Niepokoi mnie natomiast fakt, że w niektórych Kościołach konfesyjnych - przede wszystkim LCMS, który ma ogromne wpływy w całej tej rodzinie - kreacjonizm jest oficjalnie obowiązującą doktryną. Ta sprawa jest głównym (choć nie jedynym) powodem mojego sceptycyzmu wobec tych Kościołów i główną przeszkodą w dołączeniu do jednego z nich. Wybaczcie jeśli będę zbyt stanowczy - nie chcę zacząć obecności na forum od urażania czyjejś wiary - ale wypowiedzi, które przestawię, są dla mnie naprawdę trudne do przełknięcia i muszę gdzieś szczerze wypowiedzieć moje wątpliwości.
Zacznijmy od LCMS. Dokument znany jako "Brief statement" [4], który m. in. formułuje doktrynę o "stworzeniu w ciągu sześciu dni", jest traktowany niemalże na równi z księgami symbolicznymi. Te same stwierdzenia są powtarzane przez prezydenta LCMS ks. Harrisona w najnowszych dyskusjach [5], a zwierzchnictwo posuwa się nawet do wyciągania konsekwencji dyscyplinarnych wobec pastorów [6]^1 i profesorów kościelnych uczelni [7], którzy dopuszczaliby możliwość mniej dosłownej interpretacji tego tekstu. Temat jest rozwinięty w niedawnej publikacji LCMS na temat stosunku wiary do nauki [8], która zasługuje na osobną dyskusję.
Doktryna ta pojawia się też w rozprowadzanym przez LCMS "Objaśnieniu Małego Katechizmu" [9]^2:
105. What is the Christian's proper response to theories of evolution regarding the beginning of the world?
By faith Christians believe what the Word of God teaches about creation. Evolutionary theories are not scientifically verifiable.
Jak inne jest tutaj rozłożenie akcentów w porównaniu z pierwotną odpowiedzią Lutra na pytanie "Co to znaczy?"! W ogóle, część napisana przez LCMS dużo bardziej przypomina mi Katechizm Kościoła Katolickiego - serwowanie biednemu chrześcijaninowi jedynie słusznego zdania na każdy możliwy temat w stylu "Kościół podaje do wierzenia...", niż pierwotny katechizm Lutra, który omawia podstawy wiary chrześcijańskiej - 10 przykazań, wyznanie wiary, "Ojcze Nasz" - w prosty i życiowy sposób, naprawdę "na chłopski rozum". Sam pomysł, że "Mały Katechizm" potrzebuje objaśnienia, wydaje mi się bardzo dziwny.
Wracając do kreacjonizmu - jeśli chodzi o SELK, oficjalne stanowisko jest trochę łagodniejsze [10, hasło "Schöpfung"]:
To, że w dniach stworzenia w wewnątrzbiblijnym rozumieniu nie może chodzić o dzisiejsze 24-godzinne dni, jest widoczne już w tym, że nasze liczenie dnia składającego się z 24 godzin wynika z istnienia Słońca, a dokładniej obrotu Ziemi wokół Słońca [sic!] w ciągu 24 godzin. Słońce (i inne ciała niebieskie) zostają jednak wg biblijnego opisu Stworzenia stworzone dopiero w czwartym dniu.
Jednak parę zdań dalej znajdujemy też:
Za makroewolucją, wg której np. z gadów rozwinęłyby się ptaki, a z małp ludzie, nie przemawiają na razie żadne naukowe dowody, które dałyby powód do powątpiewania w biblijny opis stworzenia albo jego całkowicie nowej interpretacji.
Twierdzenie, że za ewolucją nie przemawiają "żadne naukowe dowody" jest ignorancją wobec faktu, że ta teoria jest powszechnie uznawana od ponad 100 lat, przetrwała różne światopoglądy i systemy polityczne i nie ma żadnej kontrpropozycji opartej na naukowych podstawach. Co oczywiście nie znaczy, że jej prawdziwość jest udowodniona, ale podstawy, żeby w nią wierzyć, są poważne. Wpadkę w definicji doby można już litościwie uznać za przejęzyczenie. I mimo całej tej ignorancji udało się SELK sformułować stanowisko, które przez LCMS jest uznawane za herezję (odrzucenie dosłownej interpretacji dni).
