Magdaleno, skąd u Ciebie takie inkwizytorsko-polityczne myślenie o Zbawieniu. Co prawda Augustyn odczytywał przypowieść o uczcie weselnej (Łk 14) z tekstem: „przymuszajcie, aby weszli” jako zachętę do stosowania przemocy i przymusu bezpośredniego wobec schizmatyków i heretyków, co skwapliwie podchwycił średniowieczny Kościół rzymski, ale oficjalnie po soborze watykańskim II od tego odstąpił.
Nie o to chodzi. Kiedy powstał, List Judy Kościół nie miał takiej władzy i nie mógł odwołać się do miecza, jak w czasach Augustyna.
Użyte w Jud 1: 23 słowo
harpadzo ma kilka znaczeń. Nie zawsze oznacza ono gwałt i rozbój. Ale może ono kojarzyć się z ratunkiem (
sodzo), tak jak pisze Tomasz, jak wyciąga się kogoś z płonącego domu lub tonącego z wody. Trzeba użyć siły fizycznej, ale niekoniecznie przemocy. Schwycić go, przytrzymać. Wyobraź sobie kogoś, kto stoi na krawędzi, już się przechyla by wpaść do jeziora ognia i o własnych siłach nie zdoła ujść płomieniom. Trzeba go pochwycić, by podtrzymać.
Tutaj wszakże mowa jest o sile duchowej. Tzn. tych, którzy zaczynają wątpić trzeba pochwycić i podtrzymać. Jak? Głosząc na nowo Ewangelię Jezusa Chrystusa w nieskalanej postaci. To właśnie Ewangelia ma tę duchową moc, by uratować tego, kto wierzy. Bo porywa, zachwyca (harpadzo!) wierzącego