Przyrównywanie mojej postawy do postawy folksdojczów (w twoim, a więc także popularnym rozumieniu tego słowa) jest aktem agresji słownej. Czy tego chcesz czy nie. Nie interesują mnie szczegóły dotyczące twojego wychowania.
Tomasz napisał(a):A tak na marginesie, to masz bardzo słabą wiedzę historyczną. Generalnie na volkslistę ludzie wpisywali się dlatego, że chcieli, a nie musieli.
Z tego co piszesz, wnioskuję, że nie masz pojęcia co to była volkslista i volksdeutsche. Nie przeszkadza ci to jednak wypowiadania się na jej temat. Przyznaję jednak, że specjalnie mnie to nie dziwi. Po pierwsze - w Polsce wiedza na temat folksdojczów czerpana jest zazwyczaj z filmu o Hansie Klossie i przygodach czterech pancernych. Po drugie - spośród wielu narodów Polaków wyjątkowo cechuje postawa, którą dobrze obrazuje stwierdzenie "ponieważ nie mam pojęcia o temacie dyskusji, pozwolę sobie zabrać w niej głos..."
Na volkslistę był wciągany każdy mieszkaniec Prus, Gdańska z Pomorzem, G.Śląska, tzw. Kraju Warty Generalnej Guberni, Śląska niezależnie od tego czy chciał czy nie. Każdy po prostu otrzymywał do wypełnienia ankietę i musiał ją wypełnić a potem odesłać ją do urzędu. Na podstawie tej ankiety przyznawano mu określoną kategorię "niemieckości", jedną z czterech. I co ważne - to urząd decydował o przyznaniu właściwej kategorii. Dwie pierwsze od samego początku dawały niemieckie obywatelstwo, a pierwsza oznaczała pełnię praw obywatelskich i uzyskanie statusu "volksdeutscha". Trzecia pozwalała na w miarę bezpieczne życie i już od 1940 jej właściciel był "volksdeutschem". Jedynie otrzymanie czwartej kategorii pozbawiało statusu "volksdeutscha", ale równocześnie de facto oznaczało, że taki ktoś jest wyjęty spod prawa. Na Śląsku nieodesłanie ankiety było zazwyczaj karane zsyłką do obozu koncentracyjnego. Wniosek o obniżenie przyznanej kategorii (z I na III) w praktyce wiązało się z tymi samymi restrykcjami (zwłaszcza jeśli się miało w rodzinie np. powstańca śląskiego, albo policjanta w okresie międzywojennym). M.in. dlatego polskie władze w Londynie zalecały Ślązakom i innym Polakom zamieszkującym Prusy, Gdańsk itp. podpisywanie volkslisty. Zresztą poczytaj sobie gdziekolwiek o volksliście. Myślę, że dla ciebie - biorąc pod uwagę twoją wiedzę - wystarczającym źródłem będzie wikipedia (hasło volkslista i volksdeutsche).
http://pl.wikipedia.org/wiki/Volkslistahttp://pl.wikipedia.org/wiki/VolksdeutscheSytuacja z volkslistą była nieco inna w Generalnej Guberni. Tam żeby być na volksliście, trzeba się było w praktyce samemu pofatygować do urzędu i udowodnić, że chce się być Niemcem. Zwykle dokonywali tego różni karierowicze. Takie jednak sytuacje były w GG bardzo rzadkie - volksdeutschom groziła likwidacja z rąk funkcjonariuszy polskiego państwa podziemnego, a w najlepszym przypadku czekał ich ostracyzm społeczny.
I tyle w temacie folksdojczów.
Co do Unii -
Witoldzie, w Polsce do 1989 r. też propagowano pewien światopogląd i to wcale nie chrześcijański i to wcale nie afirmujący demokrację. A Unii wtedy jeszcze na świcie nie było. UE to nie jest jakiś potwór, od którego się zaczął upadek kultury europejskiej. On zaczął się o wiele wcześniej...