Viking dotknąłeś sedna sprawy. Nie chodzi mi o to, ze tylko teologowie mogą się wypowiadać w takich sprawach. Sam jesteś przykładem tego, że wszyscy są w stanie wyłapywać kwestie istotne. We wszystkich szkołach uczy się krytycznego podejścia do źródła, podobnie seminaria często uczą krytyki Biblii, ale nie za bardzo uczą jak z tym poradzić
Natomiast we wszystkich kościołach można usłyszeć pewne stwierdzenia pochodzące z owej krytyki. Czasami stwierdzenia są bardzo ukryte, nie zauważalne od razu. Np. baptyści dawno temu wydali książeczkę E. Brunera nie pamiętam nazwy. Błędy w Biblii zostały tam przyrównane do szmerów, które słyszymy w starych gramofonach, czyli coś co nam aż tak bardzo nie przeszkadza. Dlatego zaczęto mówić, że to nie Biblia jest Słowem Bożym, lecz Słowo znajduje się w Piśmie Św. My się oswajamy z takimi stwierdzeniami, a potem są takie wyniki, jakie opisał Viking. K. Barth oraz teologowie tzw. neo-ortodoksji (Polska teologia jest "zarażona" tym trendem) posunęli zagadnienie w strefę egzystencjalną (uważają, że nie można obiektywnie obronić nieomylności Pisma) i opisują to słowami bardzo ładnymi, a jednak "skażonymi", mówią to tak: "w Biblii my się spotykamy z Jezusem Chrystusem, który jest Słowem Bożym". Czyli nie ważny jest werbalny i obiektywny przekaz, lecz "mistyczne" spotkanie z Jezusem po przez czytane słowo. Mam nadzieję, ze zauważacie różnicę. Nieomylność Biblii to podstawa chrześcijańskiej wiary, bez niej wszystko się rozpadnie. Brawo Viking.