- 30 lat temu nie istniało coś takiego jak ordynacja kobiet na urząd diakona, było wprowadzenie w urząd nauczania kościelnego. Oczywiście o tym w owym tekście ani słowa.http://www.bik.luteranie.pl/pl/nowosci/jubileusz_ordynacji_dk_haliny_radacz,2424.html
Niestety w ostatnim czasie dokonał się zamach na luterańską teologię urzędu. Kiedy w 1999 "wprowadzone katechetki" stały się diakonami, wyglądało to na podwyższenie rangi ich służby (przy zachowaniu biblijnych wzorców), od czasu do czasu, ktoś pisnął, że diakon jest takim samym duchownym jak biskup, aż tu nagle w nocy sylwestrowej 2016/2017 diakonki stały się pełnoprawnymi duchownymi. W większości wypadków bez jakiejkolwiek ordynacji, w sensie porządkowym jedyną osobą, która została ordynowana de facto na księdza - diakona jest dk. Dorota Fenger.
Ale największy smaczek jest w tym, że ciągle słychać milczenie w sprawie "księżowatości" diakonis - a to też urząd diakona. Czy są one TAKIMI SAMYMI duchownymi co księża i biskup z Jerzym Samcem na czele? Czy Wilhelm Loehe wprowadzając w XIX wieku żeński diakonat zakładał, że nagle ktoś uzna owe pokorne służebnice Pana za księży?
Pytanie czy ordynacja jeszcze cokolwiek znaczy? Może wkrótce Synod uchwali, że konfirmacja - zawierająca ślubowanie, modlitwę i nałożenie rąk (jak Ordynacja!!!) jest de facto tożsama z ordynacją. Iluż wtedy księży przybędzie, kapłaństwo powszechne pełną gębą...