Elżbieta napisał(a):A dlaczego Pastor uważa, że to nie chodziło o koniec świata ?
Załaczam krótki artykuł mego przyjaciela, który dobrze to tłumaczy.. Teraz nie mam zupełnie czasuMateusz 25,31-46On 15/11/2010, in Biblia - NT - Mateusz, Eschatologia, Kazania, by BJ
24 i 25 rozdział Ew. Mateusza tradycyjnie interpretowany jest jako zapowiedź Sądu Ostatecznego i końca świata. Problem w tym, że Jezus mówi: „Zaprawdę powiadam wam. Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie” (Mt 24,34). Nowy trend w biblistyce każe więc odnosić te dwa rozdziały nie do Sądu Ostatecznego, lecz do sądu nad Jerozolimą, którego kulminacją było zburzenie miasta w roku AD70. Jest to sąd, lecz nie Ostateczny, choć zapewne wydarzenia roku 70 dają pewne pojęcie o tym, jak będzie wyglądał Sąd Ostateczny. Podobnie, jest to koniec świata, lecz nie w sensie absolutnym. Jest to koniec starego stworzenia i początek nowego, a więc zmiana podobna to Potopu, w którym zginął stary świat i z którego wyłonił się nowy świat. Narodziny nowego świata wiążą się – jak zwykle – z odnowieniem przymierza, czyli z zawarciem nowego przymierza między Bogiem a Jego ludem, który od tej pory nosi nowe imię – chrześcijańskiego Kościoła.
Taka interpretacja wsparta jest między innymi przez 31. werset 25. rozdziału Ew. Mateusza, gdzie czytamy o przyjściu Syna Człowieczego w chwale na sąd – zwłaszcza, gdy zestawimy go z Ew. Mateusza 16,24-28: „Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną. Bo kto by chciał życie swoje zachować, utraci je, a kto by utracił życie swoje dla mnie, odnajdzie je. Albowiem cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za duszę swoją? Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego z aniołami swymi, i wtedy odda każdemu według uczynków jego. Zaprawdę powiadam wam, że są wśród stojących tutaj tacy, którzy nie zaznają śmierci, aż ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w Królestwie swoim”. Również w tym fragmencie Jezus mówi o przyjściu Syna Człowieczego na sąd, to przyjście zaś będzie miało miejsce jeszcze za życia przynajmniej niektórych uczniów Jezusa.
Skąd więc wzięło się przekonanie, że 24. i 25. rozdział Ew. Mateusza mówią o przyjściu Jezusa na Sąd Ostateczny? Zapewne stąd, że wiele osób nie dostrzegło znaczenia zniszczenia Jerozolimy, a także wniebowstąpienia Jezusa i wylania Ducha Świętego. Przestaliśmy czytać Biblię jako księgę opowiadającą pewną historię zmierzającą do określonego celu, zawierającą między innymi kluczowe opisy i punkty zwrotne. Raczej rozczłonkowaliśmy Pismo w poszukiwaniu ponadczasowych zasad etycznych i dobrych rad na życie. Dodatkowym czynnikiem, który doprowadził do zamieszania, była nieznajomość Starego Testamentu i jego symboliki, zwłaszcza posługującej się ciałami niebieskimi oraz odnoszącej się do ceremonii świątynnych. I tak na przykład, niektórzy czytając w Ew. Mateusza następujące słowa: „Zaraz po udręce owych dni słońce się zaćmi i księżyc nie zajaśnieje swym blaskiem, i gwiazdy spadać będą z nieba, i moce niebieskie będą poruszone” (Mt 24,29), dochodzą do wniosku, że to musi być opis końca świata, któremu towarzyszyć będzie kosmiczna katastrofa. Ale przecież prorok Izajasz w podobny sposób opisywał sąd nad Babilonem: „Gwiazdy niebios i ich planety nie dadzą swojego światła, słońce zaćmi się zaraz, gdy wzejdzie, a księżyc nie błyśnie swym światłem” (Iz 13,10), oraz Edomem: „Niebiosa zwiną się jak zwój księgi i wszystkie ich zastępy opadną” (Iz 34,4). Przy czym oba opisy odnosiły się do wydarzeń, które miały miejsce jeszcze przed przyjściem Jezusa, a więc do wydarzeń, które dla nas są już przeszłością. Jest to więc spotykany w Biblii sposób opisywania sądu nad krajami i ich przywódcami. Co nie powinno nas dziwić, ponieważ już opis stworzenia świata definiuje ciała niebieskie jako symbole władców i królów (por. 1Mj 1,14-18). Znów więc potwierdza się zasada, że ignorowanie kontekstu prowadzi do błędnej interpretacji. (Zainteresowanych tematem odsyłam do książki Jamesa B. Jordana: Through New Eyes, gdzie omawia symbolikę biblijną;
www.biblicalhorizons.com/pdf/jjne.pdf).
