Na początek główne tezy:
1. Człowiek jest całkowicie bierny w swoim nowonarodzeniu. Nowonarodzenie jest w wyłącznie Bożym dziełem.
2. Wola człowieka zostaje uzdrowiona po nowonarodzeniu.
3. Człowiek współdziała z Bogiem w swoim uświęceniu.
4. Zakładając, że po nowonarodzeniu można utracić usprawiedliwienie, to przy powtórnym akcie usprawiedliwienia człowiek współdziała z Bogiem. (Tak mi się wydaje, ale nie upieram się co do tego punktu.)
Co do pierwszych dwóch tez to temat ten poruszałem jakiś czas temu w dyskusji z Maciejem. Punktem wyjścia jest dla mnie porównanie zastosowane przez św. Pawła w Pierwszym Liście do Koryntian:
"człowiek zmysłowy nie przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego, bo są dlań głupstwem, i nie może ich poznać, gdyż należy je duchowo rozsądzać. Człowiek zaś duchowy rozsądza wszystko, sam zaś nie podlega niczyjemu osądowi." [1 Kor 2, 14n]
Nowonarodzenie polega na przejściu od człowieka zmysłowego do człowieka duchowego. Człowiek zmysłowy nie może poznać nic z rzeczy duchowych, a więc nie może pełnić aktywnej roli w narodzeniu na nowo. Zresztą samo nawiązanie do aktu cielesnych narodzin nasuwa taki wniosek. Noworodek jest rodzony, a nie współdziała we własnych narodzinach.
Ponadto w innym miejscu św. Paweł pisze, że Bóg "nas, którzy umarliśmy przez upadki, ożywił wraz z Chrystusem" [Ef 2, 5]. Człowiek, który jest duchowo martwy nie może współdziałać w swoim własnym ożywieniu.
Sytuacja zmienia się po nowonarodzeniu, od tego momentu człowiek może współdziałać z Bogiem. Apostoł pisze bowiem: "wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują" [Rz 8, 28]. W szczególności możemy współdziałać z Bogiem w uświęceniu, czyli upodobnianiu swojego życia do przykazań Chrystusa.
Sednem sporu jaki wypływa od czasu do czasu na naszym Forum jest pytanie czy uświęcenie jest konieczne? Tutaj uważam, że należy odpowiedzieć wedle ewangelicznego schematu - dobre drzewo wydaje dobry owoc. [Mt 12, 33] Uświęcenie jest dobrym owocem wydawanym przez dobre drzewo - usprawiedliwionego człowieka. Dobry owoc nie jest czymś co sprawia, że złe drzewo zamienia się w dobre drzewo. Bycie dobrym drzewem uprzedza wydanie dobrego owocu. Tak więc bycie usprawiedliwionym uprzedza uświęcenie. W ścisłym sensie uświęcenie nie jest konieczne do usprawiedliwienia.
Niemniej, uświęcenie jest konieczne. Pytanie "do czego?" byłoby chyba źle postawione. Uświęcenie jest konieczne samo przez się. Dobre drzewo prędzej czy później musi wydać dobry owoc, bo tak postępują dobre drzewa. "Albowiem nie powołał nas Bóg do nieczystości, ale do uświęcenia." [1 Tes 4, 7]
Wezwanie do uświęcenia musi być elementem chrześcijańskiego kazania. Nie w tym celu, żeby otrzymać usprawiedliwienie, lecz z tego powodu, że zostaliśmy usprawiedliwieni. Nowonarodzony człowiek będzie z radością dążył do wypełniania przykazań dla samego faktu postępowania zgodnie z wolą Boga.
Uświęcenie jest też potrzebne nam samym, abyśmy widzieli jak Bóg działa w naszym życiu i byli przez to pokrzepieni. Długotrwały brak uświęcenia może świadczyć o tym, że nasza wiara jest fałszywa i wcale nie jesteśmy usprawiedliwieni.