Witam wszystkich serdecznie
Opowiem pewną historię w wielkim skrócie bo nie taki jest sens tego posta Jakiś czas temu skontaktował się ze mną pewien 18-letni chłopak, żyjący z rodzicami w podmiejskiej wsi, ma na imię Mariusz. Jest osobą poszukującą Boga, rozmawialiśmy wiele o Bogu, protestantyzmie etc. Miał wybrać się ze mną na niedzielne nabożeństwo, jednakże wcześniej pochwalił się swoim rodzicom przemyśleniami i tym, że zaczął czytać Pismo Święte, rozpętał tym samym dosłownie wojnę. Nie do końca dawałem wiarę jego opowieścią nt. sytuacji rodzinnej, aż wybrałem się dwa dni temu do jego miejscowości, porozmawiać z nim twarzą w twarz. Nasza rozmowa nie trwała zbyt długo, bo jego rodzina wróciła z kościoła (6 styczeń), nie miałem w planach rozmawiać z nimi, ledwo zdążyłem się przedstawić, a ten pan zaczął mnie wyzywać, zabronił mi kontaktować się z jego synem, życzył mi śmierci, groził pobiciem i tego typu rzeczy.. Od tamtej chwili nie mam bladego pojęcia co się dzieje z tym chłopakiem (najprawdopodobniej zabrali mu dostęp do komputera i telefonu). I niestety, nie jest to odosobniony przypadek na polskiej prowincji, dlatego chciałbym abyśmy pamiętali w modlitwach o takich osobach, którym, często ich najbliźsi, zamykają drogę do poznania Pana lub zniechęcają ich, a ci często gdy już mogą coś zmienić w przyszłości, w swoim życiu wpadają właśnie w bezrefleksyjne życie codziennością. A konkretnie co do przypadku Mariusza, chciałbym was prosić o modlitwę za niego i jego rodzinę. Jego młodszy brat urodził się z zespołem Downa, wierzę, że jeśli taka będzie wola Pana, dziecko to dzień za dniem nabierze większej sprawności fizycznej i intelektualnej, a potem kto wie? Może byłby to sposób aby jego rodzice, owładnięci pustą ludową tradycją i zaboboniarstwem, ujrzeli? "Jakże niezbadane są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi! Kto bowiem poznał myśl Pana, albo kto był Jego doradcą?". Jeszcze raz wszystkich zachęcam