anolis napisał(a):Jonah napisał(a):(...)
Gdyby pod Mahometa podstawić teologię liberalną, to wyszłoby całkiem poprawne zdanie. Kwestionują oni bowiem Bóstwo Chrystusa, wątpią z zadośćuczynny, odkupicielski i zbawczy sens ofiary Krzyża, Ewangelie uważają za historycznie niewiarygodny wytwór wiary pierwotnej gminy chrześcijańskiej etc.
(...)
Polskich ewangelickich teologów liberalnych to chyba jednak nie dotyczy.
Tych bultmannistów, o których pisano w innym wątki, też? Skoro byliby w Polsce zwolennicy R. Bultmanna, to chyba dotyczy. Miałem to napisać właśnie w wątku o tym teologu, ale nie zdążyłem. Krótko zatem.
W egzegezie R. Bultmanna nie do przyjęcia jest wiele rzeczy. Najpierw 1/ oddzielenie Jezusa historii od Chrystusa wiary. Chrystus wiary jest wytworem wiary gminy pierwotnej i nie ma wiele wspólnego z Jezusem historycznym, o którym prawie nic nie wiemy, a na pewno nie mówią nam o Nim Ewangelie.
Bo były one 2/ pisane językiem mitu, który był zrozumiały dla pierwszych chrześcijan, ale dla nas już nie jest. Do języka mitu należą m. in. opowiadania o cudach, aniołach czy demonach, ale też ukazywanie Jezusa jako człowieka i Boga zarazem czy jako Zbawiciela.
Stąd 3/ postulat demitologizacji. Np. Jezus nigdy nie chodził po wodzie. To tylko fikcyjna, mityczna opowieść, której "prawdziwy" sens jest taki, że pośród zawirować życia człowiek może odnaleźć pokój.
Taka lektura wprowadza 4/ alegoryzację, którą odrzucili Reformatorzy XVI wieku. Biblia znów staje się ezoteryczną księgą uczonych specjalistów, a nie wiernych, którzy muszą zdać się na subiektywne odczytania bultmannistów.
5/ R. Bultmann w swojej egzegezie posługuje się metodą historyczno-krytyczną. W rezultacie niewygodne dla swoich "egzystencjalnych" odczytań fragmenty może sobie swobodnie uznawać za późniejsze dodatki, reinterpretacje gminy pierwotnej etc.
Dlatego propozycja R. Bultmanna z punktu widzenia ortodoksji luterańskiej jest błędna. Ale z pozycji szeroko pojętej teologii liberalnej jak najbardziej do przyjęcia i zastosowania.