W interpretacji rozdziały 25. pomocny okazuje się nie tylko szerszy kontekst Starego Testamentu, ale też bliższy kontekst Ew. Mateusza, a zwłaszcza 10. i 16. rozdział Ew. Mateusza. W rozdziale 10. – podobnie jak w rozdziale 16. – Jezus stwierdza, że Jego naśladowcy, czyli uczniowie, muszą być gotowi wziąć na siebie krzyż i pójść za Nim, dokądkolwiek ich zaprowadzi: „Kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien. Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je” (Mt 10,38-39; por. Mt 16,24-25). Jezus zachęca więc swoich uczniów do pójścia w Jego ślady, nawet jeśli zaprowadzą ich na krzyż. A zachęca ich, z jednej strony wskazując na stratę, jaką poniosą, jeśli zrezygnują z naśladowania Jezusa, a z drugiej strony wskazując na korzyść, jaką odniosą, nawet jeśli naśladowanie Jezusa będzie kosztować ich życie. Jezus stwierdza, że ci, którzy stracą doczesne życie ze względu na Niego, zyskają coś o wiele cenniejszego, a mianowicie życie wieczne.
Jednak nie znaczy to, że ci, którzy zrezygnują z naśladowania Jezusa, zachowają przynajmniej życie doczesne. Nie, Jezus wyraźnie mówi: „Kto stara się zachować życie swoje, straci je” (Mt 10,39). Dlaczego? Bo jak można zachować życie, odrzucając Jezusa, Syna Bożego, który jest Drogą, Prawdą i Życiem? Innymi słowy, jak można zachować życie, gdy opowiada się za kłamstwem i śmiercią? Wybór więc nie jest między życiem wiecznym a życiem doczesnym, lecz między życiem a śmiercią. Jako chrześcijanie musimy być gotowi na śmierć, choć nie koniecznie fizyczną – czasami może to być rezygnacja z kariery, zaszczytów, uznania, wygody, a to wszystko ze względu na Ewangelię o Królestwie Bożym. Jak widzimy na przykładzie uczniów Jezusa i ich pierwszych reakcji na mękę Pańską, nie jest to łatwe. Z drugiej strony, nic tak nie motywuje człowieka, jak nadzieja tego, co może zyskać w przyszłości przez rezygnację w teraźniejszości. A Chrystus tym, którzy podążą za Nim choćby na krzyż, obiecuje ni mniej ni więcej tylko życie wieczne, czyli Królestwo Boże.
To jednak nie wszystko, bo Jezus dodaje, że sąd nad narodami odbędzie się w oparciu o to, jak potraktują one uczniów Jezusa. „Kto was przyjmuje, mnie przyjmuje, a kto mnie przyjmuje, przyjmuje tego, który mnie posłał. Kto przyjmuje proroka jako proroka, otrzyma zapłatę proroka; a kto przyjmuje sprawiedliwego jako sprawiedliwego, otrzyma zapłatę sprawiedliwego. A ktokolwiek by napoił jednego z tych maluczkich tylko kubkiem zimnej wody jako ucznia, zaprawdę powiadam wam, nie straci zapłaty swojej” (Mt 10,40-42).
