przez Maciejj » Pt wrz 04, 2020 21:06
Żeby nie zostać źle zrozumianym, podkreślę, że moim zamierzeniem nie jest czepianie się słów i pouczanie kogokolwiek jak ma mówić. Sformułowałem w poprzednich postach dosyć kategorycznie tezę - że powszechnie używane w tym temacie słowa zawierają ideologiczne założenia - po to, żeby poddać ją dyskusji, bo sam się nad tym zastanawiam.
Kategoria "niepijącego alkoholika" ma z tego co wiem sens głównie ze względu na szkody na ciele i psychice, jakie wyrządza uzależnienie, i wynikające z tego praktyczne konsekwencje nawet w codziennych sytuacjach (np. spożycie alkoholu w jakiejkolwiek ilości grozi powrotem do nałogu). Nie widzę niczego podobnego w kwestii seksualności, dlatego też nie widzę potrzeby, żeby "niepraktykujących" jakoś nazywać.
Jestem przekonany, że same skłonności homoseksualne są dużo powszechniejsze, niż "ruch LGBT", ale u wielu ludzi ani nie są stałe w przeciągu życia, ani nie wykluczają się z pociągiem do przeciwnej płci i nie muszą oznaczać niezdolności takiej osoby do małżeństwa. W społeczeństwie, w którym wzorem związku jest małżeństwo mężczyzny i kobiety, wiele osób może takich skłonności nie realizować ani o nich nie mówić. Sianie w nich, szczególnie w nastolatkach szukających swojej tożsamości, wątpliwości, że z powodu wystąpienia u nich homoseksualnych fantazji są "kimś innym", od urodzenia naznaczonym jakąś mniejszościową kategorią, może wyrządzać im krzywdę, gdy w rzeczywistości wcale nie są tacy "inni". Jeśli na to jeszcze nałożą się takie problemy jak brak powodzenia u przeciwnej płci, niezadowolenie z własnego ciała, nieudany związek, czy inne kryzysy, to łatwo wpaść w spiralę budowania fałszywej tożsamości. Jeszcze bardziej niż homoseksualności dotyczy to kwestionowania własnej płci, co jest coraz częstsze, a to może prowadzić do wielkiej tragedii.
(Piszę o tym tak sucho i teoretycznie, bo nie chcę się na publicznym forum dzielić osobistymi doświadczeniami, ale te przemyślenia są oparte na losach konkretnych znanych mi ludzi.)
Osobiście wolę mówić o praktyce, czyli np. o "osobach żyjących w związkach jednopłciowych/homoseksualnych". Tak też rozumiem słowa Pawła na ten temat.