Czy Jezus "założył” jakiś Kościół, zdania są podzielone. Niektórzy twierdzą, że Jezus nie założył żadnego Kościoła. Natomiast Kościoły zaczęły powstawać wskutek działalności Apostołów. Na początku nie było jednego, widzialnego Kościoła.
Zwolennicy tezy, że Jezus założył Kościół do dziś spierają się, w którym momencie się to stało: czy wtedy, gdy powołał Apostołów; a może wtedy, kiedy ich rozesłał; może w Wieczerniku; na Krzyżu, albo i podczas Zesłania Ducha Św.?
Zwróćmy uwagę, że mówiąc o Kościele, Jezus nie używa figury drzewa, ale krzewu winnego. Nie jest to zatem gruby pień, z którego wyrastają gałęzie, jak by chcieli zwolennicy istnienia jakiegoś jednego, widzialnego Kościoła, od którego inne się oddzielają, ale bardziej dynamiczna, żywa i rozpleniająca się na wszystkie strony struktura (winorośl nie ma jednego pnia, jest pnączem).
Jezus żyje i wciąż "zakłada" Kościoły. Inne zaś pozostawia samym sobie.
Co do liczby sakramentów w Kościele prawosławnym, przyjęto ich siedem pod wpływem rzymskokatolickim (gdzieś od XIII w.), ale nigdy tego nie sformalizowano. Wcześniej, ta liczba nie była ustalona (podobnie zresztą jak w Kościele rzymskokatolickim). Wśród sakramentów wymieniano np. obmycie nóg, nadanie tonsury, pogrzeb, konsekrację kościoła.
Forumowy Focjusz mocno podkreśla, że w Kościele prawosławnym zachowywana jest nauka Apostołów. Wynikałoby z tego, że Apostołowie np. otaczali kultem ikony. W czasie sporów ikonoklastycznych, aby zachować tę zasadę, zanim powstała teologia Jana z Damaszku, ikonodule argumentowali, odwołując się do legend i wątpliwych cudów: ich zdaniem pierwsze ikony miał malować Łukasz ewangelista oraz niektóre ikony miały spaść z nieba (acheiropita).
Natomiast, i to było dla mnie największym szokiem, ikony wywodzą się z portretów trumiennych.
Jeśli tradycja w Kościołach prawosławnym i rzymskokatolickim miałaby być uznana za wywodzącą się od Apostołów, to jedynie w tym sensie, że jest ona rozwinięciem i interpretacją, jak chcą jedni, lub deformacją i dezinterpretacją, jak chcą drudzy, nauczania apostolskiego, jakie znamy z NT. Tradycja przecie to przekaz ustny, który towarzyszy Biblii, bo nie da się wywieść wielu praktyk i wierzeń z niej samej. Np. nic nie wiemy, by Apostołowie modlili się do Matki Bożej czy świętych. Wycinanie Agnca za pomocą lancy, która symbolizuje włócznię, jaką przebito bok Jezusa, to już czysty rytualizm, który niewiele ma wspólnego z „łamaniem chleba” z Nowego Testamentu. Dzieje się to za ikonostasem, o którym Nowy Testament też milczy.
Protestanci nie odrzucają jednak tradycji, ale podporządkowują ją Pismu Św. i nie czynią z niej źródła Objawienia. Tylko Biblia jest norma normans.
Co do Chleba w Eucharystii. Jezus używał chleba niekwaszonego, bo to była Pascha. Tłumaczenie, że chleb niekwaszony jest jak ciało bez duszy, to już wynik spekulacji teologicznych. Zresztą, niektórzy teologowie prawosławni traktują to po prostu jako obyczaj bez znaczenia teologicznego (np. A. Mień).
Co do sukcesji Apostolskiej, to Kościół prawosławny i rzymskokatolicki, jak też niektórzy luteranie, rozumieją ją dość formalistycznie – jako domniemany „las wyciągniętych rąk” od czasów Apostołów. Ale czegoś takiego nie da się udowodnić. Wcześniej w Kościele, np. Ireneusz, rozumiano „sukcesję” inaczej. Ten Kościół, który zachowywał wiarę Apostołów, był ortodoksyjny i trwał w ich „sukcesji”. Jednym słowem, nie Rzym czy inna „stolica” wyznacza ortodoksję, ale ortodoksja określa, który Kościół jest godny naśladowania.
Inne rozumienie prowadzi do patologii. Wystarczy przejrzeć sobie listę papieży rzymskich, którzy podobno mają sukcesję, ale wielu z nich było dość moralnie podejrzanymi typami (np. Paweł II, Aleksander VI), w czym nie przeszkadzał im niemal dziecięcy wiek (Jan XII), niektórzy też głosili nauki nie uznawane później nawet w Kościele rzymskim (Liberiusz, Honoriusz, Jan XXII).
Z pentarchią zabawna sprawa. Za patriarchaty uznawane były jedynie te Kościoły, które mieli założyć Apostołowie (oczywiście, nie wszystkie). Kłopot był z „pierwszym” pod względem godności Kościołem w Konstantynopolu. I znów pomogła ludzka wyobraźnia. Powołano się na legendę, jakoby miał założyć Kościół w Bizancjum Andrzej Apostoł.
Co do „filioque”, mamy tu do czynienia z nie dla wszystkich zrozumiałymi dystynkcjami. Grecy oddzielają posłanie i pochodzenie, zaś łacinnicy nie, i mówią o posłaniu jako pochodzeniu, zaś odróżniają pochodzenie (Duch) od zrodzenia (Syn). Uświadomienie sobie tego może nawet w oczach niektórych teologów prawosławnych (J. Pelikan) ocalić ortodoksję prawosławnego błogosławionego, Augustyna (teologowie zachodni powoływali się ponadto na Cyryla Aleksandryjskiego i Atanazego). Według Augustyna Duch jest wzajemną miłością Ojca i Syna, tym, co ich łączy, jest Duchem obu, więc i od obu pochodzi. Za pochodzeniem Ducha Św. od Syna opowiadał się patriarcha Konstantynopola Jan Bekkos (powoływał się m. in. na Ojców kapadockich), ale jego nauczanie zostało odrzucone.
Biblia, która teologicznie precyzyjna nie jest, daje intelektualistom pożywkę dla takich jałowych raczej rozważań.
Ps. ciekawa jest motywacja niektórych konwertujących na prawosławie protestantów; skoro wśród protestantów modne stało się kwestionowanie cudów Jezusa, Jego dziewiczych narodzin, a nawet cielesnego zmartwychwstania, to czy można podlegać autorytetowi odstępczych biskupów (w domyśle, którzy to głoszą)?
żródło:
http://www.orthodox-church.info/eureka/ ... thodox.asp