PISMO ŚWIĘTE A WIARAJako przyczynek do tego, co napisał Krzysztof, proponuję się również zastanowić nad następującymi słowami
Hermanna Sasse, skierowanymi do Synodu Missouri w 1951 roku. Niniejszy fragment pochodzi z ?Confession and Theology in the Missouri Synod? (1951); w:
Scripture and the Church: Selected Essays of Hermann Sasse (St. Louis: Concordia Seminary, 1995). Tłumaczenie moje.
" (...) Może się zdarzyć tak, że nieluterański rodzaj wiary przejmuje kontrolę nad formami kościoła luterańskiego i że wówczas kościół ten jest tylko powierzchownie Kościołem luterańskim. Wskazuje to na niebezpieczeństwo, jakie zagraża Kościołowi luterańskiemu w każdym czasie. Missouri nie jest tutaj wyjątkiem od reguły.
To niebezpieczeństwo daje się zauważyć w przypadku znaczącego przesunięcia akcentu, jakie zaobserwować można w teologii Synodu Missouri. (?) Dr E. P. Kretzmann rozpoczyna swoją książkę,
The Foundations Must Stand! The Inspiration of the Bible and Related Questions (St. Louis, 1936), od sformułowania znaczenia, jakie ma doktryna natchnienia Pisma Św:
Powszechnie określamy doktrynę o usprawiedliwieniu tylko przez wiarę jako centralną doktrynę religii chrześcijańskiej, articulus stantis et cadentis ecclesiae. Ale nawet ta fundamentalna prawda osobistej wiary nie jest sprawą subiektywnej pewności. Raczej, zależy ona, tak jak wszystkie inne artykuły wiary, od obiektywnej pewności Słowa Bożego jako całości i we wszystkich jego częściach. Z tego względu, doktryna natchnienia Biblii jest fundamentalna dla całego corpus doctrinae (str. 3)
Możemy założyć, że jakikolwiek ortodoksyjny Prezbiterianin, Baptysta czy Adwentysta mógł napisać te zdania w ten właśnie sposób. Jestem jednakże przekonany, że nie można ich pogodzić ani z teologią Lutra, ani z nauką Ksiąg Wyznaniowych. Fundamentalizm reformowany uzależnia związek z Chrystusem od stosunku do Biblii, tak jak Katolicyzm czyni go zależnym od stosunku do kościoła. To jest błędna dedukcja z faktu, że bez Pisma czy też głoszonego słowa opartego na Piśmie nic o Chrystusie byśmy nie wiedzieli. Wiara Kościoła luterańskiego w Pismo Św. jest oparta na wierze w Chrystusa. Jest ona, fundamentalnie rzecz biorąc, wiarą w Chrystusa, ponieważ Biblia (i dotyczy to całej Biblii) jest świadectwem o Chrystusie. Nasza wiara w Biblię jako nieomylne Słowo Boże jest zatem zupełnie inną wiarą od wiary Fundamentalizmu w Biblię, która to wiara co najmniej logicznie i faktycznie poprzedza wiarę w Chrystusa. Przekonanie, że Pismo Św. od początku do końca jest natchnionym a więc bezbłędnym Słowem Bożym, którego twierdzeniom można absolutnie zaufać, niekoniecznie jest wiarą chrześcijańską. Ortodoksyjni rabini żywią to samo przekonanie w odniesieniu do Starego Testamentu. Chrystadelfianie, Świadkowie Jehowy i inni heretycy, którzy zaprzeczają boskości Syna, a tym samym również prawdziwej boskości Ducha Świętego, i którzy tym samym nie wiedzą nawet, czym natchnienie jest w sensie biblijnym i chrześcijańskim (Mt 10:20; Jn 16:13), lecz czynią z Biblii księgę wyroczni na modłę pogańskich sybil, również nauczają o całkowitym natchnieniu i absolutnej bezbłędności Pisma Św. Jasno więc widać, że doktryna ta nie jest tarczą przeciw fałszywej nauce. A już najmniej jest ona tarczą przeciw niewierze. Wręcz przeciwnie! Tak jak niewielki już tylko krok dzielił ortodoksję Hollaza od racjonalizmu Semlera, to też niewielki krok dzieli Fundamentalizm od niewiary. Można mieć tylko szacunek dla powagi, z jaką reformowani Chrześcijanie, powodowani najlepszymi intencjami, pragną utrzymać autorytet Pisma Św. Ale nie można przy tym nie zauważyć tragicznej rzeczywistości, kiedy ludzkie opinie, na przykład dotyczące wieku ziemi, wygłasza się jako prawdy objawione przez Boga ? z takim skutkiem, że przy tych opiniach autorytet Pisma Św. upada. Cóż to za Chrześcijaństwo, które podważyć można zdjęciem głębi przestrzeni, czy też faktami ? (nie teoriami) ? promieniowania! Nie, potężna wiara Lutra w Pismo Św. nie ma nic wspólnego z tym rozumieniem pisma powszechnym w Fundamentalizmie. Próżno go też szukać w luterańskich pismach wyznaniowych.
Jeśli teologowie Synodu Missouri za konieczne uważali sformułowanie jasnej doktryny Pisma Św., jego natchnienia i bezbłędności, która wykracza poza krótkie sformułowania Ksiąg Wyznaniowych, aby przeciwstawić się apostazji od Słowa Bożego, jaka ma miejsce również w kościołach luterańskich, należy uznać to za zupełnie uprawnione przedsięwzięcie. To należy przyznać. I żałować trzeba, że nie wszędzie rozpoznano konieczność takiej wykładni nauki. Ale wówczas Synod Missouri powinien był sformułować prawdziwie luterską doktrynę Pisma Św., doktrynę w pełnej harmonii z Księgami Wyznaniowymi, która z powagą podchodzi do zasady Formuły Zgody, że Luter jest głównym nauczycielem Kościoła Konfesji Augsburskiej. Zamiast tego, ojcowie Synodu Missouri po prostu przejęli od późnej Ortodoksji (Baier, Quenstedt) naukę o Piśmie Św., nawet nie zadając sobie pytania, czy naukę tę da się z Konfesją pogodzić. Nie należy się tutaj obrażać, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę, z jakimi trudnościami ojcowie luterańskiego odrodzenia także i w Niemczech musieli się zmierzyć, by dojść z powrotem do luterskiej nauki. Nie byli jeszcze w stanie dostrzec, jak wielka przepaść rozpościera się między Lutrowym rozumieniem objawienia w porównaniu z siedemnastowieczną Ortodoksją. Dzisiaj sprawy mają się inaczej.
Badania historyczne nad teologią luterańską pokazały, jak głęboko Ortodoksja pozostawała pod wpływem tej samej arystotelesowskiej filozofii, którą Luter wygnał z dogmatyki. Wiemy teraz, że Ortodoksja jest podobną syntezą naturalnej (rozum) i nadnaturalnej (objawienie) wiedzy o Bogu, jaką stanowił scholastycyzm średniowieczny. (...)"