przez padrini » Pt gru 09, 2016 10:13
Dzień dobry. Nie uważam się za człowieka religijnego mimo, że pokornie przeszedłem wszystkie szczeble katolickiego wtajemniczenia z dwoma kościelnymi ślubami włącznie. Mówiąc otwarcie tematem konwersji zainteresowałem się po lekturze tekstu w Polityce nr 47/16. Moją uwagę zwrócił poruszony tam aspekt podejmowania decyzji o zmianie wyznania w wyniku zniechęcenia kościołem do którego się należy. Podkreślana jest potrzeba powagi przemyśleń i świadomości decyzji – mówiąc w skrócie. Trudno z tym polemizować, ale…. Trochę to naiwne. Przeciętny człowiek nie zgłębia w pierwszej kolejności tajników wiary, prawdopodobnie nie miałaby nic do powiedzenia na większość tematów poruszanych na tym forum. Rozumujemy tak; Bóg jest jeden, chcę być bliżej niego, a na przeszkodzie stoi (o paradoksie!) mój Kościół. Więc go omijam szukając miejsca, które nie budzi takiego niepokoju. Moim zdanie łatwiej przychodzi nam akceptacja „odmienności teologicznej” niż zewnętrznych przejawów sprawowania posługi. Po pierwszym nabożeństwie w parafii Św. Trójcy w Lublinie wiedziałem, że do KRK już nie wrócę. Wiem, że teraz przychodzi pora na naukę. Póki co traktuję to raczej jako wyzwanie intelektualne, ale później …kto wie?! Przynajmniej pozbyłem się wrażenia niechęci, które towarzyszy mi od kiedy poważnie zacząłem analizować moje relacje z Kościołem. Pozdrawiam.