heillos napisał(a): Przez dziesiątki lat Bóg był dla mnie dobrym ojcem, którego prosiłem o różne rzeczy i wierzyłem, że jak zrobię coś złego, to mi przebaczy i w ogóle będzie fajnie.
Właśnie, prosiłeś Boga o różne rzeczy i myślałeś, że wszystko dostaniesz i będzie fajnie, ale tu klapa, Bóg nie dał Ci tego o co prosiłeś i z pewnością dał Ci to o co wcale nie prosiłeś. I tu właśnie cały problem, bo teraz uważasz, że Bóg jest wredny.
Kiedyś też tak myślałam, też nie mogłam się pogodzić z różnościami ze ST. Nic mi się nie układało, od życia dostawałam potężne cięgi, ale trafiłam na właściwego księdza, dzięki któremu wszystko zrozumiałam . Mianowicie postąpił wobec mnie niegodziwie. Ale ja nie obraziłam się na niego, tylko zaczęłam myśleć, myśleć i jeszcze raz myśleć. Postawiłam sobie taką tezę : Ksiądz nie może być złym człowiekiem (jego kazania i jego sposób zachowania o tym świadczyły), z pewnością chce mojego dobra, chociaż nie rozumiem dlaczego tak paskudnie wobec mnie postąpił. I pewnego dnia skojarzyłam sobie pewne fakty :
Ksiądz jest dobry, Ksiądz chce dla mnie jak najlepiej, mimo, że ja nie rozumiem dlaczego taki jest dla mnie wredny.
Bóg jest dobry, Bóg chce dla mnie jak najlepiej, mimo, że ja nie rozumiem dlaczego jest dla mnie taki wredny
Wówczas, "załapałam" o co w tym chodzi, "załapałam", że wielu rzeczy nie rozumiem, ale z pewnością wszystkie doświadczenia życiowe mają czemuś służyć, mają mnie czegoś nauczyć, że nie mam Boga oceniać, tylko z całym zaufaniem, zupełnie jak małe dziecko wyciągać do Boga ręce z cały zaufaniem, bo przecież jest moim Rodzicem i z pewnością tak pokieruje moimi krokami, że wyjdzie mi to na dobre