Wbrew temu , co się mówi o ożywieniu w naszych luterańskich parafiach natrafiłam na takie info:
"Od 1990 roku, KEA odnotowuje stały spadek liczby wiernych, łącznie co najmniej o 1/3. Równie dużo ludzi, a może nawet więcej, przechodzi na katolicyzm - zwykle biernie np. w chwili ślubu lub z powodu braku parafii luterańskiej w pobliżu, a czasem aktywnie - głównie z powodu wynaturzeń lutreranizmu na świecie. Szykują się kolejne parafie do zamknięcia.
To właśnie z powodu gwałtownego spadku liczby luteran, których jest w Polsce zdecydowanie najwięcej spośród denominacji protestanckich, łączna liczba protestantów w Polsce w ostatnich 20 latach spadła zarówno w wartościach bezwględnych jak i procentowych. Dopiero ostatnio udało się też powstrzymać spadek w KER (o wzroście nawet nie wspominając). Tych strat nie były w stanie zrównoważyć zyski w innych denominacjach; zresztą nawet w trzeciej największej grupie, KZ, biskup raportował wzrost roczny na poziomie bodajże 200 osób, czyli "wielkiego charyzmatycznego przebudzenia" jak nie było, tak nie ma - mimo proroctw Wilkersona dla Polski"
Jakie macie zdanie na ten temat?
Czy faktycznie stopniowo i systematycznie tracimy wiernych?