/obrosła taką ilością treści, że oba stanowiska wyglądają nie do pogodzenia: jak tylko jedna ze stron nie złoży broni i podda się. Jednak wszyscy my mamy ten sam tekst Pisma Św, który jest podstawą do definicji czym jest sakrament. Zatem teorytycznie wszyscy jesteśmy w stanie dojść do jedności w poznaniu Prawdy Ewangelicznej. Starczy jak na razie na wstęp
Dwie kwestie, które chciałbym poruszyć na dziś. Przytoczony przez Tomasza tekst z wyznania wiary oraz ten na samym początku (pierwszy post w tym wątku) są słowo w słowo, co do joty, wyrazem mojej teologii reformowanej. Nie widzę w czym miałbym się nie zgodzić się z tymi stwierdzeniami. Jednak wiem, że w nowoczesnych kościołach luterańskich i reformowanych znaleźlibyśmy wilu księży, którzy z tym się nie zgodzą, ale to tak na marginesie. Jednak te słowa z doktryny nie są wszystkim co oba stanowiska mówią na temat sakrmentu. Właśnie wyjaśnienia stają się dla mnie dosyć problematyczne, a przecież to nie one mają być pierwszoplanowe, nieprawdaż? Co mam namyśli? Wiemy o tym, że każdy wiek w historii jest nacechowany swoimi założeniami wstępnymi. Tak w czasach średniowiecze teologowie i filozofowie byli przesiąknięci tomizmem, arystotelesem. Właśnie w tym okresie dociekania na temat sakramentu doprowadziły do skupienia się nad pytaniem substancji, a właściwie zmiany substancji w sakramencie: w jaki sposób zmienia się substancja chleba i wina w substancje ciała i krwi Pana Jezusa. Jeśli w taki sposób postawim pytanie uzyskamy kilka odpowiedzi. Te kilka odpowiedzi podzieliły Kościół na 3 stanowiska, katolickie, luterańsko/reformowane, anabaptystyczne. Specjalnie podkreśliłem wspołne stanowisko luterańsko-reformowane, jako poglądy Lutra i Kalwina. Są one bardzo blisko siebie! Jednak zanim chciałbym pokazać bliskość poglądów lutersko-reformowanych oraz ich innowacyjność w stosunku do teologii katolickiej (scholastycznej), najpierw chciałbym zadać nam wszystkim pytanie o założenia wstępne. Wiele odkryliśmy w przeciągu tych 500 lat rozwoju naszej protestańskiej bibliistyki. Zmieniło to też nasze założenia wstępne. Zatem pytanie: czy Pismo Św rzeczywiście rozpatruje sakramenty w kategoriach substancji? Nie twierdzę, że nie mozna wyprowadzić odpowiedzi na temat zmiany substancji. Moim celem jest zwrócenie uwagi, na to, czy samo Pismo nie pokazuje nam trochę innej persepktywy. Nie oznacza to zmiany poglądów : od sakramentów do symbolu! Osobiście, nie widzę, żeby Pan Jezus mówiąc o sakramencie mówił w kategoriach substancjonalnych. W jakich kategoriach zatem mówił? Zapraszam do dyskusji. Kiedy czytam Lutra, Kalwina widzę w ich pismach zmianę persektywy, innowacyjność. Otworzyli oni drogę teologiczną do rozwoju i poszukiwania nowej perspektywy. Nowej nie oznacza zaprzeczenia temu co Kościół powiedział dotychczas, lecz korektę w stosunku do owczesnej hermeneutyki. Jednak następne pokolenia teologów obu obozów, jakoś tą innowacyjność skrzętnie zagromadzili ogromną ilością dzieł pokazujących jako to wielce różnia się stanowiska luterańskie od reformowanych, i na odwrót. Na początku swojej drogi byłem klasycznym reformowanym, więc klasycznie postrzegałem różnice. Interesując się hermeneutyką i bibliistyką trafiałem na dzieła nowoczesnej bibliistyki (mam na myśli konserwatywnej). Już nieraz wsponinałem tych ludzi. W Europie znany jest ks. bp. NT Wright, a w USA dr. James B. Jordan, rev. dr. Peter Leithart, rev. Jeffrey Meyers. Ci ludzie wyrośli w kościołach luterańskich, znają teologię od podszewki, są przeogromnie wdzięczni za dziedzictwo i wkład teologów luterańskich. Właśnie taki mix w ich życiu i doświadczeniu pozwolił na wykazanie nowej persepktywy, powrotu do innowacyjności Lutra i kalwina. Twierdzę też, że ich persektywa hermeneutyczna nie była by możliwa, gdyby nie miliby doświadczenia luterańsko-reformowanego. Jednak to nie o nich chcę podyskutować