W strasznie dziś „miłośnych” czasach żyjemy
. Ale przez ową „miłośność” rozumie się najczęściej tolerancję, także dla zła, oraz relatywizm, który stawia na równej płaszczyźnie wszelkie wiary, wartości, poglądy, a często po prostu płytką czułostkowość (za przytulenie się do pracownika baru McDonald's, co nazywane jest "miłością", burgera w promocji dostać można). W tej perspektywie jakakolwiek krytyka to już nienawiść, polemika wrogość, a wiara fanatyzm. W tej „miłośnej” rzeczywistości nie byłoby miejsca dla Jezusa, który prorokuje zgubę Korazain i Betsaidzie (Mt 10: 20-24), który zaleca, by odwrócić się od tych, którzy nie chcą słuchać Ewangelii (Mk 6: 7-13), który często spiera się z faryzeuszami, by nazwać ich „plemieniem żmijowym” i „pobielanymi grobami” (Mt 12: 34-35; 23: 13-36), który wreszcie wypędza przekupniów ze świątyni (J 2: 13-17). Straszny „nienawistnik” z tego Jezusa
. No ale dla wielu liberalnych chrześcijan Jego świadomość była po prostu „kulturowo ograniczona”. Nie są w stanie dostrzec, że miłość, która bywa żarliwa, która pragnie przede wszystkim zbawienia człowieka, a nie zapewnienia mu błogostanu, potrafi unieść się gniewem i, przeciwnie, wytrąca z błogiego samozadowolenia. Bóg nie tylko jest „miłością” (1 J 4: 8), ale i „ogniem trawiącym” (Hbr 12: 29).
Wielu też dziś szermuje słowami „miłość” i „nienawiść” w manipulatorskim celu. Starczy komuś zarzucić „nienawiść” czy „brak miłości”, by wprawić go w konfuzję, zamknąć usta, a czasem nawet skazać na śmierć społeczną. I w ten sposób wyeliminować.
Jeśli ktoś przychodzi tutaj w dobrej wierze, bo chce się dowiedzieć czegoś o tym, w co wierzymy, to staramy się mu jak najlepiej służyć naszą wiedzą i świadectwem.
Jeśli zaś ktoś przychodzi, by atakować naszą wiarę, czy agitować za swoim wyznaniem, by nas „nawracać”, mamy prawo jej bronić, nawet jeśli będziemy w związku z tym pomawiani o wrogość. A czynimy to zgodnie ze słowami: „Lecz Chrystusa Pana poświęcajcie w sercach waszych, zawsze gotowi do obrony przed każdym domagającym się od was wytłumaczenia się z nadziej waszej” (1 P 3: 15).