Filip napisał(a):Wiem, poczytałem trochę zanim się zarejestrowałem
Jeżeli dobrze rozumiem wszakże, tradycyjność i konserwatywność wyraża się przede wszystkim w Waszym stosunku do liturgii i kwestii powiedźmy "obyczajowych" (mam na myśli oczywiście ordynację kobiet, stosunek do par jednopłciowych etc.), nie w odrębności stanowiska doktrynalnego?
Gdyby kwestia ordynacji kobiet i aktywnych homoseksualistów oraz błogosławienia "parom" homoseksualnym to była tylko kwestia obyczajowa, to byłoby dość powierzchowne i pozbawione istotniejszych racji. Sprzeciw wobec tych nowinek ma swoje uzasadnienie w obronie biblijnej koncepcji stworzenia i człowieka. Bo właśnie w zakwestionowaniu biblijnej wizji człowieka, buncie wobec Bożego zamysłu, mają te nowinki uzasadnienie. Bóg bowiem stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę, z czego wynika równa ich godność, ale odmienne role, choć komplementarne, w społeczeństwie, w tym w Kościele, związane z m. in. z płcią. Nowinki zaś zakorzeniają się w gnostyckiej wizji stworzenia, gdzie, po pierwsze, naturalny porządek jest czymś z gruntu złym i należy mu się przeciwstawiać, i po drugie, człowieka został stworzony jako istota androgyniczna, dlatego jego zadaniem, niejako warunkiem zbawienia, jest uwewnętrzenie w sobie obu płci. Warto przypomnieć, że gnostycyzm był pierwszą wielką herezją (jego ślady znajdujemy już w NT), z którą musiało zmagać się chrześcijaństwo. Dziś ta herezja się odradza jako New Age, a androgyniczny obraz człowieka propagowany jest przez feministki i teorię queer. Jak widać, nie da się oddzielić kwestii "obyczajowych" od doktrynalnych.
Ordynacja kobiet ma nadto głębokie implikacje dla symboliki liturgicznej. Bowiem zaciera się tutaj biblijna wizja Boga jako oblubieńca i Izraela/Kościoła jako Oblubienicy. Czy kobieta może w liturgii eucharystycznej symbolizować Oblubieńca?
Konfesyjność to wierność Biblii i jej wykładni w księgach Symbolicznych. To zaś implikuje sprzeciw wobec wszelkiej teologii liberalnej. To znowu problem doktryn. I to zasadniczych dla chrześcijańskiej tożsamości. Bo czy może się nazywać chrześcijaninem człowiek, który kwestionuje bóstwo Chrystusa i Jego prawdziwe, cielesne Zmartwychwstanie?