Pewnym światełkiem w tunelu jest dla mnie poniższa wzmianka, która pokazuje, że również inne poglądy są w SELK otwarcie głoszone (w odróżnieniu od LCMS?) [11]:
Prof. dr Achim Behrens z Luterańskiej Wyższej Szkoły Teologicznej SELK w Oberursel wprowadził uczestników w pracę egzegety, której celem jest poprawny wykład i zrozumienie Biblii. Behrens przedstawił sposób pracy w naukowej egzegezie na podstawie opowieści o stworzeniu w Starym Testamencie. We wprowadzającym wykładzie referent zarysował aktualny stan debaty o stosunku między chrześcijańską wiarą w stworzenie a naukami przyrodniczymi. Wygląda na to, że naukowe wyjaśnienie powstania świata i chrześcijańska wiara w Boga znalazły sposób na pokojowe współistnienie. Niedawny rozwój [debaty] wykazuje jednak rozłamy. Po jednej stronie widać umocnienie tzw. kreacjonizmu w chrześcijaństwie, który stoi na stanowisku, że stworzenie powstało literalnie w sposób zaświadczony przez Biblię. Po drugiej stronie niektórzy biolodzy ewolucyjni, występując w oświeceniowym patosie, uznają wiarę w Boga-Stwórcę za "niedojrzałość" [Unmündigkeit]. Oba stanowiska tworzą skrajności, które utrudniają rozmowę. Ale też koncentracja na pytaniu "jak to było rzeczywiście" może mijać się z sensem biblijnej mowy o Stworzeniu i Stwórcy.
Ale znowuż słyszałem opinię, że wykładowcy uczelni w Oberursel są uważani za "liberalne skrzydło" w SELK, które budzi kontrowersje wewnątrz Kościoła.
Wracając do LCMS, we wspomnianym dłuższym tekście [8] pojawia się zdanie (str. 119):
Of course, while we rightly confess the conviction that Scripture is infallible, we also recognize that its interpreters are not. So it may happen that further study makes orthodox interpreters question assumptions or conclusions about a biblical text and its relationship to scientic knowledge. The case of Copernicus is an example.
Co nie przeszkadza autorom popełniać drugi raz dokładnie tego samego błędu. Tyle że o ile w XVI wieku można było obstawać przy biblijnym obrazie świata całkowicie konsekwentnie, o tyle w XXI wieku próbuje się mieszać nowoczesną kosmologię (kulista Ziemia krążąca wokół Słońca w jednej z niezliczonej ilości galaktyk) z biblijnym opisem, co jest dużo bardziej niedorzeczne.
Nie chcę, żeby umknęło w tym poście zaznaczenie, że doktryna o Stworzeniu jest dla mnie ważnym elementem chrześcijańskiej wiary. Zgodnie z Lutrowym objaśnieniem wierzę, że Bóg stworzył mnie i że wszystko, czego doświadczam jest Jego darem i Jego wolą. Wierzę, że Bóg stworzył człowieka mężczyzną i kobietą i że różnice między nami i role, w których się uzupełniamy, nie są "społeczną konstrukcją" ani "patriarchalną opresją", tylko Jego zamierzeniem. Wierzę, że symboliczny wykład historii o stworzeniu niemal w każdym zdaniu objawia głębokie prawdy o naszej naturze, moralności, stosunku do przyrody, o tym kim jesteśmy i skąd pochodzimy w egzystencjalnym sensie. Wierzę, że Bogu spodobało się objawić te prawdy w formie obrazowej, łatwej do zapamiętania i pobudzającej wyobraźnię opowieści. która przemawia do każdego, w każdej kulturze, w każdych czasach i na każdym poziomie wykształcenia, a z drugiej strony jej interpretacja przez wieki ciągle odkrywa nowe głębie. Czy to nie lepsze niż suchy filozoficzny traktat? Albo niby dlaczego Bóg miałby nam wyjaśniać techniczne szczegóły stworzenia? Wydaje mi się, że i takie podejście traktuje Biblię z należnym jej autorytetem.
Głównym pytaniem dla mnie jest, czy jest sens dołączać do Diecezji Misyjnej (albo byłby sens dołączać do SELK), jeśli mój pogląd w tej kwestii jest zgodny z tym przedstawionym przez prof. Behrensa. Co sądzicie? Jak tym z was, którzy wierzą w symboliczne znaczenie opisu stworzenia, udaje się określać jako "konfesyjni"?
^1 Ks. dr Becker został w końcu wydalony z LCMS m. in. z powodu krytyki kreacjonizmu. Obecnie jest pastorem w ELCA.
^2 Wszystkie podkreślenia w cytatach są moje. Tłumaczenia z niemieckiego też moje (robione na szybko, więc wybaczcie kulawy polski).