Jonah napisał(a):Pytanie, czy Jezus dał prawdziwszy obraz Boga niż Muhammad, padło w czasie publicznej debaty przed wyborami na urząd arcybiskupa Uppsali. Spośród czterech kandydatów tylko jeden odpowiedział twierdząco. I nie była to A. Jackelen. Moim zdaniem, nawet ten, który odpowiedział twierdząco, dał błędną odpowiedź. Dlatego, że przystał na porównanie tego, co dla chrześcijanina nie da się w ogóle porównać. Pytanie bowiem zakłada, że pomiędzy Jezusem a Muhammadem różnica może być jedynie ilościowa, bo objawiają lepszy lub gorszy obraz Boga. Natomiast dla ortodoksyjnego chrześcijanina różnica może być tylko jakościowa. Bo to w Jezusie Bóg objawił się w pełni prawdy: „Kto mnie widzi, widzi Ojca” (J 14, 9). Obraz Boga, który prezentuje Muhammad, jak i inni twórcy religii, nie może być prawdziwy, bo jest jedynie ludzkim wymysłem. Postawienie takiego pytania i wszelkie deliberacje z nim związane można potraktować jako świadectwo zwątpienia w Bóstwo Chrystusa (herezja antytrynitarna). Nie jest to jednak nic nowego, bowiem już dawno teologowie liberalni podważyli tę biblijną prawdę. Także twierdzenie, iż Jezus nie narodził się z Dziewicy, nie jest czymś na tle teologii liberalnej wyjątkowym. Tak twierdził już A. Ritschl. Heglista D. F. Strauss w dziele ‘Das Leben Jesu’ stwierdził, że właściwie niewiele wiemy o Jezusie historycznym, zaś Jego obraz, jaki przedstawiają Ewangelie, jest mitycznym wytworem świadomości gminy pierwotnej, na którą oddziałały głównie żydowskie idee mesjańskie. Cała tzw. Ewangelia dzieciństwa Jezusa, wedle niego, to „mit”. Podobnie egzegeta R. Bultmann rozróżniał pomiędzy Jezusem historii a Chrystusem wiary. Twierdził, że NT m. in. kreśląc obraz Jezusa posługuje się językiem mitu. „Mityczny” charakter mają: preegzystencja Słowa, Jego dziewicze poczęcie i narodzenie, tytuły, jak Syn Boży, Mesjasz. Należy zatem zdemitologizować NT, by wydobyć ukrytą pod warstwą mitu treść egzystencjalną. Historyczny Jezus, o ile w ogóle można o Nim coś powiedzieć, był dla teologów liberalnych nie Bogiem-człowiekiem (to postać mityczna), ale jedynie prorokiem czy nauczycielem moralności. Stopniowo więc zakwestionowano w tym nurcie teologii wszelkie elementy nadprzyrodzone w Biblii, nie tylko jej natchnienie, ale i wcielenie Słowa, cuda, z największym z nich Zmartwychwstaniem, aniołów i demony, niebo i piekło, przepowiednie apokaliptyczne z wiarą w Paruzję etc. Bo nie zgadza się to ze współczesną mentalnością, którą kształtuje wiedza przyrodnicza i techniczna. Wypowiedź A. Jackelen, że narodziny Jezusa z Dziewicy to „mit” czy „metafora” wpisuje się w ten demitologizacyjny nurt teologii protestanckiej.
Chyba aż tak postronym widzem nie jesteś. Przepraszam za zbyt osobiste odniesienie do postu. Nie mam nic złego na myśli. Wydaje się, że masz dosyć sporo przemyśleń w tej sprawie. Ortodoksyjna wiara nie jest zbudowana w oparciu o dyskusje filozoficzna. To nie filozofia jest punktem odniesienia bezpośredniego. Jest oparta o Objawienie Boże, Pismo Święte. Jej nauczanie do filozofii odnosi się pośrednio. Studiując ortodoksje o niewłaściwych założeniach dojdzie się do niewłaściwych wniosków. Nie da się dość do innych wniosków niż bóstwo Chrystusa poznając właśnie Pismo.Purpureus napisał(a):Postawienie takiego pytania i wszelkie deliberacje z nim związane można potraktować jako świadectwo zwątpienia w Bóstwo Chrystusa (herezja antytrynitarna).