Tu z powrotem dochodzimy do 25. rozdziału Ew. Mateusza, gdzie Jezus stwierdza, że sąd nad narodami odbędzie się w oparciu o to, jak potraktowały one „jednego z najmniejszych braci” Jego (Mt 25,40 i 45). Coś podobnego Jezus powiedział już wcześniej, a mianowicie w rozdziale 10, gdzie Jezus wysłał dwunastu apostołów, by głosili Żydom: „Przybliżyło się Królestwo Niebios” (Mt 10,7). Następnie stwierdza, że ci, którzy przyjmą apostołów w godny sposób, otrzymają błogosławieństwo, lecz ci, którzy nie przyjmą ich i odrzucą ich zwiastowanie, na tych apostołowie mają strząsnąć proch z sandałów, co symbolizuje sąd i śmierć, jaka spotka tych, którzy pogardzą Ewangelią o Królestwie Niebieskim. Potem Jezus dodaje: „Zaprawdę powiadam wam: Lżej będzie w dzień sądu ziemi sodomskiej i gomorskiej niż temu miastu” (Mt 10,15). Zatem uczniowie Jezusa podążający Jego śladami mogą być pewni, że ich Pan i Zbawca dba o nich jak o własne ciało, że są jak źrenica Jego oka (por. Zach 2,12). Tak, Jezus posyła ich jak owce między wilki (por. Mt 10,16), lecz nie zostawia ich samych sobie, lecz obiecuje: „Oto jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28,20).
Końcówka 25. rozdziału Ew. Mateusza nie mówi więc o Sądzie Ostatecznym, lecz o sądzie nad Jerozolimą, a także nad całym Izraelem, gdzie kryterium osądu miało być to, jak ludzie potraktowali nie tylko Jezusa, ale przede wszystkim Jego posłanników. Jerozolima odrzuciła nie tylko Jezusa, ale i apostołów, dlatego spadł na nią sąd gorszy od sądu, jaki dotknął Sodomę i Gomorę. Z kolei te miasta, które przyjęły posłańców Chrystusa, którzy przyjęli Ewangelię o Królestwie Bożym, otrzymali je.
Zniszczenie Jerozolimy wskazuje na co najmniej dwie ważne sprawy. Po pierwsze, jest ilustracją świętej wojny, czyli nie tylko sposobu, w jaki Bóg podbija świat, lecz także przykładem tego, jak my mamy zwiastować Ewangelię wszystkim narodom. Kiedy Mojżesz opisywał to, jak Izraelici mieli prowadzić wojnę, powiedział im, że najpierw mają posłać do obleganego miasta orędowników z propozycją pokoju. Odrzucenie propozycji pokoju oznaczało wojnę (por. 5Mj 20,10-13). Jezus najwyraźniej stosuje te same zasady – najpierw proponuje pokój, lecz staje do wojny przeciwko tym, którzy odrzucają tę propozycję, a zwłaszcza przeciwko tym, którzy podniosą rękę na Jego emisariuszy. Tę samą zasadę widzimy w opisie tego, jak Bóg traktuje niewiernych, których najpierw obdarza dobrymi darami, a więc dowodami Jego dobrej woli, zsyłając na nich deszcz, ogrzewając ich słońcem itp., itd. (por. Dz 14,17). Kiedy jednak ludzie z uporem „lekceważą bogactwo Jego dobroci i cierpliwości, i pobłażliwości, nie zważając na to, że dobroć Boża do upamiętania [ich] prowadzi” (Rz 2,4), wtedy któregoś dnia Bóg pozwala im skonsumować wszystkie owoce ich nieprawości. Myślę, że z tego powodu Jezus powiedział, by nie rzucać pereł między wieprze (por. Mt 7,6) oraz by uczniowie nie marnowali zbyt wiele czasu w miejscowościach, które są szczególnie oporne na Ewangelię.
Z drugiej strony, kiedy Jezus mówi uczniom o sądzie nad miastem, którego ulice spłyną nie tylko Jego krwią, ale i krwią Jego uczniów, nie ogranicza się do pouczenia uczniów, jaką taktykę ewangelizacyjną mają zastosować. Przede wszystkim chce ich zapewnić, będąc zwycięskim i sprawiedliwym Królem, jest także wiernym obrońcą swego ludu.