(20) Wtedy przystąpiła do niego matka synów Zebedeuszowych z synami swoimi, złożyła mu pokłon i prosiła go o coś. (21) A On jej rzekł: Czego chcesz? Rzecze mu: Powiedz, aby ci dwaj synowie moi zasiedli jeden po prawicy, a drugi po lewicy twojej w Królestwie twoim. (22) A Jezus, odpowiadając, rzekł: Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja pić będę? Mówią mu: Możemy. (23) Mówi im: Kielich mój pić będziecie, ale zasiąść po prawicy mojej czy po lewicy - nie moja to rzecz, lecz Ojca mego, który da to tym, którym zostało przez niego przygotowane.
Mt 20, 20-23
Ostatnio rozmyślam o powyższym fragmencie Ewangelii i nie mogę zrozumieć o co właściwie chodzi Jezusowi z piciem kielicha. W wersecie 22 zdaje się pytać retorycznie: Czy możecie pić kielich, który Ja pić będę? i sugerować, że nie, że synowie Zebedeusza nie będą mogli pić z tego kielicha. Jednak na ich pewną odpowiedź: Możemy. odpowiada w następnym wersecie potwierdzeniem: Kielich mój pić będziecie.
Wydaje mi się, że kiedy przyszli prosić Jezusa o miejsce po Jego prawej i lewej stronie w Królestwie, to żyli w przekonaniu, że to Królestwo pojawi się lada chwila już tu na ziemi, że Jezus wyzwoli Izraela politycznie. Dlatego na początku Jezus odpowiada: Nie wiecie, o co prosicie. Nie mam jednak pojęcia o co chodzi dalej z kielichem. Na początku skojarzyło mi się to z kielichem Męki Pańskiej [Mt 26, 39], ale przecież Odkupienie dokonało się przez samego Jezusa, bez wkładu innych ludzi.
Jakie macie spostrzeżenia co do tego fragmentu?