Okiem postronnego widza muszę powiedzieć, że takie pytania rodzą się w sposób naturalny. Problem luteranizmu i w ogóle "ortodoksji" polega na tym, że na te pytania nie potrafi udzielić spójnej i satysfakcjonującej odpowiedzi. Złoto bez względu na to w czyich znajduje się rękach nadal pozostaje złotem analogicznie jest z prawdą. Islam moim zdaniem w sposób bardzo zręczny wykazuje niekonsekwencje poapostolskiej chrystologii odgórnej, która nie wytrzymuje krytyki zarówno w oparciu o źródła skrypturystyczne jak również krytyki stricte filozoficznej. Zarówno preegzystencja jak i inkarnacja są zbudowane na niezwykle piaszczystym i śliskim gruncie, co wręcz dziwi skoro ortodoksja tak wielką wagę do tego nauczania przywiązuje. Oczywiście można przyjąć postawę afgańskiego taliba i wszystkie trudności zbywać nazywając herezją-tylko czy to jest argument prawdy?
Purpureus napisał(a):Postronnym w tym sensie, że nie jestem ani islamistą ani "ortodoksem". Nie jest możliwe uprawianie teologii w oderwaniu od filozofii, gdy skądinąd tak elementarna rzecz jak logika (w klasycznym ujęciu zasady poprawnego rozumowania) jest działem filozofii. Odnośnie bóstwa Pana Jezusa różnica w jego pojmowaniu pomiędzy tzw. ortodoksją a heterodoksją jest w moim odczuciu następująca; Ci pierwsi je pojmują w sensie ontologicznym Ci drudzy również je uznają, ale poprzez apoteozę. Swietnym przykładem obrazującym to zagadnienie jest literatura polemiczna z okresu reformacji pomiędzy protestantami/katolikami rzymskimi a Braćmi Polskimi. W istocie przemyśleń mam sporo, ale nie chcę naruszać waszego regulaminu dlatego dzielę się wyłącznie luźnymi spostrzeżeniami.
Mój post nie jest wpisem sensu stricto apologetycznym jest subiektywnym odniesieniem się do tego co obserwuję w szeroko pojętym dyskursie międzyreligijnym czy też w łonie samego chrześcijaństwa.
Jonah napisał(a):Pytanie, czy Jezus dał prawdziwszy obraz Boga niż Muhammad, padło w czasie publicznej debaty przed wyborami na urząd arcybiskupa Uppsali. Spośród czterech kandydatów tylko jeden odpowiedział twierdząco. I nie była to A. Jackelen. Moim zdaniem, nawet ten, który odpowiedział twierdząco, dał błędną odpowiedź. Dlatego, że przystał na porównanie tego, co dla chrześcijanina nie da się w ogóle porównać. Pytanie bowiem zakłada, że pomiędzy Jezusem a Muhammadem różnica może być jedynie ilościowa, bo objawiają lepszy lub gorszy obraz Boga. Natomiast dla ortodoksyjnego chrześcijanina różnica może być tylko jakościowa. Bo to w Jezusie Bóg objawił się w pełni prawdy: „Kto mnie widzi, widzi Ojca” (J 14, 9). Obraz Boga, który prezentuje Muhammad, jak i inni twórcy religii, nie może być prawdziwy, bo jest jedynie ludzkim wymysłem. Postawienie takiego pytania i wszelkie deliberacje z nim związane można potraktować jako świadectwo zwątpienia w Bóstwo Chrystusa (herezja antytrynitarna). Nie jest to jednak nic nowego, bowiem już dawno teologowie liberalni podważyli tę biblijną prawdę. Także twierdzenie, iż Jezus nie narodził się z Dziewicy, nie jest czymś na tle teologii liberalnej wyjątkowym. Tak twierdził już A. Ritschl. Heglista D. F. Strauss w dziele ‘Das Leben Jesu’ stwierdził, że właściwie niewiele wiemy o Jezusie historycznym, zaś Jego obraz, jaki przedstawiają Ewangelie, jest mitycznym wytworem świadomości gminy pierwotnej, na którą oddziałały głównie żydowskie idee mesjańskie. Cała tzw. Ewangelia dzieciństwa Jezusa, wedle niego, to „mit”. Podobnie egzegeta R. Bultmann rozróżniał pomiędzy Jezusem historii a Chrystusem wiary. Twierdził, że NT m. in. kreśląc obraz Jezusa posługuje się językiem mitu. „Mityczny” charakter mają: preegzystencja Słowa, Jego dziewicze poczęcie i narodzenie, tytuły, jak Syn Boży, Mesjasz. Należy zatem zdemitologizować NT, by wydobyć ukrytą pod warstwą mitu treść egzystencjalną. Historyczny Jezus, o ile w ogóle można o Nim coś powiedzieć, był dla teologów liberalnych nie Bogiem-człowiekiem (to postać mityczna), ale jedynie prorokiem czy nauczycielem moralności. Stopniowo więc zakwestionowano w tym nurcie teologii wszelkie elementy nadprzyrodzone w Biblii, nie tylko jej natchnienie, ale i wcielenie Słowa, cuda, z największym z nich Zmartwychwstaniem, aniołów i demony, niebo i piekło, przepowiednie apokaliptyczne z wiarą w Paruzję etc. Bo nie zgadza się to ze współczesną mentalnością, którą kształtuje wiedza przyrodnicza i techniczna. Wypowiedź A. Jackelen, że narodziny Jezusa z Dziewicy to „mit” czy „metafora” wpisuje się w ten demitologizacyjny nurt teologii protestanckiej.
