Odniosę się do obawy przed "katolicyzacją". Ja rozumiem, że w otoczeniu katolików, w ogóle będąc "innym" w jakimś homogenicznym otoczeniu, łatwo jest się rozmyć i zatracić tożsamość, ale czy ewangelicyzm jest celem samym w sobie? Czy sam fakt, że coś jest ewangelickie ma być lepsze od tego co katolickie? W mojej parafii jest Komunia co 2 tygodnie, moje pierwsze nabożeństwo bez Komunii bardzo mnie zdziwiło, a kiedy dowiedziałam się jak bywa na Śląsku, to już naprawdę było zaskoczenie. Czy jeśli coś jest u nas, to automatycznie ma być lepsze niż u Rzymian? Cóż, moim zdaniem, to właśnie częsta Komunia u katolików jest lepszym i bardziej biblijnym rozwiązaniem. Takie zamknięcie się we własnej skorupce to niczego dobrego nie prowadzi i nie rozumiem takiego myślenia. Na co mamy zwracać uwagę, na Biblię czy na bycie innymi niż katolicy? Może do niektórych to powinno dotrzeć? W końcu reformacja nie miała na celu stworzenia Kościoła, który będzie stał w opozycji do Rzymu, czy dobrze czy źle, byle inaczej i po swojemu.
Co do Komunii samemu, też się zgadzam, rozumiem tylko w wypadku choroby, a nie: nie mam czasu iść na nabożeństwo, sam sobie chlebek konsekruję