Postanowiłem założyć osobny wątek na swoją dyskusję z Maksem, oczywiście jeśli ktoś chce się dołączyć to zapraszamy - m.in. dlatego jest publiczna.
Zasadniczo możemy się zgodzić, że nie ma w Piśmie Świętym żadnego fragmentu, który świadczyłby o tym, że modlitwa za zmarłych jest czymś skutecznym. Z drugiej strony, nie ma fragmentu, który mówiłby bezpośrednio o tym, że modlitwa za zmarłych jest grzechem. Dlatego żeby określić grzeszność takiej modlitwy trzeba zastanowić się dokładniej nad jej motywami.
Zdecydowanie grzechem jest modlitwa, którą człowiek traktuje jako formę zapłacenia Bogu za jakąś łaskę. Takie podejście zapewne prezentuje duża część ludzi, którzy chcą pomóc zmarłym poprzez modlitwę. Popełniają przy tym ohydny błąd, pokładając nadzieję nie w Bożym zmiłowaniu, lecz we własnym uczynku. Jednak jest to zasada ogólniejsza, którą można odnieść również do modlitwy za żyjących - gdy ktoś modli się o zdany egzamin, uzdrowienie bliskich z choroby, czy nawet nawrócenie drugiego człowieka.
Przypuśćmy jednak, że ktoś ma do modlitwy właściwe podejście - jest ona aktem jego wiary, w którym zdaje się on na Bożą łaskawość w poszczególnych sprawach. Jestem przekonany, że są osoby modlące się za zmarłych właśnie z takim właściwym podejściem. Maks twierdzi, że również wtedy modlitwa za zmarłych jest grzechem, ponieważ stanowi próbę zmiany położenia człowieka, które jest już niezmienne. Pojawiają się tutaj dwie kwestie:
1. Czy modlitwa o zmianę czegoś niezmiennego jest grzechem?
2. Czy położenie zmarłego jest stałe i niezmienne?
Co do drugiego pytania, to Pismo Święte nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Oczywiście, docelowo ludzie będą albo potępieni albo zbawieni, ale nie jest powiedziane czy jest to moment dotarcia do ostatecznego celu czy proces, a jeśli proces to jak dokładnie wygląda.
Co do pierwszego pytania to wydaje mi się, że należy rozważyć dwie sytuacje. Oczywiście jeśli wiemy, że coś się stało i jest nieodwołalne, a mimo tego prosimy Boga o zmianę to można to rozważać w kategoriach pychy. Jednak nie tak ma się sprawa z modlitwą za umarłych. Modląc się za zmarłego nie wiemy w jakiej sytuacji się znajduje. Nikt nie modli się o zbawienie potępionych - bo to możnaby uznać za pychę, ale po prostu modli się o zbawienie umarłych. To tak jakbyśmy napisali test w szkole a po oddaniu kartki modlili się o zaliczenie. Nie na zasadzie zapłaty Bogu ale na zasadzie powierzenia Bogu tej sprawy - mimo że jest już z góry określona. Ciężko mi się tu doszukać grzechu.
Wreszcie muszę tu wspomnieć o zasłyszanym niegdyś mechanizmie modlitwy, który objaśniła mi znajoma z Rzymskiego Kościoła. Otóż: modlitwa o zbawienie zmarłego służy temu aby ten zmarły nawrócił się w ostatniej chwili życia. Jest to możliwe ponieważ Bóg w przeszłości przewidział naszą modlitwę za kogoś i na tej podstawie udzielił nawrócenia przed jego śmiercią. Innymi słowy, modlimy się o coś co już się dokonało, ale dokonało się w przeszłości dlatego, że modlimy się o to teraz.
Czy ma to sens? Można się spierać.
Czy taka postawa czyni modlitwę grzechem? Nie widzę powodu aby tak miało być.
Podsumowując, modlitwa za zmarłych jest kwestią niejednoznaczną i jej ocena zależy w dużym stopniu od intencji modlącego się - w niektórych przypadkach jest ona grzechem, ale w innych nie.