pochodna napisał(a):Jonah napisał(a):Pytanie, czy Jezus dał prawdziwszy obraz Boga niż Muhammad, padło w czasie publicznej debaty przed wyborami na urząd arcybiskupa Uppsali. Spośród czterech kandydatów tylko jeden odpowiedział twierdząco. I nie była to A. Jackelen. Moim zdaniem, nawet ten, który odpowiedział twierdząco, dał błędną odpowiedź. Dlatego, że przystał na porównanie tego, co dla chrześcijanina nie da się w ogóle porównać. Pytanie bowiem zakłada, że pomiędzy Jezusem a Muhammadem różnica może być jedynie ilościowa, bo objawiają lepszy lub gorszy obraz Boga. Natomiast dla ortodoksyjnego chrześcijanina różnica może być tylko jakościowa. Bo to w Jezusie Bóg objawił się w pełni prawdy: „Kto mnie widzi, widzi Ojca” (J 14, 9). Obraz Boga, który prezentuje Muhammad, jak i inni twórcy religii, nie może być prawdziwy, bo jest jedynie ludzkim wymysłem. Postawienie takiego pytania i wszelkie deliberacje z nim związane można potraktować jako świadectwo zwątpienia w Bóstwo Chrystusa (herezja antytrynitarna). Nie jest to jednak nic nowego, bowiem już dawno teologowie liberalni podważyli tę biblijną prawdę. Także twierdzenie, iż Jezus nie narodził się z Dziewicy, nie jest czymś na tle teologii liberalnej wyjątkowym. Tak twierdził już A. Ritschl. Heglista D. F. Strauss w dziele ‘Das Leben Jesu’ stwierdził, że właściwie niewiele wiemy o Jezusie historycznym, zaś Jego obraz, jaki przedstawiają Ewangelie, jest mitycznym wytworem świadomości gminy pierwotnej, na którą oddziałały głównie żydowskie idee mesjańskie. Cała tzw. Ewangelia dzieciństwa Jezusa, wedle niego, to „mit”. Podobnie egzegeta R. Bultmann rozróżniał pomiędzy Jezusem historii a Chrystusem wiary. Twierdził, że NT m. in. kreśląc obraz Jezusa posługuje się językiem mitu. „Mityczny” charakter mają: preegzystencja Słowa, Jego dziewicze poczęcie i narodzenie, tytuły, jak Syn Boży, Mesjasz. Należy zatem zdemitologizować NT, by wydobyć ukrytą pod warstwą mitu treść egzystencjalną. Historyczny Jezus, o ile w ogóle można o Nim coś powiedzieć, był dla teologów liberalnych nie Bogiem-człowiekiem (to postać mityczna), ale jedynie prorokiem czy nauczycielem moralności. Stopniowo więc zakwestionowano w tym nurcie teologii wszelkie elementy nadprzyrodzone w Biblii, nie tylko jej natchnienie, ale i wcielenie Słowa, cuda, z największym z nich Zmartwychwstaniem, aniołów i demony, niebo i piekło, przepowiednie apokaliptyczne z wiarą w Paruzję etc. Bo nie zgadza się to ze współczesną mentalnością, którą kształtuje wiedza przyrodnicza i techniczna. Wypowiedź A. Jackelen, że narodziny Jezusa z Dziewicy to „mit” czy „metafora” wpisuje się w ten demitologizacyjny nurt teologii protestanckiej.
Ponownie proszę o link do źródła tych informacji.
Powrót do Luteranizm na świecie
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 17 gości